12.23.2018

Od Venus CD Diego

Wyszliśmy na dwór i zobaczyliśmy jak chłopcy męczą się z wyjątkowo pięknym koniem. Zwierzę było ciekawie umaszczone. Jego grzbiet i szyja oraz głowa były gniade, ale wokół jednego z oczu miał białą plamę. Zad był siwy w hreczkę, a na przednich nogach miał wysokie odmiany. Za to jego jedna tylna noga była czarna. Jego grzywa i ogon były czarne. Nie był wyjątkowo wysoki, ale był mocno zbudowany. Szarpał się mocno na lassach. Wtedy chłopak poszedł po swoje i wspólnymi siłami zaprowadzili go do zagrody. Francis i Carlos powiedzieli zdecydowanie, że nie ujeżdżą go, i że musimy sprawdzić ogrodzenie wokół padoków. Wtrąciłam, że ogier musiał być wygnańcem skoro był sam. Chłopak odparł, że teraz musi go ujeździć i sprzedać, albo trafi w okrutne ręce. W tym momencie wpadł mi do głowy pomysł, a gdy chłopak się spytał czy mam jakieś plany bez wahania powiedziałam:
-Tak. Wpuść tego konia na koral.- Powiedziałam.
-Po co?
-Zobaczysz.
Chłopak z pomocą paru osób umieścił ogiera tam gdzie wskazałam. Ja poszłam do siodlarni i wzięłam z niej długiego bata, kantar i uwiąz- nic więcej nie potrzebowałam. Wyszłam z powrotem do chłopaka.
-Patrz jak się to robi mistrzu.
Chłopak z ciekawością zaczął patrzeć co robię. Jednak, gdy weszłam na koral powiedział:
-To nie jest dobry pomysł.
-Spokojnie, nic mi nie będzie.
Na początku podeszłam do ogiera, by sprawdzić czy da się dotknąć. Oczywiście nie pozwolił na to i ode mnie odbiegł. Stanęłam więc na środku i zaczęłam przeganiać konia za pomocą bata. Ogier biegł niestrudzony, widać było jak jego wszystkie mięśnie pracują, a na skórę powoli wstępuję pot. Minęło trzydzieści, może czterdzieści minut, a może też godzina. Nie patrzyłam na czas tylko skupiałam się na koniu. Stałam wyprostowana, cała napięta, a swój wzrok trzymałam na łopatce i pysku konia. Po pewnym czasie ogier zaczął zwalniać na co mu nie pozwoliłam. Zrobił jeszcze parę kroków galopu i opuścił łeb, a jego szczęka zaczęła się poruszać jakby coś żuł. Natychmiastowo upuściłam bat i odwróciłam od niego wzrok rozluźniając się. Usłyszałam jak koń do mnie podchodzi. Powąchał mnie i po ramieniu i nagle się rzucił z zębami. Zrobiłam szybko unik i odgoniłam konia. Usłyszałam jak brunet wciąga gwałtownie powietrze, ale nie zwróciłam na to uwagi. Chwyciłam znowu bat i zaczęłam znowu ganiać konia. Gdy słońce wzeszło w najwyższy punkt na niebie ogier znowu pokazał uległość. Zrobiłam to samo co ostatnio, jednak tym razem koń powąchał mnie po głowie i stanął. Odwróciłam się do niego i zaczęłam go dotykać po klatce piersiowej, brzuchu i zadzie po obydwóch stronach. Stał spokojnie, ale był nadal spięty. Gdy ruszyłam przed siebie koń poszedł za mną. Ściągnęłam z ogrodzenia kantar i uwiąz i zaczęłam pocierać nimi konia po szyi, łopatce i kłębie. Gdy byłam pewna, że się nie wystraszy zaczęłam go głaskać po czole i dotykać po uszach jednocześnie szepcząc różne słowa. Ogier powoli się rozluźniał, a ja wtedy delikatnie nałożyłam mu kantar na głowę. Na początku był zdezorientowany co się dzieje, ale po chwili to zaakceptował. W tym momencie wyszłam z koralu by dać koniowi odpocząć i zrozumieć co się stało. Zadowolona ale i lekko zmęczona podeszłam do chłopaka, który był lekko mówiąc zdziwiony. Zakładam, że oni praktykowali końskie rodeo i łamanie koni.
-Co ty mu zrobiłaś?- Spytał.
-Pamiętasz jak ci mówiłam o behawioryzmie?- Chłopak przytaknął.- Psychika, sama psychika. Może kiedyś ci wytłumaczę. Teraz muszę iść się napić.
Ruszyliśmy we dwoje do domu, gdy weszliśmy do kuchni chwyciłam szklankę i nalałam sobie wodę, którą łapczywie wypiłam. Po opróżnieniu naczynia usiadłam przy stole i powiedziałam:
-Za parę minut muszę do niego wrócić.
-Dobra, a masz jakieś plany na później?
Uśmiechnęłam się złowieszczo i powiedziałam:
-Odegram się za twoje byki. Wsiądę na konia, ale nie zawody tylko zwyczajnie, kameralnie.
-Nie zgadzam się.- Powiedział stanowczo.
-A ja tak, muszę się odegrać za byki. Poza tym konie nie są agresywne. Nie pobodzie mnie.
Brunet głęboko westchnął, ale się zgodził. Popatrzyłam na zegar. Od wyjścia z koralu minęło koło dwudziestu minut. Wstałam od stołu i wzięłam ze sobą chłopaka. Po dojściu do celu weszłam na koral, a chłopak usiadł na ogrodzeniu. Podeszłam do konia i dałam mu się obwąchać, a następnie pogłaskałam go. Przeszłam na wysokość kłębu i zaczęłam na niego naciskać, ugniatać i głaskać. Gdy koń przestał się ruszać wskoczyłam na niego na "indianina". Początkowo się kręcił, lecz po paru minutach stanął. Zeskoczyłam i przeszłam na drugą stronę powtarzając czynność. Następnie weszłam na ogrodzenie i usiadłam obok bruneta. Chciał o coś spytać, lecz uciszyłam go szybko. Patrzyłam co robi koń. Na początku stał zdezorientowany po drugiej stronie wybiegu. Trwało to około dwudziestu minut. Po tym czasie zaczął się powoli do nas zbliżać. Gdy był wystarczająco blisko wyciągnęłam rękę i zaczęłam go głaskać. Służyło to temu, by się przyzwyczaił, że zaraz będę wyżej. Głaskałam go koło dziesięciu minut i zeskoczyłam z ogrodzenia. Stanęłam obok ogierka i pogładziłam jego grzbiet- nie zareagował na to w ogóle. Delikatnie wskoczyłam na niego i po prostu siedziałam. Koń zdziwiony tym co się dzieje jeden raz bryknął i się uspokoił. Staliśmy tak parę minut. W końcu zsiadłam z niego, poklepałam i wyszłam. Złapałam chłopaka pod ramię i powiedziałam:
-Znajdziecie kogoś do zajeżdżania i będzie super koniem. Nie jest strachliwy, szybko przyjmuje nowe zadania. Normalnie koń ideał.
-To chyba dobrze.
Doszliśmy do domu, w którym spojrzałam na zegar. Była chwilę po trzynastej. Pocałowałam lekko Diego i powiedziałam w jego usta:
-Idziemy na arenę, ale najpierw się przebiorę.
Chłopak bardzo niechętnie przytaknął, a ja poszłam na górę. Wrzuciłam na siebie jeansy i bluzkę z długim rękawem. Na nogi wcisnęłam kowbojki, a na głowę kapelusz. Po przebraniu się zeszłam na dół. Chłopak na mój widok lekko się uśmiechnął. Złapałam go za rękę i wyszliśmy z domu. Droga na arenę nie zajęła nam dużo czasu. Po wejściu podszedł do nas jakiś chłopak pytając się jakiego konia ma przygotować. Okazało się, że dostanę konia o imieniu Black Mate. Był to kary ogier o jasnej grzywie. Sprawnie założyli mu pas, a ja dostałam rękawicę.
-Zapraszam pana na specjalne miejsce vip.- Powiedziałam do chłopaka.
Brunet usiadł na bramce i patrzył na to co robię. Założyłam rękawicę i podeszłam do boksu, a następnie wsiadłam na konia. Czuć było, że ma dużo energii. Złapałam mocno pasek, a drugą rękę odstawiłam na bok. Furtka została otwarta, a koń szybko z niej wybiegł przy okazji mocno brykając i dębując. Nie powiem, że było to wyzwaniem po takim czasie bez ćwiczeń, ale dawałam radę co chwila zmieniając miejsce swojego ciężaru ciała. Gdy minęło dwadzieścia sekund sprawnie zeskoczyłam z konia i wyskoczyłam przez barierki. Parę mężczyzn zajęło się wyprowadzeniem ogiera, a ja podeszłam do chłopaka. Objęłam go od tyłu rękoma i spytałam:
-Podobało się?

<Diego?>
1098

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz