-Hmm, na pewno wygodnie i ciepło.- Na moją twarz wleciał leniwy uśmiech.
-Cieszę się.- Odparł chłopak.
Wyszłam z kuchni i skierowałam się do łazienki w moim pokoju. Przejrzałam się w lustrze i muszę przyznać, że prócz rozczochranych włosów nie było ze mną aż tak źle. Chwyciłam szczotkę w rękę i zaczęłam opanowywać siano, które mam na głowie. Uczesałam się w warkocza i zaczęłam myć twarz. Po tej czynności nałożyłam krem na buzię i umyłam zęby. Nałożyłam na nogi jeansy i kowbojki, a na górę założyłam jasną bluzkę. Zeszłam na dół gdzie chłopak już na mnie czekał.
-Jeśli chodzi o lasso to coś tam umiem, ale pracowałam tylko z jednym cielakiem naraz.
-Okej, chodź, przydzielę ci konia.
Wyszliśmy z budynku i ruszyliśmy do resztek stajni. Chłopak ubrał dla siebie karego wałacha, a ja dostałam siwka. Szybko je osiodłaliśmy i wyjechaliśmy ze stajni. Dołączył do nas ten sam chłopak, który wczoraj sprawdzał czy jesteśmy złodziejami bydła i jakiś inny chłopak. Gdy dojeżdżaliśmy do stada chłopak mi wytłumaczył gdzie mam być. Miałam razem z nim zostać na tyle, a chłopcy mieli pilnować boków. Po chwili dojeżdżaliśmy do dość sporego stada. Krowy podniosły głowy na nasz widok, ale zbytnio się nami nie przejęły. W tym momencie ruszyliśmy wolnym galopem i krowy zaczęły się przemieszczać. Wszystko szło dobrze do momentu, gdy jeden cielak się oddzielił. Chłopak z lewej poleciał złapać zwierzę, a ja w tym momencie go na chwilę zastąpiłam. Wrócił po chwili i spuścił młode zwierzę. Reszta drogi minęła nam spokojnie. Gdy krowy były na wyznaczonym pastwisku zamknęliśmy ogrodzenie i wróciliśmy szybkim galopem do stajni. Musiałam jedną ręką trzymać kapelusz żeby mi nie odleciał, reszta osób jechała podobnie jak ja. Gdy dojeżdżaliśmy do stajni to trochę zwolniliśmy i zeskoczyliśmy z koni.
-Jak się podobało?
-Było super.- Odparłam szczerząc się jak głupi do sera.
Rozsiodłaliśmy konie i wróciliśmy do budynku. Nie wiem kiedy to minęło, ale na zegarze widniała już godzina jedenasta. Chłopak wszedł za mną do kuchni, więc się spytałam:
-Głodny?
-Tak.
-To w takim razie rewanż za śniadanie. Robię obiad.
Chłopak przytaknął u usiadł przy stole. Wyciągnęłam z szafki makaron, sos pomidorowy, mięso i kukurydzę.
-Mógłbyś się proszę nie patrzeć?
-Przeszkadza ci to?
-Tak.
Chłopak zaczął patrzeć na sufit, ściany co wyglądało trochę zabawnie. Nalałam wodę do garnka i postawiłam na ogniu. Gdy była lekko zagotowana wrzuciłam makaron i nałożyłam mięso na patelnię, gdy było lekko obsmażone dolałam sosu i zaczęłam to mieszać. Następnie dorzuciłam kukurydzę i wyłączyłam palnik. Makaron był już gotowy, więc wyciągnęłam talerze i nałożyłam na nie po czym przyprószyłam całość serem. Postawiłam talerz przed chłopakiem, a drugi przed sobą.
-Pachnie genialnie.- Powiedział.
Po zjedzeniu obiadu powiedziałam, że zmyję naczynia, ale chłopak powiedział, że ugotowałam to on posprząta. Nie zgodziłam się i skończyło się na tym, że ja myję, a on wyciera. Gdy talerze były gotowe powiedział, że idzie do pokoju wypełniać papiery i jak coś potrzebuje to żebym przyszła. Udałam się do swojego pokoju i przebrałam się w krótkie spodenki, na dworze było bardzo upalnie. Przebrana wyszłam z pokoju i zapukałam do tego, który był naprzeciwko. Gdy usłyszałam proszę otworzyłam drzwi i w nich stanęłam.
-Mogę pojechać w teren? Wezmę tego siwka.
-Jasne.
-Dziękuję.
Poszłam w stronę stajni. Od jednego z pracowników dostałam ogłowie i na własne życzenie jakiś cienki kocyk. Pokazał mi również gdzie są haki na sprzęt, bym mogła po powrocie odłożyć wszystkie rzeczy. po ogarnięciu wszystkiego poszłam w stronę boksów. Przywitałam się w wałachem i dałam mu smakołyka. Założyłam mu kocyk na grzbiet, a następnie ogłowie. Na swoją głowę wcisnęłam kapelusz i ruszyłam w teren. Okolice domu Diega były piękne. Zbliżała się zimna, jednak tu było nadzwyczajnie ciepło. Ruszyłam galopem, wiatr cudownie rozwiewał mi włosy, a pod sobą czułam jak pracują mięśnie grzbietu konia. Wjechałam na płaską łąkę gdzie rozpędziłam się jeszcze bardziej. Chciałam zobaczyć czy wałach umie slide on, więc odchyliłam się do tyłu, dałam nogi do przodu i pociągnęłam za wodze. Koń wręcz idealnie pojechał po trawie. Zagalopowałam znowu tym razem jadąc wolniej. Podziwiałam widoki. Dużo zwierząt biegało w mojej okolicy, ptaki pięknie śpiewały, a drzewa były mocno zielone. Przeszłam do kłusa, a następnie do stępa. Koń był lekko zmęczony, więc dałam mu odpocząć. Dojechaliśmy do skraju łąki gdzie zobaczyłam śmieszne stworzenie. Coś na kształt lisa, ale miało wielkie uszy i było koloru piasku. Zeskoczyłam z konia i powoli podeszłam do stworzenia, które było fenkiem. Widać było, że już miał do czynienia z ludźmi, bo dał się pogłaskać. Gdy moje zauroczenie zwierzęciem minęło weszłam na konia i zagalopowałam. Po jakimś czasie galopu dojechałam do stawu. Zeskoczyłam z konia i ściągnęłam z niego kocyk, a z siebie buty po czym znowu się na niego wdrapałam. Koń nadzwyczaj chętnie wszedł do wody. Zanurzył się aż do szyi przez co byłam cała mokra. Ta chwila była tak dobra, że zaczęłam się śmiać jak opętana. Po tej chwili ekstazy wyjechałam koniem ze zbiornika. Złapałam rzeczy, które ściągnęłam i pojechałam kłusem z powrotem. Okazało się, że byłam idealnie na czas. Gdy szłam korytarzykiem brunet wyszedł ze swojego pokoju. Na mój widok uniósł brwi i lekko się zaśmiał.
-Co ci się stało?
-Pływałam z Fragusem.
Chłopak zaczął się śmiać.
-Nie spodziewałem się tego.
-Będziesz musiał ze mną pojechać w najbliższym czasie na coś podobnego.
Zniknęłam w pokoju i ubrałam suche ubrania. Posiedziałam jakiś czas w pokoju i przeglądałam social media. Gdy wybiła osiemnasta do mojego pokoju wszedł chłopak.
-Chodź.
Zeszliśmy na dół i wyszliśmy z budynku. Szliśmy w nieznanym mi kierunku. Po jakimś czasie moim oczom ukazał się sporych rozmiarów budynek. Chłopak prowadził nas na arenę. Już wiedziałam, że chciał wejść na rodeo. Nie podobał mi się ten pomysł. Owszem, było to świetne widowisko, ale chłopak mógł sobie coś zrobić. Po wejściu na arenę zobaczyłam byka z tym dziwnym czymś na sobie. Stał w klatce i był widocznie zdenerwowany. Był to naprawdę sporych rozmiarów czarny byk, miał duże rogi więc musiał być Longhornem. Chłopak szedł pewnie w jego kierunku. Złapałam go za rękę żeby go zatrzymać.
-Diego naprawdę nie musisz tego robić. Może ci się coś stać.- Powiedziałam zmartwionym głosem.- Możemy sobie to odpuścić i pójść obejrzeć jakiś film.
<Diego?>
1007
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz