12.27.2018

Od Venus CD Diego

Pojechaliśmy do Vegas. Zaczęliśmy zwiedzać dosłownie wszystko. W pewnym momencie moją uwagę przykłuł pięknie zdobiony srebrny naszyjnik. Nim się ogarnęłam już miałam go na szyi. Stwierdziłam, że chłopak oszalał na co opowiedział, że chyba na moim punkcie. Po tym sklepie udaliśmy się na miasto. W pewnym momencie usłyszeliśmy głosy z areny. Chłopak od razu się na tym skupił i po chwili spytał jak małe dziecko czy wejdziemy. Niechętnie ale się zgodziłam. Już w środku spotkaliśmy Silvano- brata Diego. Miał dzisiaj startować. Po krótkiej chwili rozmowy usłyszałam głos, który wołał do Diego, tylko nazwał go Neymar. Chłopak niechętnie się odwrócił i zaczął rozmawiać z facetem. Ja w tym czasie skupiłam uwagę na chłopaku, który kończył swój występ. Po chwili w klatce pojawił się inny byk. Diego podszedł do niego i wspiął się na ogrodzenie. Przytrzymał bratu linę i powiedział mu coś czego nie usłyszałam. Dzisiejszy występ Silvano nie można było zaliczyć do udanych. Na telebimie zobaczyliśmy jak spada, a byk godzi go w głowę. Brunet zdawał się nieprzejęty tym widokiem, a ja za to byłam cała spięta. Owszem rodeo to super widowisko. Do momentu, gdy nie startuje nikt kogo znasz. Zanim jeszcze opuściliśmy budynek złapał nas jakiś facet i wręczył Diego wizytówkę. Naszła pora na powrót. Chciałam o czymś porozmawiać z chłopakiem jednak gdy wsiadłam do auta od razu zmorzył mnie sen. Gdy się obudziłam chłopak zadał mi pewne pytanie. Rozczesałam palcami włosy. Wiedziałam, że to pytanie padnie. Może nie myślałam, że tak wcześnie ale miałam pewność, że w końcu o to zapyta. Odetchnęłam głośno i oparłam swoją głowę na zagłówku. Patrzyłam na dach auta, bo wiedziałam że jeśli na niego spojrzę to kategorycznie mi zabronię.
-Na pewno nie byłabym zadowolona i na pewno nie popierałabym tego co robisz. Ale jak bardzo tego pragniesz to będę się starała cię wspierać, choć nie podoba mi się to.- Słowa z trudnością przechodziły mi przez gardło.- I na pewno będę się cholernie martwić i po każdym występie będę cię opieprzała od góry do dołu. Ale jak tego chcesz to będę próbowała cię wspierać.
Między nami nastała cisza przerywania jedynie cichą muzyką w radiu.
-Nie myślałem o tym jeszcze na sto procent. Na pewno nie zacznę startów z dnia na dzień i na pewno nie na najgorszych bykach.
Przygryzłam mocno wargę. Nie wiedziałam co mam powiedzieć ani jak się zachować. Jednocześnie chciałam żeby spełniał marzenia, ale jednocześnie cholernie się o niego martwiłam. Jak wtedy na wyjeździe siedział na tym byku to serce prawie rozerwało mi klatkę piersiową. A teraz chciał to robić w każdą sobotę. Chciałam być dla niego wsparciem, ale się bałam że coś mu się stanie. Już jest wystarczająco poturbowany. Nie starcza mu brak czucia w jednej ręce i blizny na niemalże całym torsie? Poczułam metaliczny smak krwi i nagle syknęłam. Tak mocno się zamyśliłam, że nawet nie poczułam gdy przegryzłam wargę. Popatrzyłam się na chłopaka. Siedział skupiony i patrzył się na drogę, jednak drgająca noga zdradzała, że się denerwował.
-Jeśli chcesz to robić w życiu to nie stoję ci na przeszkodzie. Tylko musisz wiedzieć, że jak coś Ci się stanie to złamiesz mi serce.
Chłopak odszukał ręką moją dłoń i ją chwycił. Przybliżył ją do ust i pocałował.
-Nim mi nie będzie.- Próbował mnie zapewnić.
Jednak ja nadal odczuwałam strach.
Po paru kilometrach zjechaliśmy na stację. Kupiłam jakieś jedzenie i kawę i podałam brunetowi sama zajadając swoją porcję. Po skończeniu powiedziałam, że teraz ja prowadzę i niemal siłą nakazałam chłopakowi iść na tył i się porządnie wyspać. Na początku mojej jazdy próbował ze mną rozmawiać jednak ciągle go zbywałam. Po pewnym czasie odpuścił sobie i zasnął. Wyciągnęłam z bocznej kieszeni telefon i słuchawki. Chciałam posłuchać muzyki jednocześnie nie budząc chłopaka. Podłączyłam czarne kabelki do telefonu i po chwili usłyszałam pierwsze nuty Psycho autorstwa Post Malone. Ta piosenka zawsze mnie uspkojała i pozwalała zebrać myśli. Chłopak chciał znów startować w rodeo co zupełnie rozumiem. Co jakiś czas też czułam potrzebę wejścia na dzikiego konia i poczucia jego siły pod sobą. Jednak Diego nie kierowała zwyczajna zachcianka tylko chęć uprawiania sportu, bardzo ryzykownego sportu. Czy się martwiłam? Bardzo mocno. Nie mogłam znieść myśli, że mogłoby mu się stać coś gorszego niż cała poskładana ręką i brak wolnych żeber. Toczyłam walkę ze samą sobą. Jedna strona mnie chciała go wspierać i go motywować w tym, a druga chciała kategorycznie powiedzieć, że już nigdy więcej. I którą stronę miałam trzymać?

***

Zaczynało świtać. Zaparkowałam na wjeździe akademii i spojrzałam na chłopaka. Smacznie spał. Postanowiłam, że obudzę go jak już wszystko rozpakuje. Otworzyłam dużą klapę koniowozu i wyprowadziłam konia. Wałach szedł cały napięty dumnie prezentując swoją sylwetkę, ale się nie wyrywał. Zaprowadziłam go do boksu z jego imieniem i rozpakowałam sprzęt, który przyjechał razem ze mną. Czułam się jak pierwszy raz w akademii. Gdy wszystko było rozpakowane zamknęłam pakę i wgramoliłam się do komory z tyłu wozu. Usiadłam koło bruneta i zaczęłam go łaskotać. Po chwili obudził się i złapał mnie za nadgarstki uśmiechając się. Gdy oznajmiłam mu, że jesteśmy na miejscu lekko się zdziwił, bo mieliśmy się zmienić jeszcze raz w ciągu drogi. Wyszliśmy z auta. Chłopak wziął swoją walizkę i poszliśmy w stronę budynku. Przywitaliśmy się z recepcjonistką, która układała jakieś rzeczy na blacie swojego biurka i poszliśmy na górę. Poprosiłam chłopaka żeby poszedł po Taboulet do Gabriela, a ja się szybko umyję. Po szybkim prysznicu weszłam do pokoju. Na łóżko leżał chłopak i głaskał po brzuchu suczkę. Gdy ta zarejestrowała moją obecność natychmiast stanęła na nogi i zaczęła się ze mną witać. Gdy jej ekscytacja minęła wlazłam do łóżka i przytuliłam się co chłopaka. Mruknęłam do niego:
-Ściągnij koszulkę.
Gdy wykonał moją prośbę przylepiłam się do niego. Teraz był o wiele cieplejszy. Wtuliłam twarz z jego klatkę piersiową i złączyłam nasze nogi po czym zasnęłam.

<Diego?>
954
#5/1000 blatów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz