Gdy po terenie zsiedliśmy z koni podeszła do mnie matka. Wypytała mnie czy wszystko było okej i czy nie było żadnych kłopotów. Odpowiedziałam tak jak tego oczekiwała i dopytałam się czy już mamy wolne. Gdy wychodziliśmy chłopak złapał mnie za rękę. Na chwilę przystanęłam i spytałam czy mamy jakiś pomysł. Chłopak zaproponował Escape room co bardzo mi się podobało. Cmoknęłam chłopaka w usta i usłyszałam z tyłu głos:
-A słyszałem, że on nie mówi we wspólnym...
Popatrzyłam się na Diega i nagle wybuchnęliśmy śmiechem na co chłopak szybko wyszedł. Powiedziałam, że muszę się przebrać i nagle straciłam grunt pod nogami. Chłopak wziął mnie na ręce. Szarpnęłam się, ale po chwili zarzuciłam mu ręce na szyję. Miałam czas żeby mu się przypatrzeć. Miał mocno zarysowane kości policzkowe i niemalże czarne oczy. Mogłabym na niego tak wiecznie patrzeć. Nie dość, że był przystojny to jeszcze miał super charakter. Do tej pory nie wiem gdzie znalazłam taki ideał. Gdy doszliśmy do drzwi chłopak mnie puścił i już na swoich nogach weszłam do domu.
-Wybieracie się gdzieś?- zapytała nas matka, kiedy weszliśmy przez drzwi, będąc już w połowie schodów.
-Tak, do Escape roomu.
-Escape czego?- Spytała zdziwiona.
-Takie miejsce, w którym masz zagadki i określony czas i musisz się z niego wydostać przed jego upływem.
-Aha, okej. To miłej zabawy.- Powiedziała i zniknęła w kuchni.
-Dzięki.
Po wejściu do pokoju chłopak usiadł na krześle, a ja wydobyłam z szafy świeżą bluzkę i spodnie. Udałam się na ekspresowy prysznic. Gdy wyszłam z kabiny wytarłam się i zaczęłam się ubierać. Po założeniu bluzki zobaczyłam, że miała na samym środku brązową plamę, która pachniała dość nietypowo.
-No szlak.- Powiedziałam do siebie i szybko wrzuciłam ubranie do brudownika.- Diego!- Krzyknęłam przez drzwi.
Zero reakcji czy odpowiedzi. Zawołałam jeszcze raz:
-Diego!
Nadal nic. Westchnęłam i szybko niczym ninja pobiegłam do pokoju. Wolałam żeby nikt mnie nie widział w samym staniku i spodniach. Po wejściu do pokoju spytałam bruneta:
-Głuchy jesteś czy co?
-Przepraszam zamyśliłem się, czego potrzebujesz?- Spytał i podniósł wzrok.- Aaa rozumiem.
-Dureń.- Rzuciłam.
Wygrzebałam szybko z szafy bluzkę i szybko nałożyłam na siebie. Zlustrowałam wzrokiem chłopaka. Miał na sobie luźne jeansy i czarną koszulę.
-Idziemy?- Spytałam.
-Jasne.
Zeszliśmy na dół, gdzie zgarnęłam dwie butelki wody z baltu i wyszliśmy. Podeszliśmy do auta i zanim wsiedliśmy spytałam:
-Chcesz prowadzić?
-I ty jeszcze pytasz?
Dałam kluczyki chłopakowi i po chwili wpakowałam się na miejsce pasażera. Wyciągnęłam telefon i sprawdziłam gdzie najbliżej są dostępne wolne pokoje. Najbliższy był koło godziny drogi od nas. Wklepałam szybko nazwę miasta w nawigację i ruszyliśmy w drogę. W trakcie podróży obmyślaliśmy jak wszystko będzie wyglądało, czy damy radę, przez co droga minęła nam szybko. Zaparkowaliśmy koło sporego budynku i z niego wysiedliśmy. Po przywitaniu się z osobą, która obsługiwała wszystko wykupiliśmy pokój i poznaliśmy zasady. Nie można było niczego rozbijać, rozwalać i niszczyć, mieliśmy sześciedziąst minut na całe zadanie, a jak nie zdążymy do tego czasu to trafimy na tablicę osób, które nie dały rady. Pokój, na który trafiliśmy wyglądał jak wyjęty z dawnych czasów. Stała w nim komoda, parę szafek, telewizor, kaloryfer, walizka i parę innych rzeczy. Na początek podeszliśmy do starej maszyny do pisania, w której była kartka o treści: ,,Jest dziesiątego grudnia tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego pierwszego roku. W przypływie niepohamowanej radości otrzymania przez jednego z was wymarzonego M2 udaliście się na huczną parapetówkę. W wyniku brzydkiego, oportunistycznego i aspołecznego zwyczaju konsumowania wysoko procentowych napojów wracając z imprezy zdemolowaliście fiata 126p. Pech sprawił, że samochód ten należał do milicjanta. Ów milicjant grożąc wam stosownym paragrafem i więzieniem domaga się pieniędzy na naprawę auta i to na już. Sprawa nie wygląda dobrze. Jeden z was przypomina sobie, że jego babcia ma dla niego odłożone pieniądze. Babcia wyjechała na wczasy do sanatorium, ale sąsiadka wpuściła was do jej mieszkania. Niestety przez przypadek zatrzasnęliście się w środku. Wiecie, że gdzieś w mieszkaniu ukryte są pieniądze i zapasowy klucz do wyjścia. Nie wiecie tylko gdzie. Macie sześćdziesiąt minut żeby znaleźć pieniądze i klucz do wyjścia". Po przeczytaniu tekstu zaczęliśmy wszystko przeszukiwać. Po jakimś czasie Diego znalazł saszetkę, w której był kalkulator, jednak na razie na nic nam się nie przyda. Następnie ja znalazłam walizkę do której potrzebowaliśmy kodu i tak. Jego też nie mieliśmy. Nagle za kaloryferem zobaczyliśmy czarną walizkę, którą postawiliśmy na stole- oczywiście zamkniętą. Kontynuowaliśmy nasze poszukiwania. Nagle przypadkowo w ręce wpadła mi kartka z napisem: ,,dni, czas w minutach". W pewnym momencie Diego zaczął obmacywać telewizor. Nagle wydał z siebie zwycięski okrzyk:
-Mam!
Półka pod telewizorem się odwróciła ukazując nam jeden obrazek, na oknie wisiał drugi. Były na nich narysowane korale, perły, zegar i kolczyki. Zaczęliśmy ich szukać. Po znalezieniu przedmiotów nie wiedzieliśmy co z nimi zrobić, lecz po chwili doznaliśmy olśnienia. Policzyliśmy ilość pereł, korali, w kolczykach diamentów i zapisaliśmy liczbę jaką wskazywał zegar. Zrobiliśmy z tego proporcję i wyszedł nam kod do walizki. Po wpisaniu walizka się otworzyła, a w niej były pieniądze. Czyli został tylko klucz. Zaczęliśmy szukać kolejnej wskazówki. Nagle chłopak dostrzegł karteczkę z trójkątem, a mi w oczy rzuciła się kartka z kwadratem. Położyliśmy wskazówki na stole i próbowaliśmy coś wymyślić. Gdy moja ręką zawędrowała na maszynę wysunęła się z niej karteczka z kolejno ułożonymi papierkami: prostokąt, kwadrat, trójkąt trapez. Zaczęliśmy szukać dwóch pozostałych karteczek. Na szczęście nie było to trudne. Jednak teraz nie wiedzieliśmy co zrobić. W pewnym momencie spojrzałam na świeczkę i przypomniała mi się sztuczka z sokiem z cytryny. Nakierowałam nad płomień karteczkę, na której po chwili zaczęła się pojawiać cyfra. Powiedziałam Diego żeby pisał. Mieliśmy po kolei: sześć, trzy, pięć, siedem. Wpisaliśmy to na kłódkę, która trzymała czarną walizkę. W środku był klucz, który niestety nie pasował do drzwi, za to pasował do szafki, w której środku była zagadka: Jeśli indyk ma trzepaczkę ryżową z zyskiem udaje jaszczura o wielkich oczach z dużym czołowym zegarkiem matematycznym napędzanym siłą ryb. Popatrzyliśmy się na siebie ze zdziwieniem, jednak po chwili zobaczyliśmy, że niektóre liczby są przekrzywione. Połączyliśmy je i wyszło nam: trzy, dwa i cztery. Wpisaliśmy to do skrzyneczki, którą wcześniej znaleźliśmy. W środku niej był klucz, który otworzył drzwi. Udało nam się ukończyć Escape room w czterdzieści minut. Zadowoleni z siebie przytuliliśmy się i poszliśmy do głównego wejścia. Tam kobieta wręczyła nam koszulki z logiem firmy i zaprosiła nas na zdjęcie żeby mogła nas dokleić na tablicę osób, którym się udało. Na zdjęciu chłopak trzymał mnie w talii, a ja dawałam mu buziaka w policzek. Zadowoleni wsiedliśmy do auta.
-Wiesz, że jutro musimy wracać?- Spytałam chłopaka.
-Tak, niestety.
Nagle telefon chłopaka zaczął dzwonić. Odebrał go i widać było, że od razu się zdenerwował. Odpowiadał półsłówkami, a jego ręce się tak napięły, że widać było każdą żyłę. Położyłam mu lekko dłoń na udzie i lekko je pogładziłam. Chłopak lekko się rozluźnił.
-Co się dzieje Diego?
<Diego?>
1120
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz