12.24.2018

Od Diego CD Venus

Widząc, że dziewczyna wchodzi na koral z dzikim ogierem, byłem cholernie wkurzony na siebie, że jej na to pozwoliłem. Przecież to jest najprostsza śmierć jaką będę miał okazję zobaczyć.
Gdy ten chciał ją ugryźć myślałem, że zaraz tam wejdę i ją po prostu zabiorę, jednak ta dalej z nim grała w swoją grę. 
Nie docierało do mnie, to co ona właśnie zrobiła. Sam bym w życiu tego nie zrobił, rozumiem.. wykupionego konia który jest dość nie swój i ma humory, ale nie mustanga, który przed chwilą tutaj przybył. 
Słysząc, że chce się odegrać za byki zaczęło się we mnie gotować. No chyba sobie kpisz. Chciałem się wykłócać, ale po prostu nie umiałem. Bałem się o nią, jednak uległem, za co skarciłem sam siebie w myślach. 
Ruszając na arenę, nie byłem pewien czy chcę na to patrzeć, ale zostałem, nie chciałem aby myślała, że jestem jakimś tchórzem. Zasiadłem na bramce i obserwowałem co ona robi. Byłem zaskoczony, gdyż nie spodziewałem się tego, co właśnie działo się na arenie. 
Dziewczyna ujeździła konia, po czym do mnie podeszła, kładąc swoje dłonie na mojej klatce piersiowej, przez co trochę się spiąłem. 
- Podobało się? - zapytała, a ja odwróciłem się do niej, a następnie wziąłem na ręce aby usadzić ją na barierce. 
- Podobało, ale i tak wolę mućki - uśmiechnąłem się - nie spodziewałem się, że tak ładnie ci pójdzie - mruknąłem i ją pocałowałem, a ta zarzuciła mi ręce na kark. Siedzieliśmy tak chwilę, bo nikt nam nie przeszkadzał. Kiedy zaczęło brakować powietrza oderwaliśmy się od siebie. 
- Mój skarb - lekko się uśmiechnąłem po czym pomogłem jej zejść i ruszyliśmy do domu, gdyż ona musiała się spakować, a ja zabrać jeszcze kilka rzeczy, których oczywiście nie wziąłem, jadąc tam za pierwszym razem.
*** 
W między czasie pojechaliśmy jeszcze w teren i pośmialiśmy przez kilka godzin, ale nadszedł czas powrotu do rutyny, gdzie będziemy przyjmować wszelkie lekcje. Chyba, że mi się nie będzie chciało przyjść na jakieś, wtedy zrobię sobie małe wagary, za które mam nadzieję nie wylecę. 
Odstawiając konie do boksów, stwierdziliśmy, że będziemy się już zbierać. 
Godzina dwudziesta, więc na miejsce przybędziemy około drugiej w nocy. Jedyny plus tego jest taki, że nie będzie korków. 
Zabrawszy ze sobą plecak, ruszyłem do pokoju dziewczyny, gdzie najpierw zapukałem. 
- Wejdź - usłyszałem, więc wszedłem do środka. 
- Gotowa? 
- Jakoś nie chce mi się wracać do akademii. 
- Wiesz mi też nie, ale wypadałoby - zaśmiałem się i przyciągnąłem stojącą dziewczynę do siebie i pocałowałem kark.
- Coś byś chciał? 
- Ja, nic nie chcę, czy ja czegoś kiedyś chciałem? - mruknąłem i przygryzłem lekko płatek ucha dziewczyny. 
- Diego... - usłyszałem swoje imię.
- Dobrze proszę pani, daję już ci spokój - lekko się uśmiechnąłem i odsunąłem biorąc jej bagaż. - weź psa, będę przy samochodzie - po tych słowach wyszedłem z pomieszczenia i ruszyłem na dwór.
Spakowałem bagaże i opierając się o maskę samochodu zapaliłem papierosa, w oczekiwaniu za dziewczyną.
Ta przyszła po niedługim czasie, a ja zdążyłem już dawno wypalić papierosa. 
- Paliłeś, czuję. Mówiłam ci, że jak palić, to we dwoje! - obrażona spakowała psa i wsiadła do samochodu, co też zrobiłem.
Odpaliłem wóz i ruszyłem zastanawiając się, co będziemy robić jak wrócimy. Znaczy, ja pewnie pójdę spać, ale czy wstanę na lekcje. 
***
Trzy godziny później, musieliśmy wjechać na stację, gdyż w lambo zaświeciła się lampka od paliwa, a ja zacząłem pomału przysypiać za kółkiem, przez co musiałem strzelić sobie kawę.
- Chcesz coś? 
- Nie, dzięki.
Ruszyłem zapłacić za paliwo i kupić przy okazji kawę, oraz herbatę, dla Venus.
- Proszę - wręczyłem jej kubek.
- Nie chciałam... 
- Marudzisz, mogłaś powiedzieć, żeby podkręcić ogrzewanie, a nie marzniesz.
- Ale mi jest ciepło - rzekła uśmiechając się.
- Tak, wmawiaj sobie, z resztą.. chciałem ci zaproponować, żebyś zasiadła za kółkiem, ale cóż, widzę, że się nie nudzisz i nie chcesz prowadzić - lekko się uśmiecham i macham jej kluczykiem przed nosem. To jak? - uśmiecham się szeroko. 
Patrząc na dziewczynę, wiedziałem, że się bije z własnymi myślami.
- Nie chcę, spojrzała w okno.
- Najpierw się o to zakładałaś, a teraz nie chcesz prowadzić? Do akademii mamy jeszcze trzy godziny, więc mogłabyś prowadzić do końca - wyszczerzyłem się po czym napiłem się kawy i oczekiwałem na odpowiedź, której nadal nie dostałem.

674 
Venus? Wybacz, że krótkie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz