12.23.2018

Od Diego CD Venus

Łapiąc dziewczynę w pasie, miałem nadzieję, że skończy to co zaczęła, gdyż była pijana, z resztą ja też. Ludzie, którzy są pod wpływem alkoholu, robią przeróżne rzeczy, których później żałują. Nie chciałem aby ona później miała pretensje do mnie czy też do samej siebie, o to co mogło się stać.
Kiedy ona się uspokoiła poszła spać, a ja leżąc przy niej zastanawiałem jakby to było, bo szczerze mówiąc jest pierwszą dziewczyną, z którą jestem. Poprzednie związki były przelotne, opierały się głównie, na dobrej zabawie, na dodatek z facetami. Nie chciałem aby ona znała prawdę, nie mam pewności jak zareaguję, więc na razie darowałem sobie mówienie o tym. Było minęło. Od dwóch lat byłem sam, gdy tylko skończyłem z Francisem.
Myśląc nad tym dalej przejechałem dłonią przez swoją szyję. Miałem pełno malinek, przynajmniej tak myślę, zobaczę dokładniej rano ile razy ona mnie naznaczyła. 
Mówiąc poważnie, jak bym wypił trochę więcej, to dałbym jej wolną rękę, mogłaby zrobić co chce, ale znam swój limit, przez co starałem się nie dopijać, bądź wylewać w drzewko jakie stało za mną. 
***
Wstałem wcześnie, przez co mogłem ze spokojem wrócić do siebie.
Wchodząc do pokoju zobaczyłem Sanczesa, który zastanawiał się, gdzie podziało się jego jedzenie. Co za głodomór.
Ignorując na razie liska, wszedłem do łazienki. Oparłem się rękoma o umywalkę i zobaczyłem, że ilość siniaków jest dość spora i na takiej wysokości, że ciężko będzie to nawet zakryć przed chłopakami czy też właścicielem akademii, gdyż dzisiaj musimy wrócić do akademii.
Nie myśląc dłużej wszedłem pod prysznic, aby trochę ochłonąć po wczorajszym dniu. 
Następnie ogoliłem się i umyłem zęby. Podchodząc do szafy, wyciągnąłem czarne jeansy z łańcuchem po boku, oraz szarą koszulę, u której podciągnąłem rękawy, później wszedłem jeszcze raz do łazienki, aby poprawić włosy i ruszyłem na dół, zrobić kanapki. 
Nie miałem dzisiaj weny na śniadanie, więc postawiłem na prostotę, która czasami jest lepsza od wymysłów. 
Przy okazji spotkałem siedzących tam chłopaków, którzy dyskutowali o tym, że nie umiem się wyluzować i mam kij w dupie. 
Po prostu świetnie, nie ma to jak słuchanie dwójki idiotów.
- Możecie chociaż nie gadać o mnie jak ja tu jestem?
- A jesteś? - zapytał Carlos z głupim uśmieszkiem.
- Nie kurwa, jestem pingwinem.. - warknąłem. 
- Oho, ktoś ci na odcisk z rana nadepnął.
W tym momencie wolałem się już nie odzywać, gdyż skończyłoby się to kłótnią, której nie chce być prowokatorem. 
Oczywiście te cwele wrzuciły mi talerze do zlewu, przez co musiałem je umyć. Świetnie, zrobię to zaraz, najpierw uszykuję śniadanie.
Tak też zrobiłem, a gdy kanapki były gotowe, napisałem wiadomość do Venus aby zeszła się najeść. Mam nadzieję, że nie śpi. 
- My się zbieramy do pracy, cześć - te słowa wypowiedział Carlos, który wraz z Francisem zabrali swoje kapelusze a następnie wyszli na zewnątrz, a ja miałem się zabrać za zmywanie, lecz usłyszałem kroki w swoją stronę. 
Odwróciłem się do dziewczyny, która bez słowa podeszła i dotknęła mojej szyi. Jej policzki zalały się czerwieniom. Oho, będzie trzeba sobie wszystko wyjaśnić. 
- Tak, to zrobiłaś ty w nocy, jak nie chciałaś iść spać.
Ona spojrzała na mnie z ciekawością wyrytą na twarzy.
- Po pierwsze.. cześć księżniczko - cmoknąłem ją szybko i lekko się uśmiechnąłem. - po drugie, śniadanie wraz z herbatką czeka na stole, a po trzecie wyjaśnię ci wszystko jak zjesz.
- Dobrze - usłyszałem odpowiedź po czym usiadła do stołu i zaczęła jeść, choć patrząc na nią, mogłem śmiało stwierdzić, że coś ją dręczy. Ona.. chyba nie.. Ja pierdole. Dobra.. zostawiłem w jej pokoju koszulkę..
- Powiedz, że się z tobą nie przespałam - te słowa nagle wypłynęły z jej ust, a ja prawie zadławiłem się kawą. 
- Nie, nie przespałaś, choć miałaś taki zamiar, sądząc po tym jak mnie torturowałaś. Sam bym się na to nie zgodził, gdyż byliśmy pijani.
- Dzięki bogu! - krzyknęła - na co ja tylko się uśmiechnąłem. - Myślałam, że będę mieć powód aby sobie czegoś nie wybaczać do końca życia.
- Możesz mieć, jestem cały.. prawie w malinkach, a dzisiaj wracamy do IHA. 
Mina jej lekko zrzedła i zaczęła stukać paznokciami w kubek. 
- Wrócimy w nocy, bądź o której będziesz chciała - po tych słowach mój telefon zaczął wibrować. - Przepraszam cię na chwilę 
- Si, padre - zacząłem po hiszpańsku, gdyż z ojcem wolałem w tym języku rozmawiać. 
Zaczął oczywiście mnie opieprzać, za to co zrobiłem, że w ogóle wziąłem udział w zawodach, przy okazji zapytał dlaczego nie jestem w akademii i po co wróciłem. Nie miałem co już ukrywać, powiedziałem co się stało, przez co dostałem zjebę za nic. Cóż standard, zawsze mi się obrywało, choć to nie moja wina.
Kończąc rozmowę, zauważyłem w oknie, że coś się dzieje. 
- Chłopaki chyba mają problem.. z koniem - zmarszczyłem brwi.
- Co? Jak to? - podniosła się, gdyż już zjadła. 
- Chodź, przekonamy się o co chodzi.
Wyszliśmy na zewnątrz i zobaczyłem, jak chłopaki męczą się z ogierem, który nie był naznaczony, więc to kolejny dzikus. Umaszczenie konia było dość specyficzne, bo ile ich już złapałem, takiego nie widziałem. 
Jego zad był siwy w hreczce, posiadał dwie skarpetki, na przednich nogach, a na jednej tylnej kolanówkę koloru czarnego. Grzbiet miał skarogniady, wraz z głową, ale z sierści w okół oka miał białe koło. Grzywa i ogon były koloru czarnego. 
Wróciłem się po lasso, gdyż oni nie mogli dać radę na dwa. Gdy koń trochę się zmęczył, było łatwiej przeprowadzić, go do zagrody, w której pozbyliśmy się lin.
- No to teraz ktoś będzie musiał go ujeździć. 
- O nie, my wyjeżdżamy, sami się z nim bawcie i sprawdźcie przy okazji ogrodzenie, bo jeśli jest on, to może być ich więcej - rzekłem i oparłem się o drewnianą belkę, patrząc na konia. 
- Pewnie wygnaniec - usłyszałem nagle z prawej strony i odwróciłem głowę. 
- Mówisz? 
- Jest to ogier, patrząc na to, że te konie pozbywają się ogierów ze stad, to całkiem możliwe. 
- Tak czy inaczej, mam dwa miejsca w stajni, ale nie są one przeznaczone na dzikusy, pozostanie mi tylko sprzedaż, jeśli uda się go ujeździć, a jak nie, to chłopaki coś wykombinują - westchnąłem, bo wiem, jak kończą takie konie, przynajmniej w rękach Carlosa. Francis stara się jeszcze coś zrobić, ale młodziak idzie na łatwiznę.
- Jakieś plany, masz na coś ochotę? - zapytałem spoglądając jej w oczy i obejmując. 

Venus? ^^

1006

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz