Stanęłam na ziemi i wtedy zobaczyłam mężczyznę zmierzającego w naszą stronę.
-Witaj w domu, myślałem, że to jakieś bydłokrady, więc wyszedłem zobaczyć co się dzieje.- Powiedział do chłopaka, który stał obok mnie.
-Na bydłokrada nie wyglądam, więc możesz wracać, ja wszystko pozabieram.- Powiedział chłopak, a mężczyzna w bokserkach i uroczych kapciach wrócił do domku.
Z wyglądu obstawiałabym, że ma maksymalnie osiemnaście lat. To był zdecydowanie młokos.
Chłopak powiedział, że mogę wypuścić psa co też zrobiłam. Suczka zaczęła wesoło biegać i machać ogonem jednak nie zwróciłam na niej zbytniej uwagi. Diego wziął moje bagaże i zaprowadził mnie do pokoju. Były to pierwsze, drewniane drzwi od lewej.
-To tutaj. Mam nadzieję, że nie zawiedziesz się standardami, tu nie
będzie pościeli z kaszmiru, ale masz łazienkę w pokoju.- Zaśmiał się.-
W razie jakichkolwiek pytań jestem obok - Puścił mi oczko i wszedł do pokoju naprzeciwko.
Weszłam do pomieszczenia i pierwsze co mi się rzuciło w oczy to klimat pomieszczenia. Był utrzymany w przytulnych brązach. Zorientowałam się co gdzie jest i wyszłam z pokoju, by spytać o coś Diega. Otworzyłam drzwi bez pukania co można był uznać za lekki błąd.
-Diego, bo chciałam...- Zabrakło mi słowa, gdy zobaczyłam chłopaka.
Jego plecy zdobił piękny tatuaż skrzydeł. Tył chłopaka nie był mocno umięśniony, ale było widać lekki zarys mięśni. Stałam dłuższy czas bez ruchu przyglądając się chłopakowi, który po chwili się odezwał:
-Nie, nie byłem w więzieniu. Zrobiłem tatuaż, bo miałem na to ochotę.
-Nawet o tym nie pomyślałam. Sama mam jeden.
Uchyliłam lekko spodnie ukazując koronę na biodrze. Chłopak lekko zdziwiony podniósł brew. Mój wzrok przeniósł się na lustro, w którym widziałam jego tors. Miał wiele ran. Brunet wyraźnie nie chciał tego pokazać, gdyż stał odwrócony tyłem. Podeszłam do niego i spytałam niepewnie:
-To po tym samym wypadku?
Lekko kiwnął głową, lecz nadal się nie odwrócił.
-Wolę ich nie pokazywać.- Powiedział.
Lekko odwróciłam chłopaka tak, że stał przodem do mnie i powiedziałam:
-Diego one są częścią ciebie, nie ma się czego wstydzić.
-Są obrzydliwe.
-Nieprawda.
Położyłam palce na jednej z nich na co się cały spiął i zaczęłam mówić, ciągle jeżdżąc po nich palcami.
-Widzisz dla ciebie są ohydne, ale one pokazują co przeszedłeś. Są kawałkiem twojej historii. Nie ma blizn bez Diega i nie ma Diega bez blizn tak? Tak czy siak bym cię zobaczyła bez koszulki na basenie czy przy jakiś zajęciach.
Lekko pokiwał głową i się uśmiechnął po czym spytał:
-To co chciałaś?
-Spytać się czy gdzieś idziesz.
-Mam zamiar pójść do stajni.
-Okej, to ja poczekam na korytarzu.
Wyszłam i oparłam się o ścianę, próbowałam zebrać myśli. Byłam z siebie dumna, że powiedziałam co myślałam i że się nie zawahałam. Z drugiej strony się zdziwiłam. Ciało chłopaka było zdecydowanie naruszone, pokaleczone, ale nadal wyglądało dobrze. Ja się pytam, jak?! Nie czekałam zbyt długo, gdyż po paru chwilach brunet wyszedł z pokoju. Wyszliśmy do stajni, która była częściowo spalona, jednak w części mniej naruszonej stało kilka koni. Były to najprawdziwsze mustangi. Zafascynowana podeszłam do jednego- był to siwek- i zaczęłam go głaskać. Niby mustang to zwyczajny koń, ale jednak się różniły co najmniej budową.
-Fergus.
-Co?
-Nazywa się Fergus.- Odparł lekko rozśmieszony chłopak, jednak nadal było widać, że jest zmartwiony zaistniałą sytuacją.
Przeszliśmy przez cały budynek, chłopak opowiadał mi co nieco o poszczególnych koniach i zdradzał ich imiona. Ze stajni przeszliśmy na wielką łąkę. Pasło się tam bardzo dużo bydła z cielakami. Pomyślałam, że na pewno Rima by się tu odnalazła. Dowiedziałam się, że te krowy noszą nazwę Texas Longhorn. Miały naprawdę imponujące rogi. Usiadłam na ogrodzeniu podobnie jak chłopak i poprawiłam kapelusz. Po chwili dołączył do nas inny chłopak- bodajże Francis. Nie wiedziałam o czym dokładnie rozmawiają gdyż mówili po portugalsku, więc po prostu patrzyłam na bydło. Po chwili usłyszałam kolejne kroki. Zza budynku wyłonił się chłopak z lekka podobny do bruneta. Znowu zaczęli nawijać po portugalsku, przewróciłam oczami, jednak nadal się nie odzywałam. Po paru minutach rozmowy usłyszałam:
-A kim jest ta dziewczyna?- Zapytał chłopak podobny do Diego.
Popatrzyłam się na niego i wyciągnęłam rękę mówiąc:
-Venus Nadzieja Clarks.
-Silvano Alves De Almeida Goes. Co tutaj robi taka osoba jak ty?
-Przyjechałam z Diego.- Tak, Diego, który aktualnie siedział i patrzył się przed siebie udając, że nas nie słucha.
-Może chciałabyś pewnego dnia zobaczyć nasze pokazy rodeo?- Puścił mi oczko.
Poczułam jak chłopak obok mnie wyraźnie się spina, nie wiedziałam o co chodzi.
-Jeśli Diego wyrazi chęci to może tak.
-To do zobaczenia.- Powiedział i z uśmiechem odszedł od nas.
Zwróciłam się w stronę chłopaka, który nadal wpatrywał się przed siebie. Lekko uścisnęłam jego dłoń na co się na mnie popatrzył.
-O co chodzi?
-Co?- Spytał.
-Czemu się tak spiąłeś jak przyszedł twój brat?
-Długa historia.
-Mamy dużo czasu.- Odpowiedziałam patrząc w jego oczy.
Przez chwilę siedział cicho.
-Pora wracać późno jest.
W przyjemnej ciszy wróciliśmy do domu i każdy się udał w swoją stronę. Wyciągnęłam z walizki krótkie spodenki i bluzkę, które miały mi służyć za piżamę. Położyłam legowisko Taboulet na ziemi i poszłam się myć. Łazienka nie była taka jakie spotykałam w swoim życiu, ale była ładna. Wzięłam szybki, ciepły prysznic, umyłam zęby i skierowałam się do łóżka. Może pokój nie był szczytem luksusu, ale podobało mi się w nim. Był przytulny i biło od niego ciepło. Położyłam się w łóżku i czekałam na sen, który nie chciał nadejść. Przeklnęłam się w myślach. Nigdy nie umiałam zasnąć w nowym miejscu pierwszej nocy. Nie było się co trudzić więc po cichu wyszłam z pokoju i zaczęłam chodzić po korytarzu. Patrzyłam na dosłownie wszystko. Obrazy, wykładzinę, ściany. Liczyłam okna kroki, ile metrów ma korytarz, ale nic z tego. Nie byłam ani trochę senna. Gdy przechodziłam po raz enty przez korytarz usłyszałam otwieranie drzwi. Wysunęła się zza nich głowa Diega.
-Dlaczego nie śpisz?- Spytał śpiącym głosem.
-Nie mogę spać.
<Diego?>
957
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz