- Chcesz się zamienić? - usłyszałem nagle śpiący głos dziewczyny.
- Nie, jeszcze tylko godzina - wiedziałem, że tyle jestem jeszcze w stanie przejechać i nie zasnąć za kółkiem.
- Okey.
Ves zaczęła mi opowiadać, o tym co mogę zobaczyć jak dojedziemy na miejsce. Byłem trochę zszokowany tym co ona mówi, gdyż większości rzeczy nie widziałem kilka lat. Z resztą kiedy ja ostatnio byłem w Pilar.. Na tę myśl odrobinę się zwiesiłem, ale zacząłem ponownie wsłuchiwać się w jej cudny głos, kiedy zaczęła mówić o zachowaniu jej rodziców. Cóż, jej ojciec jest typową głową rodziny, który nie pozwoli, aby pierwszy lepszy dorwał się do jego córki.
***
Po dotarciu na miejsce i przywitanie się z jej matką, dziewczyna weszła do pokoju i kazała mi iść jako pierwszemu się ogarnąć, wchodząc do łazienki byłem w lekkim szoku. Dom jest w całości murowany, a to wszystko jest cudnie zdobione. Patrząc z perspektywy, co znajduję się tam, gdzie praktycznie mnie nie ma, to mogę powiedzieć jedną rzecz. Mamy na pewno o wiele lepszą pogodę - uśmiechnąłem się pod nosem, po czym wszedłem pod prysznic. Wyjąłem z kosmetyczki żel, który spakowałem o zapachu bergamotki połączonej z różnorakimi przyprawami, cóż tak było przynajmniej napisane na flakoniku Hugo Bossa. Spędziłem tam dłuższą chwilę, ale potrzebowałem odprężenia, od tego siedzenia w fotelu.
Nie było to wcale przyjemne.
Wyszedłem z łazienki odświeżony, a na sobie miałem tylko szare dresy, które akurat wolałem, gdyż bokserki na tę chwilę za bardzo pokazują to czego nie mają.
- Czekam - gdy to powiedziałem położyłem się na łóżko dziewczyny podziwiając jej pokój, nie powiem, że był mały, gdyż bym skłamał. Urządzony prosto ale w ładnym stylu, co mi się podobało.
Kiedy ta wróciła i ułożyła się obok, powiedziałem ciche dobranoc, po czym przytuliłem ją, udając się w objęcia morfeusza.
***
Jak zwykle wstałem wcześnie, cóż nawet za wcześnie, ale ten czas przynajmniej wykorzystam na to, aby się spokojnie ogolić i wyglądać tutaj jak jakiś normalny człowiek. Szczerze nie wiedziałem w co ja mam się tutaj ubrać. Jej matka wygląda na kobietę biznesu, a ojca jeszcze nie poznałem, w sumie sam nie wiem czy chcę to robić. Co jeśli okaże się, że skreśli mnie po zobaczeniu mnie. Nie każdy lubi tunele. Jak dobrze, że przed przyjazdem do akademii wyjąłem kolczyki, z którymi ma pewno wyglądałbym gorzej. Nie czekając dłużej podszedłem do walizki i odpiąłem zamek aby sprawdzić, czy mam coś w miarę odpowiedniego. Jedyny plus tego wszystkiego, że częściej chodzę w koszulach, niż koszulkach, przez co wziąłem ich więcej.
Zdecydowałem się jednak na standardowy zestaw, który zakładam kiedy nie wiem co założyć.
Zabierając rzeczy wszedłem do łazienki i nucąc sobie pod nosem piosenki zacząłem się golić, a następnie ułożyłem włosy, które po nocy straszyły.
Kiedy moja głowa wyglądała perfekcyjnie ubrałem czarną koszulę, którą podpiąłem pod samą szyję, lepiej się wtedy w nich czuję.
Na nogi zaciągnąłem ciemne jeansy w które wciągnąłem ową koszulę, a następnie zapiąłem pasek, a na ramiona zarzuciłem jeszcze sportową marynarkę. Mam nadzieję, że nie wyglądam jak wieśniak.
Wychodząc z łazienki dostałem kilka wiadomości od matki oraz brata. Wszystkie dotyczyły tego samego. Co robię i kiedy w końcu przylecę, bo mama się martwi. Wywracając oczami siadłem do stolika stojącego nieopodal łóżka i odpisywałem na maila z ubezpieczalni.
Po niedługim czasie dziewczyna wstała i zaczęła się słodko przeciągać.
- Cześć kotku - uśmiechnąłem się siadając na łóżku i całując ją w czoło.
- Już nie śpisz? - zdziwiła się dziewczyna.
- Mój zegar biologiczny najwidoczniej nie chce pozwolić na to, abym spał dłużej.
- Od której jesteś na nogach? - zapytała.
- Od... - spojrzałem na zegarek, który znajdował się na mej ręce, gdyż ubrałem go w międzyczasie - godziny.
- Która jest w ogóle?
- Dziewiąta - zaśmiałem się. - Wstawaj leniu.
- Daj mi jeszcze chwilkę, proszę - przewróciła się na bok.
O nie nie będzie takiego spania.
Wziąłem ją na ręce i wyszczerzyłem się.
- Diego, odłóż mnie! - krzyknęła śmiejąc się.
- Wstawaj.
Dziewczyna nie chętnie zwlokła się z łóżka i poszła się przebrać do łazienki, a następnie stwierdziła, że idziemy coś zjeść, bo na pewno nie ma jej rodziców w domu.
Wchodząc jednak do kuchni zastaliśmy ich.
- Dzień dobry - przywitałem się grzecznie, a dziewczyna rzuciła cześć w ich kierunku.
Bez zastanowienia dziewczyna lekko pociągła mnie za nadgarstek, bo jej chyba za bardzo nie chciało się rozmawiać z rodzicami.
Kiedy mieliśmy śniadanie na talerzach zasiedliśmy do stołu i zaczęliśmy spożywać swoje posiłki.
Nie obyło się od pytań matki Venus, na co odpowiadałem, bo niegrzeczne było by gdybym wzruszał ramionami, czy też mruczał byle co pod nosem.
Po zjedzonym posiłku, dziewczyna chciała mi pokazać stajnie, gdy już byliśmy przy drzwiach wyjściowych, zatrzymał nas jej ojciec.
- Diego, chciałbym porozmawiać z córką chwilę na osobności, jak możesz, to prosiłbym abyś wyszedł.
- Dobrze - skinąłem głową i opuściłem dom spoglądając co dzieje się w oddali. Piękny teren, jednak z taką pogodą, to różnie bywa. Brazylia jest za to bardzo ciepła o tej porze roku, więc z chęcią położył bym się na plaży i popatrzył na wodę, bądź bezchmurne niebo, gdzie widać piękne gwiazdy.
Rozmarzyłem się trochę, więc nie spostrzegłem, kiedy Venus dołączyła do mnie.
- Chodź - uśmiechnąłem się.
- Z wielką chęcią.
Ruszyliśmy do stajni, gdzie po drodze dziewczyna pokazywała mi przeróżne obiekty, a ja podziwiałem to wszystko, przy okazji nie chciałem się wypytywać co mówił jej ojciec, w końcu to ich prywatna sprawa. Po wejściu zobaczyłem tam piękne konie, choć moje oczy przykuł bułany koń, który starał się, otworzyć swój boks. Jak ja uwielbiam takie zwierzęta.
Dziewczyna zaczęła opowiadać mi o tym miejscu, jak i o samych koniach.
- A ten? - zapytałem zbliżają się do wałacha, który miał tabliczkę z imieniem przy boksie.
Swoją drogą miął ciekawie imię brzmiące Silent Killer. Cóż z tego co opowiadała dziewczyna większość koni, ma tutaj przyjazne do ucha imiona, ale Cichy zabójca zaczął mnie coraz bardziej interesować.
- Wałach, pięcioletni koń, który nie lubi za bardzo siedzieć w boksie, a większość boi się go dosiąść, więc zazwyczaj chodzi tylko na karuzeli, albo biega jak szalony.
Wziąłem smakołyk do ręki i podałem mu, a on zjadł ze smakiem, przez co dziewczyna spojrzała na mnie jak na ufo.
- A ode mnie nic nigdy nie chciał zjeść - powiedziała marszcząc brwi.
- Może nie jest taki zły - rzekłem i się uśmiechnąłem.
Po dłuższym spacerze, jednogłośnie stwierdziliśmy, że wybierzemy się na przejażdżkę, a później skoczymy na jakieś ciasto, gdzie postanowiłem, że to ja będę płacił.
Wchodząc ponownie do stajni, dziewczyna wskazała mi konie, z których mam wybrać, jednak ja uparcie stwierdziłem, że z chęcią spróbuję wsiąść na Silent Kilera, który gdy tylko usłyszał teren uniósł uszy i patrzył w naszym kierunku.
Potrzebowałem trochę wyzwania jak i adrenaliny, gdyż miałem jej za mało po jeździe na bykach.
Dziewczyna nie chętnie się zgodziła na mój pomysł.
- Nic mi nie będzie przecież. Aż takim wariatem nie jestem, aby się zabić - lekko się uśmiechnąłem do niej.
- Przepraszam, a byki to nie było targnięcie na swoje życie? - zapytała robiąc złowieszczą minę.
- Było, ale nie zginąłem. Nie dąsaj się już - pocałowałem ją delikatnie ale jednocześnie przekazując masę uczucia.
Ruszyliśmy w końcu teren, gdzie koń był bardzo posłuszny, wystarczyło poluźnić mu lekko wodze. Ja przy okazji wyciągnąłem nogi ze strzemion i uśmiechnąłem się do dziewczyny, która sama była zdziwiona, że ten koń nic nie robi, a każdy twierdzi, że to wariat, gdyż podczas przejścia gdziekolwiek rzuca się, przy okazji zauważyłem, że nie lubi czapraka.
- To co ścigamy się? - zaproponowała.
- Pewnie, czemu nie - lekko się uśmiechnąłem, a następnie popędziłem konia. Nie był on demonem prędkości, ale jechaliśmy mniej więcej na równi, w pewnym momencie ona zwolniła i powiedziała:
- Diego, ojciec mi mówił, o...
Venus?
Proszę ;3
1293
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz