Właśnie skończyłam zmieniać ściółkę w boksie kobyły. Chciał to zrobić stajenny, lecz mu nie pozwoliłam mówiąc, że to mój koń, więc mój obowiązek. Gdy skończyłam przerzucać brudną słomę otarłam pot z czoła i weszłam do łazienki. Opłukałam twarz i umyłam ręce. Wyszłam przed stajnię i zaczęłam się kierować do budynku. Gdy dotarłam do niej otworzyłam drzwi i od razu opatuliło mnie ciepło. Przemierzałam korytarze akademii w drodze na kolację. Czuć było świąteczną atmosferę. Wszędzie biegały szczęśliwe dzieciaki z różnymi zabawkami. Był to słodki widok dopóki czegoś od ciebie nie chciały. Od zawsze nie lubiłam dzieci, jednak na te świąteczne dni mogłam udawać, że jest inaczej. Nagle wbiegł we mnie jakiś maluch. Upadł na ziemię, a zaraz obok spadła figurka konia. Dziecku od razu zaszkliły się oczy- była cała roztrzaskana. Chciałam pocieszyć malucha, lecz ten szybko odbiegł nie dając mi czasu na cokolwiek. Schyliłam się po figurkę. Była naprawdę ładna. Miała dużo zdobień i szczegółów. Teraz brakowało jej trzech nóg, ucha i biegunów, do których była przytwierdzona. Do tego farba w paru miejscach była zdarta. Zrobiło mi się żal chłopca. Zebrałam wszystkie elementy i poszłam z nimi do pokoju. Otworzyłam drzwi i chart od razu na mnie spojrzał. Wiedziałam, że zaraz podbiegnie i zacznie skakać z radości, że mnie widzi. Szybkim, stanowczym "nie" nakazałam jej zostać tam gdzie jest. Odłożyłam fragmenty na biurko i przywitałam się z moim pipetem. Włączyłam lampkę nad biurkiem i usiadłam przy nim. Zaczęłam przeszukiwać biurko, by znaleźć coś czym mogę skleić zabawkę. Niestety nic nie miałam. Poszłam do biblioteki. Może tam mają na przykład kropelkę. Weszłam cicho do pomieszczenia i podeszłam do bibliotekarki.
-Przepraszam, czy ma może pani kropelkę?
-Tak dziecko, do czego ci potrzebna.
-Muszę skleić zabawkę.- Odparłam.
Bez dalszych pytań kobieta wręczyła mi klej, a ja pobiegłam do pokoju. Delikatnie nałożyłam klej na ucho i docisnęłam do łba figurki. Na szczęście szybko poszło i prawie nie było śladu. Tak samo postąpiłam z resztą części. Schody się zaczęły jak naszła pora na pomalowanie przetarć. W jednej z szuflad miałam schowane farbki i pędzle. Delikatnie zaczęłam muskać figurkę co po jakimś czasie dało dobry efekt. Stwierdziłam, że nie oddam dzieciakowi tak figurki. Wzięłam w ręce materiał i zaczęłam szyć. Po paru godzinach miałam niesamowite efekty. Piękny zimowy strój dla konia. Ubrałam w to figurkę i spojrzałam na godzinę. Dochodziła 22. Poszłam do recepcji, by się spytać, w którym pokoju mieszka chłopiec.
-Dobry wieczór. Szukam chłopca, który zgubił zabawkę.
-Jak wyglądał?
-Blondasek, na oko 10 lat, miał dwa pieprzyki pod okiem.
Kobieta zaczęła przeszukiwać komputer i po chwili powiedziała:
-Miguel Domanic, pokój 112.
-Dziękuję bardzo!- Powiedziałam i udałam się pod wskazany adres.
Do konika przyczepiłam karteczkę z napisem: ,,Dla Miguela od świątecznego elfa". Po czym poszłam spać do pokoju.
***
Obudziło mnie pukanie do drzwi. Lekko nieprzytomna wstałam i je otworzyłam. Na osobę, która pukała od razu naskoczyła Taboulet. Pukający zaczął się śmiać. Otworzyłam szerzej drzwi i ujrzałam chłopca, do którego należała zabawka. Gdy mnie zobaczył to się wyprostował i mnie przytulił mówiąc:
-Dziękuję pani bardzo.
-Nie ma za co.- Uśmiechnęłam się.
Chłopiec podał mi do ręki pierniczka i powiedział, że to dla mnie po czym wyszedł. Uśmiechnęłam się i w duchu stwierdziłam: ,,Zrobię wyjątek, polubiłam to dziecko".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz