Wsiadłem do auta. Walizki miałem już od dawna zapakowane w bagażniku, zadzwoniłem jeszcze do mojego kierowcy by ustalić dokładną godzinę, o której Velander ma być w akademii. Gdy wszystko było gotowe odpaliłem auto i ruszyłem. Oczywiście już po paru metrach nawigacja mi nawaliła i byłem zmuszony zadzwonić do Venus- mojej kuzynki jak dojechać na miejsce. Po paru sygnałach odebrała.
-Hej Vee. Nawigacja mj bawalila wyślesz mi adres?
-Hej, już wysyłam. Do zobaczenia!
Po tych slowach dziewczyna sie rozłączyła, a na moj telefon po paru sekunadach dotarly wskazowki jak dojechać. Włączyłem w glosnikach jedną z moich ulubionych piosenek i zatopiłem sie w drodze. Nie trwała ona długo, gdyż już po trzech godzinach drogi byłem na miejscu. Po wyjściu z auta skierowałem się do budynku, który jak podejrzewałem był akademikiem. Nie pomyliłem się. Podszedłem do kobiety przy recepcji.
-Dzień dobry, jestem Gabriel Caremmz.
-Dzien dobry, pana pokój to 22, jest na pierwszym piętrze. Wysłać kogoś żeby Pana oprowadził?- slytala kobieta.
-Nie, nie trzeba.- Uśmiechnąłem się i odszedłem.
Wszedłem po schodach i szybko trafiłem pod dwudziestkę dwójkę. Otworzyłem drzwi, a moim oczom ukazał się nawet ładny pokój. Usiadłem na łóżku i przetarłem dłońmi oczy. Miałem cały dzień wolny, ponieważ mój koń przyjeżdża jutro, a jedyne co musiałem zrobić to znaleźć Venus, która wraca dziś w nocy. Po dokładniejszym obejrzeniu pokoju wyszedłem po walizki. Wyciągnąłem bagaże z auta i ruszyłem z nimi w stronę akademiku. Wdrapałem się na pierwsze piętro i zacząłem rozpakowywać bagaże. Na każdą rzecz była osobna półka co mi się bardzo podobało. Gdy rzeczy były ułożone przejechałem dłonią po włosach i wyszedłem z pokoju, a następnie z budynku. Dochodziła godzina dwunasta czyli uczniowie powinni aktualnie siedzieć na koniach. Podszedłem do jednego z maneż i zacząłem się przyglądać jeźdźcom. Jeden z nich przykłuł moją uwagę- ciemnowłosa dziewczyna. Siedziała na siwym koniu. Z krzyków instruktorka wywnioskowałem, że nazywa się Charla. Popatrzyłem jeszcze chwilę na tą jakże pasjonującą jazdę i udałem się w stronę stajni. Warunki były wręcz idealne. Przemierzałem stajnię w poszukiwaniu jednego, srokatego łba. Po chwili go zobaczyłem, więc podszedłem się przywitać do klaczy.
-Co? Wredna Venus cię zostawiła? Jak mogła.- Mówiłem do konia.
Mój monolog przerwał stukot kopyt. Właśnie do stajni weszła brunetka że swoim koniem. Podszedłem do niej i powiedziałem:
-Śliczny koń Charla, jak ma na imię?
-Vandelopa.
Po odpowiedzi przyjrzała mi się dokładnie i powiedziała:
-Skąd znasz moje imię?
-A jakbym nie mógł znać imienia tak pięknej kobiety?
-Dziękuję.- Lekko się zarumieniła.- A może ty mi się przedstawisz?
-Gabriel.
Dziewczyna wyciągnęła rękę do przodu, a ja zamiast ją uścisnąć złapałem lekko w dłoń i złożyłem na niej pocałunek- jak na dżentelmena przystało.
<Charla ?>
434
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz