12.30.2018

Od Diego CD Venus

Na ten już dzień miałem idealny plan. Wiedziałem, że wstane wcześniej, przyniosę nam śniadanie, a następnie weźmiemy się na pakowanie wszystkiego do wyjazdu, który jest dzisiaj o dwudziestej. Niestety moje plany zostały przerwane kiedy poczułem usta dziewczyny, przywierające do moich.
Otworzyłem lekko, zaspane oczy po czym, poczułem jak dziewczyna gryzie mnie w ucho. Mimowolnie jęknąłem. Czując, że dziewczyna zjechała dłonią do moich bokserek, które zaczęła uciskać, ja  otworzyłem szerzej oczy.
- Ves.. - ponownie przygryzła mój płatek ucha - Kurwa..
- Cicho bądź - rzekła, następnie całując.
Venus, coraz bardziej mnie irytowała. Z każdą kolejną sekundą jej pieszczot, mój kutas chciał więcej i więcej.
Nie pierdoląc się w tańcu, zjechała językiem na moją klatkę, gdzie zaczęła całować blizny, każdą z osobna
Chcąc ją dotknąć, ta mnie odpychała. Przez co chwyciłem dłońmi prześcieradło, gdy dziewczyna pozbyła się moich bokserek.
Ona doskonale wiedziała co robi, więc na pewno to wszystko miała zaplanowane, czyżby to był rewanż, za to co ja jej zrobiłem? Sam byłem w szoku, że postanowiła zrobić to tak szybko.
Przymknąłem oczy, gdy chwyciła moją męskość w dłoń, a następnie ssać, nie mogłem powstrzymać jęków, jakie wydobywały się z moich ust, przez co czułem się jak marionetka. Cały organizm działał sam.
Czując, że jestem blisko zacząłem ciężej oddychać. Cholernie nie chciałem dojść w jej ustach, ale ona najwidoczniej się tym nie przejęła, bo przełknęła moją spermę, następnie kontynując swoje ruchy.
Przez cały ten czas, szeptałem jej imię.
Widząc jej oczy, rozluźniłem mięśnie i padłem na poduszkę nadal mając ciężki oddech.
Chwyciłem ją w pasie i przyciągnąłem do siebie.
- Nie musiałaś tak szybko się rewanżować.. - rzekłem kiedy moja ręka zaczęła błądzić w stronę jej majtek.
- Chciałam, Diego, po prostu chciałam.. - położyła głowę na moim ramieniu i patrzyła na mnie.
Pocałowałem ją w nosek, a następnie kiedy ta się najmniej spodziewała, wszedłem w nią palcem.
- Boże, Diego.. - jęknęła przeciągle.
- To Boże czy Diego? - lekko się uśmiechnąłem, nie przerywając igraszek.
- A...A....ale to ty miałeeeeś mieć tylko przyjem..ność - powiedziała, a ja sprawnie pozbyłem się jej krótkich spodenek. Miałem wtedy lepszy dostęp.
- Diegoooo
- Słucham cię?
W odpowiedzi usłyszałem tylko jęk, gdyż wbiłem się głębiej.
- Jednak nic mi nie powiesz? - wyciągnąłem palec, po chwili słysząc jęk, że wyszedłem. Zdecyduj się może co?
- Przez ciebie czuję się teraz taka... pusta.. - rzekła patrząc mi w oczy.
Ja w tym czasie podciągnąłem bokserki i przyciągnąłem ją mocniej do siebie.
- Przykro mi skarbie - mruknąłem.
- Jak ty kusisz..
- Czym? - zapytałem, a ta złączyła nasze usta.
- Tym.. - jej dłoń wylądowała na moim kroczu, przez co jęknąłem jej w usta.
Dziewczyna zarzuciła nogę przez moje biodro, jeszcze bardziej się przyciągając swoją kobieciścią.
- Wciągnąłeś bokserki - jęknęła zawiedziona.
- Przecież nie będę paradował nago - widząc jej minę dodałem - dokończymy to wspólnie za jakiś czas, teraz radzę ci iść się spakować i ponownie oddać psa Gabiemu. Wylatujemy o dwudziestej - klepnąłem ją w tyłek.
***
O godzinie równo dwudziestej nasz samolot wystartował. Czeka nas lot, który będzie trochę trwał, więc pewnie obejrzymy jakiś badziew i pójdziemy spać.
Tak też się stało, ja przespałem praktycznie całą podróż, a dziewczyna opierała mi się na ramieniu. Niestety nie wiem co robiła przez ten czas, ale możliwe, że też udała się w objęcia morfeusza.
Zbudził mnie promyk słońca, który uporczywie dawał przez szybę.
Spojrzałem na zegarek i dostrzegłem, że jest za dziesięć minut ósma, co oznaczało iż tutaj mamy za dziesięć jedynastą.
Po tych minutach mogliśmy odebrać bagaże i udać się do samochodu, którego podstawienie poprosiłem brata, gdyż on też siedzi aktualnie w domu.
Zaprowadziłem dziewczynę do podziemnego garażu, gdzie stał samochód. Nie spodziewałem się, że przyprowadzi mi BMW i8, ale no dobra, nie będę wnikał w jego chęci, bo pewnie chodziło mu tylko o to, aby się nim przejechać.
Wziąłem bagaż dziewczyny i schowalem go do małego, bo małego ale bagażnika, skąd wymarałem dwa kapelusze, które on tam schował.
- Ten jest dla ciebie - założyłem go dziewczynie przechodząc obok.
- Dobra, dziękuję, powiedz mi tylko gdzie to ma klamkę..
- Chwila.. Hola BMW - rzekłem a drzwi same się otworzyły - jest na zamek głosowy. Wsiadaj - zająłem swoje miejsce po czym ściągnąłem drzwi w dół aby je zamknąć.
Dziewczyna zrobiła to samo, po czym wstukałem w nawigacje, gdzie ma mnie prowadzić.
- Ona jest po angielsku? - zapytała gdy poraz, któryś z rzędu nawigacja gadała po hiszpańsku.
- Jest.. ale głównie używamy portugalskiego i hiszpańskiego, z czego, ja wole hiszpański. - kliknąłem kilka przycisków, gdy staliśmy na światłach i nawigacja odpaliła się we wspólnym.
- Ze mną zawsze do celu, prowadzi cię... Krzysztof Hołowczyc.
- Już wiesz dlaczego wolę hiszpańską wersję, tam mówi kobieta, która nie nadaje co pięć sekund, że mam nawrócić - zaśmiałem się, na co dziewczyna zrobiła to samo.
Wychyliłem się aby sprawdzić drogę, po czym spojrzałem w lusterko wsteczne słysząc odcięcie, które wydobywało się z samochodu za nami.
- Zapnij pasy.. - powiedziałem wkładając okulary przeciwsłoneczne i spoglądając w lusterko boczne, gdzie podjechał ford mustang, koru granatowego. Kiedy miałem tylko wolną drogę ruszyłem wciskając gaz do dechy, przez co tył samochodu został lekko zarzucony. Nie mam zamiaru cackać się z nimi. W pewnym momencie wjechałem na skrót, który niedawno powstał, przez co zwolniłem i nie przejmowałem się Silvą, który pewnie teraz gna na złamanie karku, bo zgubił mnie.
Co za idiota.
- Patrz.. ile mustangów, a to wszystko jest dzikie i nieokiełznane - wskazałem dziewczynie stada koni, które były praktycznie wszędzie. - podziwiaj sobie zwierzaki, a ja ci zdradzę w między czasie kilka tipów jak się "wkupić" - zrobiłem cudzysłów szybko, odrywając ręce od kierownicy. - do rodziny. Nie dziw się, że moja matka będzie na mnie krzyczeć imieniem Neymar, ona ogólnie słabo mówi po angielsku, więc w razie czego będę tłumaczył. Ojciec zna angielski, więc tu w razie czego nie będzie problemu, z resztą z Silvą też się dogadasz w razie czego - lekko się uśmiechnąłem. - Co dalej wchodząc do domu powiemy ładnie bom dia.
- Bom co? - zaśmiała się i próbowała powtorzyć to kilka razy, jednak wychodziło jej bardziej bon da.
- Dobra to inaczej.. buenos dias. Oznacza to samo tyle, że bom dia jest po portugalsku, a buenos dias po hiszpańsku.
- Dobra, chyba załapałam - zaśmiała, a następnie zaczęła szukać w samochodzie radia, gdyż mieliśmy jeszcze godzine drogi.
- Ten samochód jest.. dziwny. Ani klamek, ani radia, ja się dziwię, że on kierownice musi mieć.
- Czekaj tylko przypomne sobie słowo... dobra mam, BMW, reproductor de musica. BMW, botones. Proszę, to twoje radio, nawet przyciski w gratisie dostałaś - uśmiechnąłem się lekko do niej.
- Dziękuję.
***
Po drodze wyjaśniłem jej też, że jak wysiądziemy tylko z samochodu, to czeka nas ukrop jakim jest dwadzieścia dziewięć stopni. Wspomniałem też, jak tu mniej więcej wygląda. Kilka budynków i na tym się kończy tyle, że Silva zadbał o to miejsce. W końcu musiał gdzieś ulokować kase, którą zdobywał.
Właśnie mineliśmy znak z napisem Czarny Diament, co oznaczało, że zaraz będziemy ponownie śmigać niewyjeżdżoną drogą. Tak też się stało, jechaliśmy dobre dwa kilometry po czym ukazała się brama, która już na szczęście sama się otwierała.
Na środku można było zauważyć okrągły trawnik z kwiatami i małą fontanną, po lewo stały dwie stajnie, każda po dwanaście boksów. Po prawej stronie były.. jak by to powiedzieć.. luksusy dla byków, które coś znaczyły i które były wykorzystywane przez ojca do nauk. Znalazł się również osobny budynek do owiec i cielaków. Poza tym bydło, pasło się na łąkach, gdzie można zauważgć wielu ludzi, którzy są od tego, aby wszystkiego dopilnować.
Jak ja nienawidzę takich tłumów..
Nie widziałem jeszcze auta brata, więc wjechałem do garażu parkując przy moim starym Chevrolecie Camaro SS z '69.
- I teraz tylko przemknąć się do mnie, a później będzie z górki - otworzyłem drzwi oraz bagażnik, następnie wyjąłem torbę dziewczyny wszedłem do białego domu bocznym wejściem, innymi słowy przez garaż.
- Hola madre - powiedziałem widząc kobietę, kszątającą się w kuchni.
- B..besos dias - powiedziała dziewczyna, która chyba lekko się zestresowała.
Wytłumaczyłem szybko kobiecie, że idziemy na górę i zejdziemy trochę później. Co jak co, ale ona musiała nas jeszcze wyściskać, mówiąc przy okazji, że wita dziewczynę w skromnych progach. Przekazałem to Venus, na co ona odpowiedziała, że jej bardzo miło i w końcu trafiliśmy do mojego pokoju, pokoju, który przeszedł na całe szczęście remont ostatnio.
Czarne ściany, zdobione były dyplomami, wstążkami, czy napisami, które po przetłumaczeniu znaczyły niepokonany, czy też, popełniający wiele błędów. Każdy napis był namalowany inną czciąką. Oczywiście znalazło się też moje imię, jedno czy drugie.
Panele, były z sosny, więc ciemność w pokoju łamały białe nowoczesne meble. Komoda, oraz szafka na książki, gdzie stało moje zdjęcie jako smarkacza w blond włoskach chwytającego się owcy. Nie wiem po co trzymam to zdjęcie. Rama łóżka też była biała, lecz pościel przechodziła w szarość. Na wprost wejścia były dwa duże okna, przez które było widać plaże, piękną plażę, na dodatek naszą, prywatną.
Na ścianie, również znalazła się oprawiona w ramkę sprzączka z napisem PBR, która znaczyła dla mnie, tak szczerze najwięcej. Na każdej nagrodzie był rok, kiedy to wszystko pozdobywałem i w czym, a tak poza tym nie było tu praktycznie nic innego, no chyba, że plazma, która się wyłania z sufitu, to jest po prostu hit, bo jest podłączona do internetu.
- Dobra.. to moje królestwo.. znaczy było, teraz tu praktycznie nie mieszkam - odłożyłem torbę i spojrzałem na dziewczynę, która zainteresowała się zdjęciem, oraz wszystkim innym. Po upływie kilku minut wróciła do zdjęcia i wzięła je do ręki.
- To ty byłeś blondynem?! - zapytała zdziwiona.

1524
Ves?^.^
Oto słoneczna Brazylia :D, spokojnie do sylwestra jeszcze troszku 😈😈

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz