12.26.2018

Od Venus CD Diego

Rozmawialiśmy o wszystkim i nagle chłopak zapytał:
-Masz jakieś super hiper plany na sylwestra? - uniósł zaciekawiony brew.
-Hmm, raczej nie, a coś proponujesz?
-Myślałem żeby polecieć do Pilar.
-Ciekawy pomysł, ale będę musiała się jeszcze zastanowić. Dobrze?
-Okej.
Skończyliśmy jeść i dojechaliśmy do domu. Było parę minut po osiemnastej, więc rodzice nie powinni się o to rzucać. Gdy weszliśmy do domu krzyknęłam do rodziców, że wróciliśmy. Jednak nie miałam planów się kłaść spać. Po wejściu do pokoju zaproponowałam:
-Może obejrzymy jakiś krótki film i przejdziemy się w jedno miejsce?
-Mi pasuje.- Odpowiedział chłopak.
Wspólnie wybraliśmy film i go obejrzeliśmy. Sprawdziłam temperaturę na dworze. Aktualnie było dwanaście stopni. Nie było to szczególnie ciepło, ale też nie zionęło chłodem. Spakowałam do plecaka dwa koce i jakieś jedzenie. Narzuciłam na siebie bluzę i wyszliśmy z domu. Skierowaliśmy się w stronę lasu, a następnie na jedną z wielu ścieżek, które znałam na pamięć.
-Gdzie idziemy?- Spytał chłopak.
-Zobaczysz.
-Nie chcesz mnie zgwałcić, zamordować i zostawić zwłok w lesie?
-Kurde, przejrzałeś mnie.- Powiedziałam i się lekko zaśmiałam.
Noc była aksamitnie czarna, a niebo super przejrzyste. Nagle przed nami przebiegł kojot. Lekko się wzdrygnęłam podobnie jak chłopak. Po dwudziestu minutach spaceru doszliśmy na piaszczysto-kamienną plażę.
-Jesteśmy na miejscu.- Powiedziałam.
Rozłożyliśmy koce i się na nich położyliśmy. Spojrzałam na gwiazdy i powiedziałam:
-Zawsze tu przychodziłam, gdy byłam młodsza. Uwielbiałam patrzeć na gwiazdy i czuć bryzę wody. W pewnym wieku znałam nawet wszystkie widoczne gwiazdozbiory i wiedziałam gdzie są planety. Wtajemniczyła mnie w to moja mama.
-Dlatego masz na imię Venus?
-Nie, Venus to rzymska bogini miłości. Pewnego czasu moja mama uwielbiała rzymską mitologię i tak wyszło.
Po chwili leżenia brunet przewrócił nas tak, że siedziałam na nim. Pocałowałam go i powiedziałam:
-Wiesz co zawsze chciałam zrobić?
-Hm?
-Wykąpać się tu w blasku księżyca.
-Nie mamy strojów.
-I co z tego?- Wzdrygnęłam ramionami.
-I jest zimno.
Widać było, że chłopak nie był przekonany do tego pomysłu. Stanęłam przed nim i ściągnęłam buty i skarpetki, w ślad za tym poszła bluzka i spodnie.
-Ty naprawdę chcesz to zrobić.- Powiedział chłopak unosząc brew.
Poszłam w stronę wody i weszłam do pasa po czym zapytałam:
-To wchodzisz?
Chłopak ściągnął koszulkę przez głowę, potem spodnie i resztę ubrań. Doszedł do mnie w wodzie i złapał mnie w talii. Uśmiechnął się i po chwili zostałam wyrzucona w powietrze. Zanurzyłam się pod powierzchnię wody i jak najszybciej mogłam wypłynęłam z niej.
-Tak się bawisz?- Spytałam unosząc brew.
Zaczęłam chlapać chłopaka bezlitośnie wodą, a on się śmiał. Gdy podeszłam do niego położył dłonie na moich udach. Podskoczyłam i owinęłam biodra chłopaka nogami. Czekałam na pocałunek, który nie nadszedł jednak poczułam zimne usta bruneta na szyi. Obdarowywał ją pocałunkami i w niektórych miejscach ją przygryzał. Gdy doszedł do miejsca tuż za uchem jęknęłam cicho. Usłyszałam lekki chichot chłopaka, który nie zaprzestawał swojej czynności. Po chwili się odemnie odsunął i chuchnął na moją szyję mówiąc:
-Teraz będzie widać, że jesteś moja.- Był widocznie z siebie zadowolony.
Mruknęłam coś tam pod nosem i wtuliłam się w niego jak mała małpka. Gdy się puściłam i stanęłam na nogach powiedziałam:
-Rewanż kotku.
Zaczęłam jeździć ustami po całej szyi chłopaka, jednak nie miałam zamiaru go oznaczać. Swoją ścieżkę zakończyłam standardowo na uchu. Gdy usłyszałam jęk chłopaka przybiłam sobie w duchu piątkę. Przejechałam mu delikatnie paznokciami po plecach i powtórzyłam poprzednią czynność, gdy poczułam pewną wypukłość na swoim udzie. Lekko się zaśmiałam i szepnęłam mu do ucha:
-Ktoś tu ma chyba problem.
Chłopak przełknął ślinę i spytał zawadiacko:
-To może mi pomożesz.
-Czekam na brzegu.- Zaśmiałam się złowieszczo i wyszłam.
W sumie to współczuję mężczyznom. Jak się podniecą to mają widoczny problem. Dziewczyny w tym przypadku mają o wiele łatwiej. Ale spokojnie, jeszcze kiedyś będę pomocna. Owinęłam się kocem i po chwili chłopak do mnie dołączył. Gdy już lekko się podsuszyliśmy założyliśmy ubrania i ruszyliśmy w drogę powrotną.

***

Wstaliśmy wcześnie rano i zeszliśmy na śniadanie. Chłopak stwierdził, że zrobi jajecznicę co też uczynił. Usiadłam przy stołku koło blatu i powiedziałam:
-Zastanowiłam się nad propozycją sylwestra.
-I co?- Spytał chłopak kładąc talerze na blacie.
-Możemy jechać.
-To super.
Wzięliśmy talerze i usiedliśmy do stołu. Posiłek jak zazwyczaj zjedliśmy w ciszy. Po jedzeniu poszliśmy na górę żeby się ubrać. Jednak zanim wybrałam ubrania zaproponowałam:
-Może wybierzemy sobie nawzajem ubrania?
-Bieliznę też.
Przewróciłam oczami i się zaśmiałam cicho.
-Tak, bieliznę też.
-To okej.
Chłopak zanurkował w mojej szafie, a ja zaczęłam przeglądać jego walizkę. Wyciągnęłam z niej białą koszulkę, czerwoną koszulę w kratę i ciemne jeansy. Do tego wygrzebałam bokserki ze Spogebobem. Nie wiem skąd je ma i wolałam nie pytać. Gdy chłopak skończył wybierać wymieniliśmy się i ja poszłam do łazienki się przebrać, a on został w pokoju. Jak się spodziewałam dostałam czarną, ozdobną bieliznę, do tego bluzkę z rękawem trzy czwarte i spodnie z wysokim stanem. Muszę przyznać, że sądziłam, że będzie gorzej. Opłukałam twarz oraz związałam włosy w wysokiego kucyka i wyszłam z łazienki. Po wejściu do pokoju zobaczyłam jak chłopak podwija rękawy koszuli. Podeszłam do niego i powiedziałam:
-Panie Alves, wygląda pan dzisiaj oszałamiająco.
-Pani Clarks, pani wygląda jeszcze lepiej.
Zaśmialiśmy się i wyszliśmy w stronę stajni. Musiałam wylonżować Caspera przed podróżą. Najpierw zaszliśmy do siodlarni, z której wzięłam halter, lonżę i przednie ochraniacze. 
-Który to?- Zapytał Diego.
-Chodź.
Podeszliśmy do boksu, w którym stał naprawdę spory wałach. W kłębie miał coś około stu siedemdziesięciu centymetrów. Po wyprowadzeniu z boksu prezentował się jeszcze okazalej. Pogłaskałam go po szyi i powiedziałam:
-Dzisiaj pierwszy raz zobaczę jak chodzi ta bryka.
Gdy zatrzymałam go od razu pokazał swój charakterek chcąc na mnie wejść. Jednak nie pozwoliłam mu na to zdecydowanym ruchem cofając go. Od razu się zdyscyplinował. Szybko go przeczyściłam i założyłam ochraniacze. Gdy wyszliśmy ze stajni zagadnęłam do chłopaka:
-I jak wrażenia.
-Z wyglądu fajny, zobaczymy jak się rusza.
Wprowadziłam go na lonżownik gdzie od razu ruszył kłusem. Jego krok był długi i sprężysty. Sam podstawiał zad, ale zdarzało mu się co jakiś czas gubić rytm czy iść dwa kroki inochodem. Jednak jak na nigdy nie jeżdżonego konia chodził super. Gdy przeszliśmy do galopu wyraźnie się zebrał i zaczął pracować grzbietem. Na pewno wcześniej ktoś z nim pracował, żaden koń sam z siebie na początku tak nie chodzi. Po skończonej pracy rozstępowałam konia w ręku i zaprowadziłam do boksu.
-Fajnie się zapowiada.- Powiedział chłopak.
-Zobaczymy pod siodłem. Wiesz co znaczy to, że Casper stoi już w boksie?
-Co?
-Że mamy całe osiem godzin dla siebie.

<Diego?>
1064

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz