12.27.2018

Od Diego CD Venus

Wchodząc do środka, dziewczyna poprosiła mnie abym poszedł odebrać jej psa od Gabriela. Ruszyłem w miejsce, które wskazała mi Ves i zapukałem do drzwi chłopaka, który otwierając drzwi lekko się zdziwił, gdyż spodziewał się Venus, po drugiej stronie drzwi, więc nawet nie był do końca ubrany, ponieważ było wcześnie. Patrząc na chłopaka, który  biegał w samych bokserkach, przygryzłem wnętrze polika, gdyż nigdy bym nie powiedział, że on może być tak umięśniony.
- Przyszedłem po Taboulet - powiedziałem, drapiąc się po karku i uciekając w bok wzrokiem.
- J...jasne, chwila, pójdę po nią - chłopak zniknął mi z oczu, wracając po kilku minutach wraz z psem.
Łapiąc Taboulet za obrożę, podziękowałem Gabrielowi, udając się w stronę pokoju dziewczyny. Kiedy tam dotarłem, ona jeszcze siedziała w łazience, więc położyłem się na łóżku dziewczyny, a za mną wskoczył pies i ułożył się do głaskania. Co miałem zrobić? Zacząłem ją drapać po brzuchu, co jej się ewidentnie podobało.
Taboulet, widząc dziewczynę zeskoczyła z mebla i zaczęła się z nią witać. Gdy pies uspokoił się, dziewczyna ułożyła się na łóżku wtulając się we mnie, lecz po chwili usłyszałem:
- Ściągnij koszulkę.
Pozbyłem się tej części garderoby i poczułem jak Venus się przytula, łącząc przy tym nasze nogi.
Nie minęło dużo czasu, a Ves zasnęła. Widać było, że podróż ją wykończyła. Moja mała księżniczka. Cieszyłem się, że nie powiedziała mi o tym, abym spadał czy też odwalił na zawsze. Nie wiem co wtedy bym zrobił, może wyjechał bym ponownie do Brazylii. Nie mam bladego pojęcia, ale nie mam co o tym myśleć. Stało się inaczej, więc nie ma sensu wracać do tego co by było.
Leżąc tak myślałem nad tym, jak dziewczyna odpowiedziała mi na pytanie dotyczące zawodów, nie była do końca przekonana, ale żadna z dziewczyn nigdy nie jest do tego przekonana. Wiem to na przykładzie Silvy, jego dziewczyna, była przerażona, ale zaakceptowała to po dłuższym czasie, choć cały czas się obawia o jego zdrowie, jak i życie.
***
Dźwięk telefonu, a raczej budzika, obudził mnie o godzinie dziesiątej, przez co byłem zmuszony wstać. Spoglądając na Venus, zauważyłem, że jeszcze śpi, więc ostrożnie wydostałem się z jej uścisku i zabierając rzeczy poszedłem do siebie, aby się odświeżyć.
Dwadzieścia minut później ruszyłem do kuchni, w której uszykowałem sobie śniadanie, gdyż stołówka była już zamknięta. Na to akurat wpływu nie miałem.
Opierając się o blat zacząłem jeść tosty francuskie, których mi cholernie brakowało.
Kończąc jedzenie, spojrzałem na godzinę. Dochodziła jedenasta przez co zacząłem zastanawiać się, czy jest sens iść na lekcje. Co z tego, że ten dzień dostaliśmy wolny, ja musiałem coś ze sobą zrobić.
Sprzątając po sobie ruszyłem do stajni, gdzie przywitałem się z Asem jak i Almą. Miałem dzisiaj ciężki wybór, którego z koni wybrać, ale ostateczny wybór padł na ogiera, który z wielką chęcią chciał wyjść z boksu. Nim wyczyściłem tego brudasa i go osiodłałem, zrobiło się po jedenastej, więc ruszyłem z nim na plac do crossu, bo ta lekcja właśnie miała się zaczynać.
- Alves, aż dziwne, że zaszczyciłeś nas swoją obecnością, po lekcji będziemy musieli porozmawiać.
- Dobrze proszę pana - odpowiedziałem opierając się o szyję konia.
Zaczęliśmy lekcje, wszystko szło gładko, no prawie. As spłoszył mi się dwa razy przy stole. Nie byłem zachwycony jego postępowaniem, ale to tylko zwierze, on też może mieć gorszy dzień.
Gdy lekcja się skończyła zszedłem z ogiera i ruszyłem z nim w stronę instruktora.
- Stello, zabierz Asa i zaprowadź go do boksu, mam wrażenie, że lepiej sobie z nim radzisz niż jego właściciel. - co proszę?! Co to miało w ogóle znaczyć, on mnie oskarża o to, że nie umiem jeździć czy o co mu chodzi? Trzymałem wodze dalej, nie pozwolę aby jakaś praktycznie obca osoba odprowadzała mojego konia. Co to za postępowanie.
- Mogę w końcu dowiedzieć się o co panu chodzi? - zapytałem lekko rozdrażniony, bo miałem dość stania w jednym miejscu, na dodatek chciałem sprawdzić, czy Venus już wstała.
- Nie zjawiałeś się ostatnio na lekcjach, żadnych. Wytłumaczysz mi teraz o co chodzi?
- Byłem na wyjeździe. Dwa razy pod rząd, przecież każdy z was otrzymał papier na ten temat, a raczej powinien.
- Nic takiego nie dostałem, musimy to wyjaśnić. Oddaj konia Stelli i pójdziemy do dyrektora.
- Co pan ma do mojego konia, to moje prywatne zwierzę i nie pozwolę aby... - nie dokończyłem zdania, gdyż poczułem szarpnięcie sporej siły. Odwracając się w tamtą stronę zauważyłem, że dziewczyna siedzi na grzbiecie.
- Złaź z niego!
- Nie ma mowy - po tych słowach ruszyła od razu galopem, a ja poczułem jak coś mi strzela w barku. Kurwa no świetnie!
Nie musiałem długo czekać na efekt, chęci uprowadzenia mi konia. Kilka minut później dziewczyna leżała na ziemi, a koń dumny z siebie podszedł do mnie.
- Zaraz wrócę - warknąłem w stronę nauczyciela i poszedłem odprowadzić konia do jego boksu.
Nie spieszyło mi się, bo jakoś nie lubię robić szybko czegoś, co wymaga wolnej ręki, na dodatek bolał mnie bark.
Gdy wychodziłem już z budynku napotkałem dziewczynę.
- Zadowolona jesteś z siebie? - warknąłem.
- Tak, mój tatuś odkupi od ciebie tego konia.
- Nie licz na to, nie jest na sprzedaż - syknąłem, a moim oczom ukazała się znajoma sylwetka, która zbliżała się w naszą stronę.
- A wymiana wchodzi w grę?
- O co chodzi? - zapytała Ves.
- Chce ode mnie odkupić Asa
- Proponuje także wymianę za Niebezpieczny Projekt.
- Nie masz serca dziewczyno, co ty w ogóle tutaj robisz..
- Tatuś mnie tutaj zapisał - powiedziała, na co ja tylko wywróciłem oczami i ruszyłem w stronę instruktora.
- Gdzie idziesz? - zapytała Ves.
- Daj mi chwilę, muszę iść do właściciela...
Dziewczyna lekko się zdziwiła, ale przytaknęła, a ja chowając ręce do tylnych kieszeni, udałem się w stronę głównego budynku, gdzie następnie weszliśmy do gabinetu Davida.
Mężczyzna zaczął tłumaczyć całą sytuację, lecz mężczyzna po drugiej stronie biurka zaczął tylko marszczyć brwi.
- Przecież Alves był na wyjeździe wraz z Clarks. Dostaliście o tym informacje.
- To, że Clarks, miała wyjechać wiedziałem, ale nie było mi wiadome, o wyjeździe Alvesa.
- Diego, poinformowałeś jeszcze raz wszystkich, że cię nie będzie?
- Oczywiście - odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
Po tej krótkiej wymianie zdań, mężczyzna, który sprzeczał się, że nie został powiadomiony wyszedł, a ja jeszcze przez chwilę rozmawiałem z dyrektorem.
Wychodząc z pomieszczenia usłyszałem tylko:
- Głupie brazylijskie ścierwa, gnieżdżą się w USA i żadnego pożytku z nich nie ma.
No proszę czyli mężczyzna nie chciał przyznać się do tego, że dostał kartę, tylko dlatego, że jestem z Brazylii. Jebany amerykaniec.
***
Wieczorem wpadłem do pokoju dziewczyny z propozycją wypadu do jakiegoś klubu, bo i tak zaczyna się weekend, ta się zgodziła, lecz chciała jechać samochodem. Przekonałem Ves, że wypijemy po drinku, więc nie opłaca się nam to, przez co weźmiemy taksówkę.
- W takim razie muszę się przebrać - rzekła podchodząc do szafy, ja za to poszedłem w jej ślady i pocałowałem w kark łapiąc ją w talii.
- To będzie śliczne - wskazałem na kilka ubrań, które rzuciły mi się w oczy.
Po krótkim namyśle ta zniknęła w łazience, aby się odpowiednio przystroić.
- Gotowa? - rzuciłem kiedy ta wyszła z pomieszczenia.
- Oczywiście, że tak.
Po jej słowach ruszyliśmy przed akademie, gdzie czekał już na nas samochód. Droga nie była długa, przez co dotarliśmy na miejsce w krótkim czasie. Zapłaciłem za taryfę i wszedłem z dziewczyną do środka. Muzyka grała dość głośno, a ja zauważyłem wolny stolik. Udaliśmy się w tamtym kierunku, następnie ja zaproponowałem drinka.
Venus wybrała swój napój a ja poszedłem go zamówić. Jak się później okazało, nie skończyło się na jednym drinku. Wleciało ich dość sporo.
Poprosiłem ją do tańca i ruszyliśmy na parkiet. Może nie jestem mistrzem w tańcu, ale mam nadzieję, że nie wyglądałem jak ostatnia pokraka. Kiedy skończyliśmy wolnego, usłyszałem głos dziewczyny:
- Pójdę do łazienki, zamów nam coś jeszcze dobrego - po tych słowach ruszyłem do baru, gdzie serwowali drinki. Chcąc już wrócić zauważyłem typa, nie mam bladego pojęcia ile mógł mieć lat, ale nie był raczej przyjaźnie nastawiony.
Odstawiłem drinki i ruszyłem w kierunku Ves, która próbowała się od niego uwolnić. Podchodząc bliżej usłyszałem tylko słowa:
- Chodź, wyjdziemy ba chwilę na zewnątrz. Pójdziemy w ciemny zaułek i nikt się o niczym nie dowie.
Byłem wkurzony i gotowy wpieprzyć gościowi...

Ves?
1319
Możesz mi nawet nawalić w tym opo :3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz