12.25.2018

Od Diego CD Venus

Wchodząc do gabinetu, miałem nadzieję spotkać starszą panią, która zbada Venus i na końcu się do niej uśmiechnie, ale nie. Było totalnie na odwrót. Kobieta nachylają się pokazała swój wielki biust, który wręcz mnie aż cofnął. Dobra cycki są okey, ale na pewno nie w takim rozmiarze.
- W czym mogę pomóc, pana siostrze coś jest?
Powstrzymałem się od zaśmiana, ale Ves to co innego, ona po prostu prychnęła głośno na znak dezaprobaty.
- To nie jest moja siostra. Ves spadła w terenie i spuchła jej kostka.
Kiedy kobieta podeszła do dziewczyny, zastanawiałem się czy nie wyjść, albo chociaż nie rozpiąć na jeden guzik koszuli.
Widziałem dupę, wielkie dupsko jak u słonia. Zrobiło mi się źle, więc podszedłem do ściany, aby oddalić się od tych widoków. W tamtym momencie uciekałem wzrokiem dosłownie wszędzie.
- Po prostu źle stanęłaś i lekko naciągnęłaś kostkę. Dwa dni przerwy od jazdy i powinno być okej. Dodatkowo usztywniaj kostkę bandażem. - po tych słowach się wyprostowała a ja mogłem odetchnąć z ulgą, gdyż dowiedziałem się, że Ves nic poważnego się nie stało, a kobieta nie świeciła mi tyłkiem przed oczami.
- Apanu w czym mogę pomóc? - kobieta spojrzała na mnie i oblizała górną wargę. Nie powiem kobieta była dość ładna, ale nie lubię starszych od siebie, przez co chciałem rzucić już ładną wiązanką, lecz Ves mnie ubiegła.
- Widzisz skarbie, nic mi nie jest. Możemy iść - powiedziała sranowczo dziewczyna. Podałem jej dłoń i wyszedłem z nią na korytarz, gdzie zacząłem się głośno śmiać.
- Jakbyś widziała swoje miny - rzekłem śmiejąc się dalej, zwracając uwagę, że Venus ma skrzyżowane ręce.
- No laska chciała cię wyrwać Denerwująca była.
- Zazdrośnica moja - zaśmiałem się cicho a następnie uśmiechnąłem.
- Siedź cicho.
Oho ktoś nadepnął jej na odcisk w tej chwili. Cóż kobiety są różne. Wywróciłem oczami i ruszyłem z nią do jej pokoju, gdzie siedzieliśmy przez jakiś czas w ciszy. Kiedy dziewczynie znudziło się milczenie, powiedziała mi gdzie mam szukać laptopa. Następnie włączyliśmy netflixa i wylosowaliśmy filmy.
Dziewczyna uparła się aby jej film włączyć jako pierwszy. Zgodziłem się w końcu na to.
Venus oglądała ten film w wielkim skupieniu, ja za to byłem rozproszony przez maile jakie dostawałem od ludzi z którymi współpracowałem, bądź też firm, albo przyjaciół. Nie dawali mi dzisiaj żyć.
Kiedy jej film się skończył, włączyłem Czarną Panterę. Lubię to studio, a sam nie widziałem akurat tej produkcji, więc starałem się skupić na fabule, przed tym przygotowując przekąski na seans.
Kiedy film się skończył, chciałem się odezwać, jednak zauważyłem, że Venus zasnęła. Zamknąłem laptopa, uprzednio go wyłączając. Odkładając go na swoje miejsce wziąłem koc i przykryłem dziewczynę jednocześnie całując ją w czoło. Dam jej spać, ja muszę załatwić kilka spraw.
Wyszedłem po cichu z jej pokoju i ruszyłem do siebie, wziąć prysznic i przebrać się, aby wyglądać jak powiedzmy człowiek biznesu.
Wyszedłem z akademii i odpaliłem samochód, którym wyjechałem z parkingu i udałem się do restauracji, w której miałem się spotkać z jednym facetem.
Po dwudziestu minutach zapiąłem zegarek na nadgarstku i upewniłem się, że to co potrzebowałem, to ze sobą zabrałem.
Wyszedłem z samochodu i ruszyłem w stronę wejścia, gdzie moje kroki zostały skierowane w stronę Pana Alexandra Helforda. Mężczyzna był ode mnie starszy, co nie oznaczało, że będę zachowywał się jak dziecko.
- Witam - przywitałem się podając mężczyźnie dłoń, którą on uścisnął.
Mężczyzna miał na sobie szary garnitur, dobrej jakości, przez co czułem się nie komfortowo mając na sobie jeansy i sportową czarną marynarkę z naszytą skórą na łokciach, czy innych miejscach, gdzie dobrze to wyglądało.
- Przejdźmy do konkretów panie Alves. - mężczyzna podał mi kopertę, którą otwarłem i zobaczyłem swoje zdjęcia z akademii. Zszokowało mnie to, bo nie przypominam sobie aby ktokolwiek robił mi zdjęcia.
- Pana dosiad, pozycja, kontakt ze zwierzęciem oraz pewność siebie przydałaby się nam w Foghenternie, byłby pan dobrym zawodnikiem, którego moglibyśmy wystawić w zawodoach aby pokonać za jakiś czas Impossible Academy. Dosiadałby pan najlepsze wierzchowce, spłodzone przez najlepsze ogiery w stanach. Nie musiałby pan, panie Alves męczyć się z Selle Francais. Ten koń nie będzie potrzebny. Potrzebujemy zwyciezców, nie pokraki.
Gdy mężczyzna to powiedział skończyłem przeglądać zdjęcia oraz czytać kontrakt, który od razu podarłem.
- Nie wyjadę z IHA, choćbyście dali mi miliony, abym tam przeszedł. Mam dość traktowania mnie i mojego wierzchowca z góry. Asesino, nie jest żadną pokraką, pokona każdego pańskiego konia z zamkniętymi oczami - wstałem od stołu.
- Proszę zaczekać. Poniosło mnie trochę. - rzekł po czym wskazał ponownie mi miejsce. - chciałem omówić konkrety, które mi umknęły. Jest pan bratem Silvano Alvesa.
- Co to ma do rzeczy? - przerwałem mu.
- To, że znam waszą całą historię. U pana wybuchł pożar, ukradli bydło, a ty zadzwoniłeś do ubezpieczalni, która zgodziła się oddać połowę pieniędzy.
- Nie życzę sobie mówienia na mnie ty.
- Diego, twoje ranczo się sypie, to ruina, która prędzej czy później zacznie odnosić straty. Ogromne straty.
- Nic pan o mnie nie wie. Mieliśmy rozmawiać o koniach, a nie o prywatnym życiu. Żegnam. - po tych słowach wyszedłem z restauracji chowając zdjęcia w kieszeń marynarki.
Nie spodziewałem się za to, że przed moim samochodem będzie stało dwóch osiłków.
- Panowie, chcę dostać się tylko do auta.
- A my ci na to nie pozwolimy - po tych słowach napadli na mnie. Ja nie miałem jak się bronić, byli starsi, więksi i bez dwóch zdań silniejsi, przez co powalili mnie szybko na ziemie, a następnie pobili dotkliwie, gdyż straciłem przytomność na jakiś okres czasu.
Przed zapadnięciem ciemnośći zauważyłem szary garnitur, gdzie mężczyzna zrobił mi zdjęcie i szyderczo się zaśmiał. - To będzie hit, jutrzejszy nagłowek w gazecie.."IHA znęca się nad uczniami"
Ocknąłem się w tym samym miejscu, cholernie bolała mnie głowa i wkurzał dźwięk telefonu, który wydobywał się ze spodni. Odebrałem go nie patrząc kto dzwoni i oparłem się o samochód aby zaraz nie runąć, gdyż zaczęło mi się kręcić w głowie.
- Alves.. - rzekłem, a następnie po drugiej stronie usłyszałem...:

954
Venus? Nie pytaj, po prostu nie xD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz