Ciesząc się z przejazdu i po zajęciu się klaczą oglądałam następne przejazdy innych którzy chcieli też ryzykować by zdobyć jak najlepszy czas na czysto lecz ich starania w większości szły na marne. Kończyło się to wieloma zrzutkami, a niektóry z kolei woleli przejechać wolniej. Nie wierze w to że pojechałam jak jedyna najszybciej... Przecież ja nawet dobrze skakać nie umiem! Reker na pewno mnie pobije jak zawsze pomyślałam patrząc na końcówkę przejazdu Petra Tewleya, który przejechał z jedną zrzutką na pięknym gniadym ogierze rasy Hanowerskiej o imieniu Chadino. Był to ogier, który miał osiem lat i był po ojcu Safari d Auge oraz matce Talitha.
- Dziękujemy za przejazd Petra Tewleya na koniu Chadino - odezwał się komentator, na co widzowie odezwali się lekkimi brawami dziękując tym samym za przejazd który mogli obejrzeć - Czas 74.23, co daje 22 miejsce - dodał, a zawodnik wyjechał z parkuru. Po chwili pojawił się na parkurze inny zawodnik na karym ogierze o imieniu Turbo Expres. Dziwne imię ale cóż z hodowcami koni którzy nadają imiona lepiej się nie sprzeczać...
- Kiedy wystąpi Reker? - spytałam pani Hils która stała ze mną przy barierce.
- Powinien zaraz po tym zawodniku - poinformowała mnie na co skinęłam lekko głową.
- Martwię się że ze stresu może źle pojechać... Jest zżyty z Jay'em i jego wypadek mógł spowodować u niego brak chęci wygranej - powiedziałam swoje obawy.
- Obyś się myliła... - odezwała się po chwili ciszy po czym znowu zamilkła.
Zwycięstwo dało by naszej akademii fundusze na jej rozbudowanie, nie mówiąc o opłatach jakie akademia musiała ponosić. Reker ogarnij się tylko i daj z siebie wszystko... pomyślałam martwiąc się o jego stan. Chciałam z nim porozmawiać ale nie miałam na to czasu. Może bym go jakoś podniosła na duchu czy coś w tym stylu. Niby mogliśmy wygrać z jedną zrzutką bo tamta akademia miała dwie a reszta miała po więcej zrzutek ale i tak było wielkie ryzyko.
- A teraz na parkurze powitajmy Rekera Blackfreya... - mówił tam jeszcze imię konia ale ja nie słuchałam już tego, tylko trzymałam mocno kciuki za Rekera, który był nieco nieobecny przez co się zmartwiłam jeszcze bardziej. Pewnie gdyby mógł to by pojechał do Jay'a pomyślałam szybko, kiedy to chłopak dał sygnał że jest gotów do startu.
- Nie jest zbyt skupiony - usłyszałam nagle głos Willa który nagle pojawił się obok mnie.
- To prawda ale powinien dać sobie radę... Niezbyt się raczej lubicie - odparłam patrząc dalej na to jak Reker właśnie pokonał pierwszą przeszkodę czyli okser.
- Stare dzieje... - westchnął bardziej opierając się o białą barierkę.
- Macie jakieś osobiste porachunki? - spytałam widząc jak koń chłopaka pokonuje stacjonatę i zaczyna jechać na szereg podwójny złożonego z oksera i stacjonaty.
- Nie nazwałbym tego porachunkami... Raczej on ma do mnie urazę i się dąsa - odparł z jakby niechęcią lekką w swoim głosie, podczas gdy na okserze było można usłyszeć dość mocne puknięcie w drąg, a po chwili i na stacjonacie, gdzie drąg niebezpiecznie się zakołysał ale na szczęście nie spadł.
- Skoro na Ciebie mruczy to chyba coś mu tam zrobiłeś że to burzliwie zapamiętał... On raczej nie jest typem który z byle jakiego powodu się obraża od tak - mówiąc to delikatnie pstryknęłam palcami, a w tym czasie Reker pokonał szybko kolejny okser.
- Byliśmy wtedy młodzi i rywalizowałem z nim choć bylem w młodszej klasie niż on... Dokuczałem mu tam i dogryzałem bo zazdrościłem mu że jest niemalże we wszystkim najlepszy... Szczenięce myślenie ale cóż czasu nie cofnę, a i ja nie zagrzałem długo miejsca po niej - mówiąc to zmienił pozycję, przerzucając cały ciężar ciała na na lewą nogę, a prawą wysunął lekko do przodu.
- Rywalizacja jest zdrowa o ile jest uczciwa -odparłam jedynie na jego słowa na co skinął lekko głową, co dostrzegłam kątem oka.
Patrząc dalej na przejazd chłopaka zobaczyłam że znajdował się już blisko przeszkody numer jedenaście. Niestety nieco źle wykalkulował szansę swojego konia albo po prostu się zamyślił na chwilę gdyż jego ogier przy takiej prędkości i niezbyt właściwym kontrolowaniu po przez wodze, miał zbyt bliski odskok, przez co zderzył się z drągami i je po prostu skosił. Na widowni było można usłyszeć zawód widzów że chłopak stracił szansę czystego przejazdu. Patrząc na wielki ekran który ukazywał w przybliżeniu przejazd Rekera, ujrzałam cztery wielkie punkty karne, a po chwili znów spojrzałam szybko na parkur gdzie już bardziej kontrolując konia, chłopak przeskoczył ostatnią przeszkodę na czysto. Po chwili na trybunach rozległy się brawa, a ja w tym czasie szybko poszłam do stajni by sprawdzić jak się czuje chłopak. Po nim było jeszcze tylko dwóch zawodników więc jeszcze musieliśmy trzymać kciuki byśmy wygrali ale cóż zawody są nieprzewidywalne i zawsze coś może się nieoczekiwanego stać w tym złym jak i dobrym słowa znaczeniu.
Wchodząc do stajni od razu skierowałam swoje kroki do boksu chłopaka gdzie właśnie zajmował się swoim koniem i go oglądał czy aby nic sobie nie zrobił, gdy zderzył się z przeszkodą czyli w tym wypadku okserem.
- Nic mu się nie stało? - spytałam podchodząc do boksu. Spojrzał na mnie chwilę po czym znowu wrócił do sprawdzania przednich nóg konia.
- Nie - odparł krótko i dość ostro dając mi znak że nie chce ze mną rozmawiać.
- Nie bądź taki... Wszyscy jesteśmy przybici wypadkiem Jay'a - powiedziałam patrząc na jego poczynania.
- Nie mam ochoty gadać - burknął.
- Wiem o tym... - westchnęłam lekko - Chcę tylko wiedzieć czy aby na pewno wszystko w porządku... Nie złość się bo nikt nie mógł przewidzieć wypadku Jay'a nawet Ty - dodałam.
- Mylisz się - odparł krótko znowu.
- Reker nie możesz się obwiniać... - zaczęłam ale mi przerwał
- Będę bo mogłem coś zrobić - niemalże wrzasnął przez co koń niespokojnie zastrzygł uszami.
- Nie, nie mogłeś... Gdyby człowiek wiedział że złamie nogę to by usiadł i tak jest i w tym przypadku - powiedziałam widząc ja bierze ścierkę by wytrzeć nieco konia.
- Porównujesz wypadek Jay'a do jakiejś głupiej nogi? - prychnął zły.
- Wiesz o co mi chodzi... - westchnęłam - Dobra ochłoń najpierw - mówiąc to poszłam sobie dając mu czas. Przy okazji poszłam sprawdzić jak się ma Touch Down oraz Carisma, gdzie dopadł mnie pan Pol.
- I jak on się czuje? - spytał, a ja przez chwilę nie zrozumiałam.
- Mój koń? - spytałam.
- Niee.... Reker - nakierował mnie.
- Sama nie wiem... - przyznałam - Co chwilę burczy i jest zły ale to raczej normalne. na pewno się bardzo obwinia o jego stan - dodałam.
- Pewnie tak skoro są przyjaciółmi. Mamy pomysł by odwiedzić Jay'a w szpitalu więc może go to ucieszyć... Powiedz mu o tym później jak nieco ochłonie ale na razie się zbierajcie bo niedługi będzie wręczenie nagród więc za góra dziesięć minut chcę was widzieć na parkurze z końmi - mówiąc to szybko wyszedł, a ja stałam tak jeszcze przez chwilę w miejscu. Nawet nie zdążyłam się zapytać które miejsce zajęliśmy.... Powiedzieć mu to wszystko? Prędzej on mnie zje niż ja mu to wszystko powiem pomyślałam szykując klaczkę, po czym znowu poszłam do niego by go o wszystkim poinformować.
- Mamy być zaraz na parkurze na rozdanie nagród - poinformowałam go - Pomóc Ci później przy koniu Jay'a? Po skończonych zawodach chcemy pojechać do szpitala i zobaczyć jak się ma Jay... Będziesz chciał jechać? - spytałam patrząc na niego i czekając na jego reakcję.
< Reker? ;3 które miejsce zajęliśmy? Kto miał najlepszy czas? xdd I co zgodzisz się na obydwie rzeczy? xdd >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz