W momencie, kiedy te błogie chwile nadeszły, starałem się trzymać wszystko pod kontrolą. Nie miałem zamiaru jej po prostu przelecieć, choć mój towarzysz w bokserkach chciał to zrobić inaczej.
Zależy mi na dziewczynie, bo nie spotkałem jeszcze takiej jak Venus.
Jest śliczna, słodka, rozumie mnie, a ja w większości ją, choć kobiety bywają skomplikowane. Nie mam ochoty jej stracić, przez co posunąłem się tylko do jej przyjemności, siebie po prostu zlałem. Nie ważne, że jeśli jej jęki by były dłuższe to sam bym nie wytrzymał, gdyż to już wystarczająco mnie podniecało.
Teraz leżę przytulając dziewczynę, która usnęła szybko w moich ramionach. Bawię się delikatnie jej włosami, aby się nie zbudziła, gdyż jej organizm jest teraz wymęczony.
Nim sam zasnąłem pocałowałem ją w czoło i przez prawie całą noc gładziłem jej plecy.
***
Moje powieki uniosły się leniwie, gdy Venus złozyła na nich powitalny pocałunek.
Spoglądając na nią dostrzegłem lekki nieład na głowie oraz, to że prócz bluzy i koszulki miała same majtki. Dlaczego ona nakręca mnie z samego rana.
Zakładając nogę na nogę moje myśli zakrzątało tylko jedno zdanie:
- Spocznij chuju!
On miał na to wyjebane, tak jak na większość mych myśli, które nie dotyczyły szarookiej.
- Jak się czujesz? - pytanie to zadałem po chwili kiedy w końcu oderwałem wszelkie myśli od niej.
- Bardzo dobrze.
- To super.
Spodziewałem się odpiwiedzi, że będzie obolała, bądź, że źle się czuje po tym co stało się w nocy, ale słysząc jej odpowiedź byłem zadowolny. Przynajmniej nie wzięła mnie za napalonego nastolatka.
- Jednak nie myśl, że zostawię cię bez rewanżu - to zdanie dotarło dopiero do mnie po chwili. Venus chce się zabawić, ciekawiło mnie kiedy to nastanie, jednak nie spodziewam się najbliższych terminów, gdyż zawsze mogła być wewnętrznie zdegustowana i nie musiała mi tego mówić.
Podniosłem się do siadu, gdzie jedynym przykrytym przez pościel miejscem był mój pas. Zabierając kanapkę z talerza, spostrzegłem, że Ves wlepiła we mnie wzrok i jest nieobecna. Nie mam pojęcia co ona we mnie widzi, wyglądam strasznie, a charakter w tych czasach jest staczany gdzieś na koniec, lecz warto próbować.
- Zjesz coś czy będziesz pożerała mnie wzrokiem? - wypaliłem widząc ją w tym stanie.
- Druga opcja bardzo mi się podoba - rzekła siadając mi na kolanie i porywając kęsa kanapki.
- Czy pani Clarks, nie przyniosła swojego jedzenia? - zapytałem unosząc delikatnie brew.
- Przyniosła, proszę pana, jednak muszę stwierdzić, że pańskie smakuje lepiej - zaśmiała się, co również uczyniłem, a następnie podałem jej kolejną kanapkę, którą mogła ze spokojem zjeść, co uczyniła.
Wkładając sobie kanapkę do ust sięgnąłem po telefon, który akurat zawibrował. Odblokowałem go, jakże trudnym znakiem, który przedstawiał pierwszą literę mojego imienia przed zmianą.
Wszedłem szybko w wiadomości, gdzie ukazał mi się numer siostry, oraz nazwa "Ta co nigdy nie istniała".
Odpisałem na wiadomość, dotyczącą przyjazdu i rzuciłem telefon na koniec szafki.
- Co to za rzucanie elektroniką?
- Tandetna wiadomość, więc należało mu się.
- Te przedmioty też mają uczucia! - krzyknęła, przez co zakrztusiłem się kanapką.
Wziąłem kawę z blatu, a następnie popiłem to, co nie przeszło mi przez gardło.
- Kobieto, ty chcesz mnie zabić. Planowałaś to prawda? - uniosłem brew i nim się obejrzałem oberwałem z łokcia pod żebra.
- Umieram, umieram.. czy kiedykolwiek zagram jeszcze na harmonijce? - po tych słowach padłem na łóżko udając trupa.
- Bardzo dorosłe zachowanie, panie Alves - skwitowała.
- No widzisz, też muszę mieć coś jeszcze z dziecka, bo bym chyba oszalał.
- Nie miałeś przypadkiem umrzeć? - zapytała się ze śmiechem.
- A tak, przepraszam - rzekłem i wyciągnąłem lekko język na bok.
- Mam z tobą trzy światy - dziewczyna po wypowiedzeniu tych słów zaczęła mnie łaskotać, przez co w pewnym momencie złapałem ją za nadgarstki.
- Proszę pani. - chwyciłem oba nadgarstki w jedną dłoń po czym sięgnąłem po telefon, aby sprawdzić godzinę. - jest ósma, co oznacza, że przez prawie godzinę nie zrobiliśmy praktycznie nic. Ja teraz udam się do siebie, aby wziąć prysznic, a ty jak się też ogarniesz i zmyjesz resztki makijażu przyjdziesz do mnie. Obejrzymy coś, bądź zagram ci na harmonijce. Nie, nie na flecie - ostatnie zdanie wypowiedziałem widząc jej minę.
Zsadziłem ją z kolana, a następnie wstałem z łóżka szukając po pokoju moich spodni, które znalazłem na szafce po drugiej stronie.
Uśmiechając się pod nosem wcisnąłem się w nie i zapiąłem pasek, który ewidentnie mi jeszcze w tej chwili przeszkadzał.
Z poszukiwaniem koszuli, nie miałem problemu, gdyż przygarnęła ją sobie suczka dziewczyny, przez co pokręciłem tylko głową odbierając co moje.
Założyłem ją, ale nie miałem ochoty jej zapinać.
- Przyjdź niedługo - powiedziałem dopijając jeszcze na szybko kawę, a następnie cmokając ją szybko.
***
Wychodząc z pomieszczenia, miałem nadzieję, że szybko znajdę się w swoim pokoju, ale zatrzymała mnie pewna osoba.
- Neymar, takie jest twoje prawdziwe imię prawda? - znałem ten głos, kiedy ostatnio ją zezwałem.
- Nie, jestem Diego.
- Mój tatuś, jedzie tutaj aby cię przekonać do sprzedaży Asesino - rzekła przyglądając mi się oraz podchodząc bliżej.
- Już to mówiłem nie odkupisz go. Przyjaciół i rodziny się nie sprzedaje - rzekłem ostro, więc głos rozniósł się po korytarzu.
- Diego, nie bądź taki - przejechała w tej chwili po moim odsłoniętym torsie.
- Możesz się odwalić? Mam dziewczynę i nie maraj mnie! - krzyknąłem, odchodząc wkurzony. Stella, mówiła coś jeszcze, jednak jej już nie słuchałem, mając nadzieję, że tej wymiany zdań nie słyszała Venus.
Gdy przekroczyłem próg pokoju, swoje kroki skierowałem od razu w stronę łazienki. Potrzebowałem ochłody. Nie mogłem pozwolić aby ktokolwiek mnie wkurzał takimi bezsensownymi rzeczami.
Kiedy wychodziłem tylko w ręczniku z pomieszczenia, dostrzegłem Ves, siedzącą w fotelu, która wymarała z szafki jeden z komiksów Marvela, który ją chyba pochłonął...
Zależy mi na dziewczynie, bo nie spotkałem jeszcze takiej jak Venus.
Jest śliczna, słodka, rozumie mnie, a ja w większości ją, choć kobiety bywają skomplikowane. Nie mam ochoty jej stracić, przez co posunąłem się tylko do jej przyjemności, siebie po prostu zlałem. Nie ważne, że jeśli jej jęki by były dłuższe to sam bym nie wytrzymał, gdyż to już wystarczająco mnie podniecało.
Teraz leżę przytulając dziewczynę, która usnęła szybko w moich ramionach. Bawię się delikatnie jej włosami, aby się nie zbudziła, gdyż jej organizm jest teraz wymęczony.
Nim sam zasnąłem pocałowałem ją w czoło i przez prawie całą noc gładziłem jej plecy.
***
Moje powieki uniosły się leniwie, gdy Venus złozyła na nich powitalny pocałunek.
Spoglądając na nią dostrzegłem lekki nieład na głowie oraz, to że prócz bluzy i koszulki miała same majtki. Dlaczego ona nakręca mnie z samego rana.
Zakładając nogę na nogę moje myśli zakrzątało tylko jedno zdanie:
- Spocznij chuju!
On miał na to wyjebane, tak jak na większość mych myśli, które nie dotyczyły szarookiej.
- Jak się czujesz? - pytanie to zadałem po chwili kiedy w końcu oderwałem wszelkie myśli od niej.
- Bardzo dobrze.
- To super.
Spodziewałem się odpiwiedzi, że będzie obolała, bądź, że źle się czuje po tym co stało się w nocy, ale słysząc jej odpowiedź byłem zadowolny. Przynajmniej nie wzięła mnie za napalonego nastolatka.
- Jednak nie myśl, że zostawię cię bez rewanżu - to zdanie dotarło dopiero do mnie po chwili. Venus chce się zabawić, ciekawiło mnie kiedy to nastanie, jednak nie spodziewam się najbliższych terminów, gdyż zawsze mogła być wewnętrznie zdegustowana i nie musiała mi tego mówić.
Podniosłem się do siadu, gdzie jedynym przykrytym przez pościel miejscem był mój pas. Zabierając kanapkę z talerza, spostrzegłem, że Ves wlepiła we mnie wzrok i jest nieobecna. Nie mam pojęcia co ona we mnie widzi, wyglądam strasznie, a charakter w tych czasach jest staczany gdzieś na koniec, lecz warto próbować.
- Zjesz coś czy będziesz pożerała mnie wzrokiem? - wypaliłem widząc ją w tym stanie.
- Druga opcja bardzo mi się podoba - rzekła siadając mi na kolanie i porywając kęsa kanapki.
- Czy pani Clarks, nie przyniosła swojego jedzenia? - zapytałem unosząc delikatnie brew.
- Przyniosła, proszę pana, jednak muszę stwierdzić, że pańskie smakuje lepiej - zaśmiała się, co również uczyniłem, a następnie podałem jej kolejną kanapkę, którą mogła ze spokojem zjeść, co uczyniła.
Wkładając sobie kanapkę do ust sięgnąłem po telefon, który akurat zawibrował. Odblokowałem go, jakże trudnym znakiem, który przedstawiał pierwszą literę mojego imienia przed zmianą.
Wszedłem szybko w wiadomości, gdzie ukazał mi się numer siostry, oraz nazwa "Ta co nigdy nie istniała".
Odpisałem na wiadomość, dotyczącą przyjazdu i rzuciłem telefon na koniec szafki.
- Co to za rzucanie elektroniką?
- Tandetna wiadomość, więc należało mu się.
- Te przedmioty też mają uczucia! - krzyknęła, przez co zakrztusiłem się kanapką.
Wziąłem kawę z blatu, a następnie popiłem to, co nie przeszło mi przez gardło.
- Kobieto, ty chcesz mnie zabić. Planowałaś to prawda? - uniosłem brew i nim się obejrzałem oberwałem z łokcia pod żebra.
- Umieram, umieram.. czy kiedykolwiek zagram jeszcze na harmonijce? - po tych słowach padłem na łóżko udając trupa.
- Bardzo dorosłe zachowanie, panie Alves - skwitowała.
- No widzisz, też muszę mieć coś jeszcze z dziecka, bo bym chyba oszalał.
- Nie miałeś przypadkiem umrzeć? - zapytała się ze śmiechem.
- A tak, przepraszam - rzekłem i wyciągnąłem lekko język na bok.
- Mam z tobą trzy światy - dziewczyna po wypowiedzeniu tych słów zaczęła mnie łaskotać, przez co w pewnym momencie złapałem ją za nadgarstki.
- Proszę pani. - chwyciłem oba nadgarstki w jedną dłoń po czym sięgnąłem po telefon, aby sprawdzić godzinę. - jest ósma, co oznacza, że przez prawie godzinę nie zrobiliśmy praktycznie nic. Ja teraz udam się do siebie, aby wziąć prysznic, a ty jak się też ogarniesz i zmyjesz resztki makijażu przyjdziesz do mnie. Obejrzymy coś, bądź zagram ci na harmonijce. Nie, nie na flecie - ostatnie zdanie wypowiedziałem widząc jej minę.
Zsadziłem ją z kolana, a następnie wstałem z łóżka szukając po pokoju moich spodni, które znalazłem na szafce po drugiej stronie.
Uśmiechając się pod nosem wcisnąłem się w nie i zapiąłem pasek, który ewidentnie mi jeszcze w tej chwili przeszkadzał.
Z poszukiwaniem koszuli, nie miałem problemu, gdyż przygarnęła ją sobie suczka dziewczyny, przez co pokręciłem tylko głową odbierając co moje.
Założyłem ją, ale nie miałem ochoty jej zapinać.
- Przyjdź niedługo - powiedziałem dopijając jeszcze na szybko kawę, a następnie cmokając ją szybko.
***
Wychodząc z pomieszczenia, miałem nadzieję, że szybko znajdę się w swoim pokoju, ale zatrzymała mnie pewna osoba.
- Neymar, takie jest twoje prawdziwe imię prawda? - znałem ten głos, kiedy ostatnio ją zezwałem.
- Nie, jestem Diego.
- Mój tatuś, jedzie tutaj aby cię przekonać do sprzedaży Asesino - rzekła przyglądając mi się oraz podchodząc bliżej.
- Już to mówiłem nie odkupisz go. Przyjaciół i rodziny się nie sprzedaje - rzekłem ostro, więc głos rozniósł się po korytarzu.
- Diego, nie bądź taki - przejechała w tej chwili po moim odsłoniętym torsie.
- Możesz się odwalić? Mam dziewczynę i nie maraj mnie! - krzyknąłem, odchodząc wkurzony. Stella, mówiła coś jeszcze, jednak jej już nie słuchałem, mając nadzieję, że tej wymiany zdań nie słyszała Venus.
Gdy przekroczyłem próg pokoju, swoje kroki skierowałem od razu w stronę łazienki. Potrzebowałem ochłody. Nie mogłem pozwolić aby ktokolwiek mnie wkurzał takimi bezsensownymi rzeczami.
Kiedy wychodziłem tylko w ręczniku z pomieszczenia, dostrzegłem Ves, siedzącą w fotelu, która wymarała z szafki jeden z komiksów Marvela, który ją chyba pochłonął...
Venus?
898
898
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz