— Jestem Charli kotku, nie Charla — uśmiechnęłam się, zatrzepotałam rzęsami i zabrałam rękę.
— Och wybacz, a cóż to za nagła zmienność nastroju?
— Po prostu kobieta zmienną jest. Jesteś nowy? — zapytałam, aby nieco rozluźnić atmosferę, a przy okazji dowiedzieć się czegoś więcej o Gabrielu.
— Jak widać — westchnął. — Nawet nie mam przy sobie konia, ale z tej okazji z chęcią ci potowarzyszę w czymkolwiek.
Hmm zerwałam się z treningu, na zewnątrz padał śnieg, a to oznaczało idealne warunki na teren.
— Masz ochotę na spacer do lasu? Tylko uprzedzam, że ja będę jeździć, mogę ci jednak zaoferować zmianę w połowie, żebyś całkiem nie odmroził sobie nóg.
Chłopak przytaknął i zaczął przyglądać się moim poczynaniom. Szybko zdjęłam siodło oraz czaprak z grzbietu Vandy, następnie ogłowie, a w zamian założyłam stare, dobre, proste kiełzno.
— Podasz mi tamto siodło? — zwróciłam się do chłopaka, wskazując w odpowiednim kierunku. Sama zaczęłam czyścić kopyta, po wczorajszym kuciu i struganiu wyglądały niemal idealnie. Poczułam lekkie klepnięcie w ramię, ale nie była to ręka, tylko spadający popręg z grzbietu konia. Spojrzałam w górę. Pieprzony perfekcjonista dobrał sobie nawet czaprak pod kolor oczu.
— Mam rozumieć, że chcesz jechać pierwszy, skoro nawet outfit konia dobrałeś pod siebie?
— To ty to powiedziałaś.
Wybuchnęliśmy szczerym śmiechem. Kiedy skończyłam zakładać owijki, wyszłam przed stajnię z koniem, aby poczekać na Gabriela, który udał się po kask. Powolnym krokiem zmierzałam w stronę bramy. Wyszłam poza teren akademii, skręciłam w polną drogę, ale chłopaka nadal nie było. Miałam dość czekania, wiec wsiadłam na ogiera i poprosiłam go o żywszy stęp. Po stu metrach usłyszałam kroki i szybki oddech, nie należały one jednak do nas.
— No no. Ileż można czekać.
— Wybacz, zatrzymało mnie coś bardzo ważnego.
Pokiwałam głową na znak zrozumienia i jechałam dalej, nie przerywając milczenia. Kątem oka obserwowałam mężczyznę idącego obok. Miał na sobie czarne spodnie, skórzaną kurtkę w tym samym kolorze oraz trapery. Co jakiś czas spoglądał na telefon, wyglądał na nieco zdenerwowanego, ale był dobrym aktorem.
— Więc może opowiesz coś więcej o sobie? — zaczął.
— Dlaczego mam zacząć?
— Damy mają pierwszeństwo.
Spojrzałam w niebo i zaśmiałam się. Chmury przykrywały niemal cały nieboskłon, tylko gdzieniegdzie przebijało się słońce.
— Jestem z Londynu, gram w polo, nie lubię skoków, Vandelopa jest moim głównym koniem w grze, gdybym nie była tutaj i nie miałabym tyle wzrostu, to ścigałabym się na torze. Jestem jedynaczką i to chyba tyle.
— Nieco nudna historia. A co z alkoholem, papierosami, ćpaniem?
— Nic, nie palę, piję, ale nie do nieprzytomności, nie biorę. — Prawda, półprawda, kłamstwo. Coraz lepiej Char. — Zmiana?
Zeskoczyłam z konia, oddając wodze Gabrielowi. Chłopak sprawdził popręg, wydłużył strzemiona i z lekkością dosiadł grzbietu ogiera.
— Nie boisz się oddawać obcym konia?
— Nie, w końcu jestem obok. Mogę was obserwować. A twoja historia? — zapytałam, kolejny raz zmieniając temat.
— Historia, a zbędne informacje o życiu to różnica Charli. Podzielę się tym z tobą, jak tylko wyjedziemy z tego zagajnika.
Kolejny raz zawiesiłam spojrzenie na Gabrielu, który zgrabnie manewrował rumakiem między drzewami, na prostszych odcinkach robił przejścia, zatrzymania.
<Gabriel? Wyszło luźne, ale jak wcześniej pisałyśmy, musimy się poznać i wybadać sytuację. ;)>
502
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz