Wychodząc z dziewczyną, zacząłem się zastanawiać jak ja mam do cholery sobie poradzić z przejściem przez wybieg? Nie umiem chodzić jak modele. Owszem chodzę prosty jak struna, ale nic poza tym. Nie wiem jak przekładać nogi, jak stanąć. Krzycząc w duszy wsiadłem do samochodu dziewczyny. Muszę przyznać, że dawno nie widziałem takiej bryki, przez co zastanawiałem się czy mój stary dobry wóz jeszcze żyje u rodziców. Nie chciałem go sprowadzać, gdyż to taki staruszek rodowy, którego otrzymałem ja na osiemnaste urodziny. Wyremontowałem go, więc wygląda cudnie, ale patrząc na tą furę jest mi wręcz wstyd za tego złomka co trzymam w garażu.
Dziewczyna ruszyła w stronę parku trampolin, w którym byłem może dwa razy.
Przez drogę rozmawialiśmy o duperelach, trochę o samochodzie, którym jedziemy, trochę o koniach. W sumie to nic takiego się nie działo, do momentu kiedy zadzwonił mi telefon. Odebrałem widząc numer z Brazylii.
Wsłuchiwałem się chwilę w zdyszany głos matki, która mówiła tak szybko, że ledwo mogłem zrozumieć.
- Wybacz, ale nie mogę teraz rozmawiać, trzymaj się.
- Diego, ale to jest ważne! - krzyknęła nim się rozłączyłem.
Zauważyłem w lusterku tylko zaciekawioną minę dziewczyny, przez co westchnąłem i powiedziałem.
- To tylko mama, dzwoni czasami i zawsze wmawia mi, że to coś ważnego - wywróciłem oczami, bo irytowało mnie jej zachowanie, bo od trzech dni wydzwania na przemian z bratem.
- Może jednak ma racje.
- Szczerze wątpię - rzekłem i delektowałem się krajobrazem do momentu dojazdu na miejsce.
Lekko się uśmiechając zostawiłem telefon w samochodzie, gdyż stwierdziłem, że nie ma sensu go ze sobą zabierać.
Po zakupie biletów, weszliśmy na salę i zauważyliśmy, że trochę osób tutaj przebywa, co fakt jakoś specjalnie mi nie przeszkadzało, bo przecież nie muszę się do nich odzywać.
Wskakując na trampolinę zacząłem wysoko skakać aby rozgrzać wszelkie mięśnie i poza tym się świetnie bawić.
Robiąc z miejsca salto w tył wrzuciłem siebie w masę gąbek, które były na prawdę przyjemne. Nie wiem kiedy ostatnio bawiłem się w takim miejscu, ale musiało to być dawno.
Dziewczyna wskoczyła do mnie bez żadnych akrobacji i zaczęła się śmiać.
- Co pani brała, że mogę usłyszeć tak piękny śmiech? - uśmiechnąłem się do niej.
- Nic a nic panie władzo - na te słowa sam zacząłem się śmiać i ruszyliśmy dalej skakać.
Pomogłem jej zrobić salto z miejsca, przy okazji nieźle się przy tym bawiąc. Czas mijał nieubłaganie, a ta w pewnym momencie wrzuciła mnie w gąbki kiedy przechodziłem obok nich, ale spadając chwyciłem jej dłoń i poleciała za mną.
- Nienawidzę cię - zaśmiała po tym co powiedziała.
- Ja za to zastanawiam się za co cię kocham - po tym słowie ugryzłem się w język, ale mówi się trudno.
Dziewczyna spojrzała na mnie, ale nic nie odpowiedziała, przez co lekko musnąłem jej usta.
***
Nim wyszedłem z budynku parku kupiłem dwie wody, podając jedną dziewczynie.
Szczerze w tym miejscu przypomniało mi się wychowanie fizyczne w szkole, kiedy torturowali nas wręcz za wszelkie salta, skoki przez kozła i inne duperele. Lekko się uśmiechnąłem na te czasy, po czym wsiedliśmy do wozu i ruszyliśmy do domu. Zrobiła się już dość późna godzina przez co stwierdziliśmy, że na dzisiaj koniec wyjazdów gdziekolwiek. Trzeba było coś zjeść a następnie iść się odświeżyć po tych skokach.
Dzisiaj to ja ustąpiłem jej miejsca w kolejce do łazienki, więc poszła jako pierwsza, a ja w tym czasie oddzwoniłem do brata, od którego miałem czternaście nieodebranych połączeń.
Kiedy odebrał, to pierwsze co skrzyczał mnie za to, że nie mam telefonu przy tyłku. Wybacz braciszku, ale nie wezmę go wszędzie. Wywróciłem oczami na jego krzyki.
- Chcesz coś konkretnego, bo nie mam ochoty rozmawiać.
- Masz jutro urodziny i chciałem...
- Wiesz, że nie obchodzę urodzin, po co wy cały czas to ciągniecie? Prezenty czy inne duperele tylko po to aby się przylizać, jak potraficie mnie zlewać przez prawie rok? Po cholerę ta szopka?
- Jutro do ciebie ktoś zadzwoni. Mów, że ci powiedziałem, dodatkowo jeśli będziesz mógł to zjaw się jak najszybciej w Pilar, jest sprawa, której nie można przetłumaczyć przez telefon.
- Ja mam akademie, nie mogę sobie wyjeżdżać co pięć minut.. - rozłączyłem się, nie lubiłem jak to on rządził co mam robić w życiu.
Kiedy dziewczyna wyszła z łazienki ruszyłem tam bez zastanowienia, gdyż nie mam zamiaru siedzieć brudnym. Oczywiście mi to zajęło o wiele mniej czasu, przez co usiadłem koło dziewczyny, a następnie przewróciłem ją na plecy.
- Co ty wyprawiasz? - zaśmiała się.
- Nic, a nic - mruknąłem i pocałowałem ją. Nie musiałem czekać długo, aby oddała pocałunek. Kiedy to robiłem czułem się jak w piekle, bo robiło mi się cholernie gorąco, ale co poradzić, jak przy mnie była taka gorąca dziewczyna.
Kiedy zabrakło nam powietrza uśmiechnąłem się do niej i poprawiłem jej opadający, na oczy kosmyk włosów.
- Śliczna jesteś w wydaniu piżamowym, jak i każdym innym - zaśmiałem się.
- Mówisz? - uniosła zaciekawiona brew.
- Mówię, ale teraz idziemy rozwalić mózgi do końca, lecz to ja wybieram film - powiedziałem na co dziewczyna się zgodziła.
Wybrałem The Judge - film opowiadający o sędzi, który nie wie, że zabił mężczyznę. Wielkie dramaty rodzinne i inne gówna tego typu.
Obejrzałem to do końca, ale ma mała kruszynka, zasnęła w połowie, mówiąc mi przed snem, że ostatni raz wybieram taki film.
Odłożyłem jej laptopa i wtuliłem się w dziewczynę próbując zasnąć.
Nie szło mi to najlepiej. Mój organizm, stwierdził, że nie będzie odpoczywał bo po co, lepiej szaleć. Oto takim sposobem nie spałem do piątej dwadzieścia, a gdy udało mi się zasnąć, to po chwili usłyszałem jak ktoś mnie budzi. No bo walnę.
- Diego, wstawaj, słonko świeci, ptaszki śpiewają - zaśmiała się.
- Yhym, to niech zajdzie i ptaszki pójdą jeszcze spać - położyłem się na brzuchu, zarzucając sobie poduszkę na głowę i za cholerę nie chciałem wstać, ale gdy zostałem ugryziony w ucho, cicho jęknąłem.
- Dziewczyno, błagam zostaw moje uszy - próbowałem się ukryć jednak ta nie dawała za wygraną, a co jest najgorsze? To jeden z moich słabych punktów.
- Dość tortur, proszę - pozbyłem się poduszki i spojrzałem na nią.
- Wstawaj, dalej noo..
- Teraz sobie poczekasz - powiedziałem z udawaną obrażoną miną.
- Dlaczego? - uniosła zaciekawiona brew.
- Nie interesuj się - mruknąłem, lecz dziewczyna nadal chciała mnie wywalić z łóżka.
Dziewczyna ruszyła w stronę parku trampolin, w którym byłem może dwa razy.
Przez drogę rozmawialiśmy o duperelach, trochę o samochodzie, którym jedziemy, trochę o koniach. W sumie to nic takiego się nie działo, do momentu kiedy zadzwonił mi telefon. Odebrałem widząc numer z Brazylii.
Wsłuchiwałem się chwilę w zdyszany głos matki, która mówiła tak szybko, że ledwo mogłem zrozumieć.
- Wybacz, ale nie mogę teraz rozmawiać, trzymaj się.
- Diego, ale to jest ważne! - krzyknęła nim się rozłączyłem.
Zauważyłem w lusterku tylko zaciekawioną minę dziewczyny, przez co westchnąłem i powiedziałem.
- To tylko mama, dzwoni czasami i zawsze wmawia mi, że to coś ważnego - wywróciłem oczami, bo irytowało mnie jej zachowanie, bo od trzech dni wydzwania na przemian z bratem.
- Może jednak ma racje.
- Szczerze wątpię - rzekłem i delektowałem się krajobrazem do momentu dojazdu na miejsce.
Lekko się uśmiechając zostawiłem telefon w samochodzie, gdyż stwierdziłem, że nie ma sensu go ze sobą zabierać.
Po zakupie biletów, weszliśmy na salę i zauważyliśmy, że trochę osób tutaj przebywa, co fakt jakoś specjalnie mi nie przeszkadzało, bo przecież nie muszę się do nich odzywać.
Wskakując na trampolinę zacząłem wysoko skakać aby rozgrzać wszelkie mięśnie i poza tym się świetnie bawić.
Robiąc z miejsca salto w tył wrzuciłem siebie w masę gąbek, które były na prawdę przyjemne. Nie wiem kiedy ostatnio bawiłem się w takim miejscu, ale musiało to być dawno.
Dziewczyna wskoczyła do mnie bez żadnych akrobacji i zaczęła się śmiać.
- Co pani brała, że mogę usłyszeć tak piękny śmiech? - uśmiechnąłem się do niej.
- Nic a nic panie władzo - na te słowa sam zacząłem się śmiać i ruszyliśmy dalej skakać.
Pomogłem jej zrobić salto z miejsca, przy okazji nieźle się przy tym bawiąc. Czas mijał nieubłaganie, a ta w pewnym momencie wrzuciła mnie w gąbki kiedy przechodziłem obok nich, ale spadając chwyciłem jej dłoń i poleciała za mną.
- Nienawidzę cię - zaśmiała po tym co powiedziała.
- Ja za to zastanawiam się za co cię kocham - po tym słowie ugryzłem się w język, ale mówi się trudno.
Dziewczyna spojrzała na mnie, ale nic nie odpowiedziała, przez co lekko musnąłem jej usta.
***
Nim wyszedłem z budynku parku kupiłem dwie wody, podając jedną dziewczynie.
Szczerze w tym miejscu przypomniało mi się wychowanie fizyczne w szkole, kiedy torturowali nas wręcz za wszelkie salta, skoki przez kozła i inne duperele. Lekko się uśmiechnąłem na te czasy, po czym wsiedliśmy do wozu i ruszyliśmy do domu. Zrobiła się już dość późna godzina przez co stwierdziliśmy, że na dzisiaj koniec wyjazdów gdziekolwiek. Trzeba było coś zjeść a następnie iść się odświeżyć po tych skokach.
Dzisiaj to ja ustąpiłem jej miejsca w kolejce do łazienki, więc poszła jako pierwsza, a ja w tym czasie oddzwoniłem do brata, od którego miałem czternaście nieodebranych połączeń.
Kiedy odebrał, to pierwsze co skrzyczał mnie za to, że nie mam telefonu przy tyłku. Wybacz braciszku, ale nie wezmę go wszędzie. Wywróciłem oczami na jego krzyki.
- Chcesz coś konkretnego, bo nie mam ochoty rozmawiać.
- Masz jutro urodziny i chciałem...
- Wiesz, że nie obchodzę urodzin, po co wy cały czas to ciągniecie? Prezenty czy inne duperele tylko po to aby się przylizać, jak potraficie mnie zlewać przez prawie rok? Po cholerę ta szopka?
- Jutro do ciebie ktoś zadzwoni. Mów, że ci powiedziałem, dodatkowo jeśli będziesz mógł to zjaw się jak najszybciej w Pilar, jest sprawa, której nie można przetłumaczyć przez telefon.
- Ja mam akademie, nie mogę sobie wyjeżdżać co pięć minut.. - rozłączyłem się, nie lubiłem jak to on rządził co mam robić w życiu.
Kiedy dziewczyna wyszła z łazienki ruszyłem tam bez zastanowienia, gdyż nie mam zamiaru siedzieć brudnym. Oczywiście mi to zajęło o wiele mniej czasu, przez co usiadłem koło dziewczyny, a następnie przewróciłem ją na plecy.
- Co ty wyprawiasz? - zaśmiała się.
- Nic, a nic - mruknąłem i pocałowałem ją. Nie musiałem czekać długo, aby oddała pocałunek. Kiedy to robiłem czułem się jak w piekle, bo robiło mi się cholernie gorąco, ale co poradzić, jak przy mnie była taka gorąca dziewczyna.
Kiedy zabrakło nam powietrza uśmiechnąłem się do niej i poprawiłem jej opadający, na oczy kosmyk włosów.
- Śliczna jesteś w wydaniu piżamowym, jak i każdym innym - zaśmiałem się.
- Mówisz? - uniosła zaciekawiona brew.
- Mówię, ale teraz idziemy rozwalić mózgi do końca, lecz to ja wybieram film - powiedziałem na co dziewczyna się zgodziła.
Wybrałem The Judge - film opowiadający o sędzi, który nie wie, że zabił mężczyznę. Wielkie dramaty rodzinne i inne gówna tego typu.
Obejrzałem to do końca, ale ma mała kruszynka, zasnęła w połowie, mówiąc mi przed snem, że ostatni raz wybieram taki film.
Odłożyłem jej laptopa i wtuliłem się w dziewczynę próbując zasnąć.
Nie szło mi to najlepiej. Mój organizm, stwierdził, że nie będzie odpoczywał bo po co, lepiej szaleć. Oto takim sposobem nie spałem do piątej dwadzieścia, a gdy udało mi się zasnąć, to po chwili usłyszałem jak ktoś mnie budzi. No bo walnę.
- Diego, wstawaj, słonko świeci, ptaszki śpiewają - zaśmiała się.
- Yhym, to niech zajdzie i ptaszki pójdą jeszcze spać - położyłem się na brzuchu, zarzucając sobie poduszkę na głowę i za cholerę nie chciałem wstać, ale gdy zostałem ugryziony w ucho, cicho jęknąłem.
- Dziewczyno, błagam zostaw moje uszy - próbowałem się ukryć jednak ta nie dawała za wygraną, a co jest najgorsze? To jeden z moich słabych punktów.
- Dość tortur, proszę - pozbyłem się poduszki i spojrzałem na nią.
- Wstawaj, dalej noo..
- Teraz sobie poczekasz - powiedziałem z udawaną obrażoną miną.
- Dlaczego? - uniosła zaciekawiona brew.
- Nie interesuj się - mruknąłem, lecz dziewczyna nadal chciała mnie wywalić z łóżka.
Ves? ^^
995
To nawet kupy się nie trzyma. WYBACZ!
995
To nawet kupy się nie trzyma. WYBACZ!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz