12.22.2018

Od Diego CD Venus

Siedząc w biurze i wypisując całą dokumentację, którą byłem zmuszony wypełnić, odpływałem myślami, to do Venus i jej szalone pomysły, ale też do tego, że jak na złość mam praktycznie arenę pod nosem. Dzieli mnie od tego zgiełku kilkaset metrów. Nie ma tutaj sprawiedliwości. Jestem jako gość specjalny, więc mój występ będzie ostatni.
Przecierając twarz ręką, miałem dość. Najgorsze jest to, że muszę mądrze wybrać jedno z trzydziestu czterech byków na tą rundę. Później z dwudziestki, a na sam koniec zostaje najlepsza piętnastka, która jest na czele w wynikach i ilości zrzucanych kowboi.
Na spisywaniu wszelkich notatek na temat byków, każdy najmniejszy szczegół, na jaką rękę się obraca, kiedy ostatnio był w turnieju, ilu kumpli po fachu zrzucił w tym sezonie.
Miałem dość. Na pierwszą metę wybrałem byka o dość specyficznym imieniu, ale lubię gnoja, bo go znam. Nabija ważne punkty, które są później potrzebne aby przejść do kolejnej rundy, praktycznie stojąc w miejscu i wierzgając, obracając się na prawą rękę, więc mam lepszy manewr.
Wybiła w końcu godzina osiemnasta, więc czas iść po księżniczkę.
Wchodząc tam powiedziałem tylko ciche chodź. Ona wstała i ruszyliśmy przed siebie. Starałem się jakoś skupić, ale nie umiałem. Byłem za bardzo zestresowany. Nie chce się ośmieszyć przed takim tłumem.
Docierając na miejsce usłyszałem oklaski, które zawsze były słyszane o tej godzinie. Cóż zawody zaczynają się za chwilę, a pierwszy jedzie Valdzik, na moim byku. Ruszyłem pewnym krokiem w tamtą stronę aby mu pomóc, ale Ves mnie złapała mnie za rękę, abym przystanął.
- Diego, naprawdę nie musisz tego robić. Może ci się coś stać - patrzyła na mnie lekko przestraszona. - Możemy sobie to odpuścić i pójść obejrzeć jakiś film.
- Skarbie.. - ugryzłem się w język. - Teraz nie mogę zrezygnować, bo wszystko co osiągnąłem, będzie komentowane, że prowadzi je tchórz, a nie żaden Alves.. - po tych słowach założyłem okulary przeciwsłoneczne, aby się nikt do mnie nie dowalił - spokojnie, nie jadę na tej bestii - przyciągnąłem ją do siebie i ją przytuliłem. - Nic mi się nie stanie. - powiedziałem cicho i pogładziłem ją po plecach po czym się lekko do niej uśmiechnąłem. - Chodź masz miejsce jak vip, a raczej jak zawodnik, na bramce.
Dziewczyna z lekkim strachem ruszyła ze mną w tamtą stronę. Wskoczyłem na bramkę i przywitałem się skinieniem głowy z Valdironem, i naciągnąłem mu linę, aby mógł przesmarować rękawicę, następnie podając mu linę.
- Powodzenia - rzekłem, a De Olivieira skinął głową, aby wypuścić go z klatki.
Tak też się stało, choć biedny chłopaczyna nie utrzymał się na mym El Gusano Grande. Mówi się trudno, ale dla mnie jest to dodatkowa kasa, jako hodowca.
***
Czas mijał, a ja byłem coraz bardziej zdenerwowany, w końcu przyszedł do mnie Muney i powiedział, że mam iść do szatni po kamizelkę i swoją linę.
- Zaraz jestem... popatrz jak mój irytujący brat spada  - rzekłem do niej lekko z uśmiechem, po czym poszedłem do pomieszczenia, gdzie znalazłem swoją starą kamizelkę, którą bez problemu powiększyłem i założyłem na siebie. Dodałem jeszcze ostrogi do butów, oraz klapy. Wyglądam generalnie jak idiota. Nowa rękawica mnie najbardziej irytowała. Sznur smarował mi J.B, więc mam nadzieję, że zrobił to dobrze, bo nowe rzeczy są okropne.
- Jedziesz na prawą rękę? - zapytał lekko zdziwiony, kiedy owijałem taśmą koniec rękawicy.
- A mam wybór? Nic nie zrobię na lewą.
- To jak przyciągniesz linę?
- Valdiron stanie po drugiej stronie i mi pomoże - westchnąłem - a jak byś pytał czy mam ochraniacz na zęby, to tak mam.. nowy, żeby nie było - zaśmiałem się, ale wewnątrz mnie się gotowało.
Byk, którego wybrałem nazywał się I'm Gangster Too, zwierze warzyło sześćset kilo, miało małe rogi, oraz był koloru czarnego, który przebiegał przez brąz.
Wszedłem na szczebelki, po czym gdy już chciałem wejść na byka poczułem, że ktoś łapie mnie za rękę.
- Nie musisz tego robić, przecież to niebezpieczne. - Na niebezpieczeństwie Ves się tutaj zarabia.. - westchnąłem po czym usiadłem na zwierze, i czekałem aż ktoś mi naciągnie linę. Tak też się stało, łapiąc ją poczułem, że klej jest dość mocny, więc może nie być problemu, że wypadnie mi ręka. Gdy mój znajomy przyciągnął linę chciałem włożyć już ochraniacz ale spojrzałem na Venus, która akurat się delikatnie uśmiechnęła.
- Naprawdę się nie martw, za jakieś trzydzieści sekund będę koło ciebie - uśmiechnąłem się szczerze do niej, po czym poprawiłem się na Gangsterze i włożyłem ochraniacz, gdzie od razu po tej czynności skinąłem głową aby otworzyć klatkę.
I'm Gangster Too wystrzelił jak torpeda, to był moment w którym ręka najbardziej mi się naprężyła. Dawno nie jeździłem więc nie zdążyłem zebrać się i od razu przesunąć, więc poleciałem trochę do tyłu, ale udało mi się wrócić na środek, gdyż zwierz bardzo wysoko unosił zad.
Gdy usłyszałem dźwięk, że osiem sekund minęło byłem szczęśliwy, ale teraz zejdź z tej bestii. Klauni od razu otoczyli zwierzę, a ja szybko odwiązałem linę i wskoczyłem na bramę, zabierając przy okazji mój kapelusz, który spadł po wyjściu z klatki. Tak jako jeden z czterech jeżdżę w kapeluszu a nie w kasku.
Poczekałem chwilę, aby pokazały mi się punkty, które wynosiły ładną liczbę siedemdziesięciu ośmiu punktów. Więc przeszedłem do drugiej rundy. W między czasie schowałem ochraniacz do kieszonki, na kamizelce.
Chcąc otworzyć bramę nagle ktoś mi się uwiesił na szyi.
- Nic ci się nie stało! - krzyknęła, bo było dość głośno.
- Mówiłem  - poparzyłem na nią i natknąłem się na jej piękne oczy, przez co się uśmiechnąłem i odważyłem na jeden krok. Pocałowałem ją szybko, a jej zdziwienie na twarzy było wielkie. Spodziewałem się nawet liścia, było mi to już obojętne.

Venus? ;3
898

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz