Kiedy spałem, miałem przed oczyma nasze najlepsze wspólne chwile, cieszyłem się, że choć raz nie mam jakiegoś dziwnego koszmaru, w którym byłem największą ofiarną. Nie lubiłem tych chwil, zawsze pamiętałem, że byłem wtedy zerem przed wyprowadzeniem się i przed tym wszystkim co działo się zanim spotkałem Francisa.
Otworzyłem powoli oczy, kiedy usłyszałem głos Venus, przez co się uśmiechnąłem leniwie.
- Zjedz i się ubierz na spokojnie. Ja muszę iść prowadzić jazdy, niestety.
Podziękowałem dziewczynie, za przyniesienie mi posiłku, choć sam głupio się wtedy czułem, z powodu, że to ja powinienem jej przynosić śniadanie do łóżka, a nie ona mi.
Patrzyłem na dziewczynę, która szukała swoich ubraniach w szafie. Cóż jej ruchy kiedy szukała czegoś do ubrania, sprawiały, że widniał u mnie na twarzy uśmiech. Mógłbym patrzeć tak na nią cały dzień. Ona to jednak przerwała i zniknęła za drzwiami, które prowadziły do łazienki. Cóż, każdy ceni sobie prywatność, rozumiem to, bez zbędnego problemu.
Kiedy siedziałem oparty o ścianę z tostem w dłoni, dziewczyna przyszła mi powiedzieć, że wychodzi. Po jej stroju stwierdziłem, że pewnie będzie jeździć z jakimś uczniem, ale specjalnie się tym nie przejmowałem.
Jedząc śniadanie myślałem nadal o tej durnej wiadomości z nocy. Kim do chuja pana jest Iva?!
Starałem nie zakrzątać sobie tym wszystkim głowy, ale niestety zadzwonił pan idealny, który chciał porozmawiać. Pierwsze co usłyszałem po drugiej stronie słuchawki to jego głos mówiący wyraźnie, że jeśli się rozłączę, nim skończy mi wszystko mówić, to przyjedzie i mi wpierdoli. Oj jak mi przykro braciszku, że akurat nie ma mnie w akademii.
Wsłuchując się w jego słowa starałem się nie zasnąć ponownie. Nie mówił nic interesującego, przez co moimi odpowiedziami były takie słowa jak "No", "Co dalej?", Do meritum". Nienawidziłem z nim rozmawiać, szczególnie po ósmej rano kiedy, dopiero wstałem.
Przerywałem mu oczywiście przygryzając tosta, jak i popijając kawę.
- Czy ty mnie w ogóle słuchasz, dzbanie?
- Ta, ale jem śniadanie, więc się streszczaj może z tą swoją opowieścią.
- Dobrze, wracając i pomijając połowę.. Iva, to...
W tej chwili przestało mnie interesować jedzenie. Słuchałem uważnie dowiadując się rzeczy, których nie spodziewałem się po najbliższych, że będą to przede mną ukrywać.
- Dlatego nikt nie chciał powiedzieć, tobie tego przez telefon.
Nie odezwałem się, wystarczyło mi to, co się dowiedziałem, więc rozłączyłem się. Dlaczego moja rodzina musi być zawsze pojebana? Pomyślałem przez chwilę po czym, kończąc jedzenie wstałem i poszedłem się ubrać, bo ile można leżeć.
Wracając do pokoju, zauważyłem trzy nieodebrane wiadomości od Silvano i wiadomość od Ivy.
Odpisałem szybko na nią. "To było takie ważne, że baliście się mojej reakcji? Jesteście śmieszni, a teraz nie zawracaj mi dupy... siostrzyczko".
Zaznaczyłem ostatni wyraz i dopiłem kawę, po czym nie przejmując się już niczym wybrałem numer do Venus, gdyż nie miałem ochoty na siedzenie samemu w pokoju. Zawszę chociaż mogę jej potowarzyszyć.
Po kilku sygnałach usłyszałem.
- Venus Clarks, w czym mogę pomóc? - jeny jak oficjalnie.
- Hey słońce, gdzie jesteś? - zapytałem lekko się uśmiechając.
- Na torze do crossu. Za stajnią w lewo, a potem w prawo.
- Okej, pa.
Rozłączyłem się, zabierając telefon, który wsadziłem do tylnej kieszeni ruszyłem w wyznaczonym przez Ves kierunku.
Ucieszyłem się, kiedy zobaczyłem dziewczynę, która macha do mnie abym podszedł. Miałem przynajmniej pewność, że nie zgubiłem się tutaj i zorientowałem w terenie.
- Witam panią instruktor - rzekłem kiedy byłem już wystarczająco blisko.
- Dzień dobry, pan też na jazdę?
- Oczywiście - pocałowałem ją, lecz od razu usłyszałem jej zdanie:
- Diego, mam dziewczynę na mikrofonie, chodź na górę.
Zdziwiłem się trochę tym, że używają mikrofonu do mówienia co trzeba robić, ale cóż, to nie moja bajka najwidoczniej.
Weszliśmy po drabinie do budki, gdzie usiadłem na fotelu i patrzyłem na plecy dziewczyny, gdyż ta stała i dawała jasne instrukcję uczennicy, bo tyle udało mi się zauważyć, nim podszedłem do dziewczyny.
Kiedy ta, skończyła wydawać polecenia, odwróciła się do mnie i usiadła okrakiem na mych kolanach.
- Dobrze sobie pani radzi, jako instruktor - lekko się uśmiechnąłem.
- Dziękuję panu bardzo - przez chwilkę się zawahała i kontynuowała - Będziemy mogli potem pogadać?
- Jasne - odpowiedziałem, bo nie miałem powodu, aby tego nie robić.
Dziewczyna wstała z moich kolan, a następnie zaczęła mówić kolejne polecenia. Cóż, muszę powiedzieć szczerze, że tak skupionej jej jeszcze nie widziałem.
Po niedługim czasie dziewczyna zeszła na dół, a ja czekałem za nią, w tym samym miejscu.
Kiedy wróciła, przysunęła sobie bliżej fotel, w którym usiadła i powiedziała.
- Diego mam pytanie - widziałem, że lekko się waha, ale nie zwróciłem na to większej uwagi.
- Tak?
- Co powiedziałeś wczoraj wieczorem? Przed spaniem
Poczułem po chwili, że policzki lekko zaczęły mi płonąć, ale biorąc trochę głębszy oddech powiedziałem:
- Kocham cię. Wiem, że to wcześnie i nie musisz tego czuć, ale kocham cię - chciałem kontynuować, mą jakże przejmującą przemowę, lecz Venus chwyciła moją twarz w dłonie.
- Też cię kocham.
Ucichłem, jak by w tej chwili ktoś mnie zabił, lecz po chwili uśmiechnąłem się do niej, a ona złączyła nasze usta. Wziąłem ją na swoje kolana, po czym poczułem, jak ta wplata mi palce we włosy i lekko je cięgnie. Robiło się niebywale gorąco, lecz w pewnym momencie usłyszałem dźwięk telefonu.
- Clarks - powiedziała zirytowana, lecz już po chwili usłyszałem trzy słowa. - Ta, pa, kocham.
Rozłączyła, a następnie schowała telefon, uśmiechając się do mnie.
- To na czym skończyliśmy? - zapytałem a na jej twarzy zalśnił szczery uśmiech, który szybko znikł kiedy złączyłem nasze usta. Moje ręce bez namysłu powędrowały na plecy dziewczyny, gdzie następnie zaczęły wędrować pod jej bluzką, ta za to stwierdziła, że przejmie pałeczkę, przez co w pewnym momencie nachyliła się, bardziej wypinając i ugryzła mnie w ucho, przez co jęknąłem. Zauważyłem, że sprawiało jej to najwidoczniej dużo frajdy, gdyż powtórzyła, to jeszcze kilka razy, a ja lekko ugniatałem jej pośladki.
- Jak zrobisz, to jeszcze kilka razy, to dojdę jak nastolatek - powiedziałem, czując, że na twarzy wręcz płonę.
Kiedy Venus planowała wykonać ten czyn jeszcze raz usłyszeliśmy głos dobiegający z dołu.
- Pani Clarks, uczeń oczekuje na lekcje - odezwał się mężczyzna, który przerwał moją mękę.
Dziewczyna niedowierzając, spojrzała na zegarek widniejący na moim nadgarstku.
- Już idę, proszę mu powiedzieć, że jestem za chwilkę - rzekła dziewczyna, schodząc ze mnie, a gdy mężczyzna odszedł zwróciła się do mnie. - Właśnie straciliśmy pół godziny na całowaniu się - zaśmiała się.
- Ja nie straciłem tego czasu, było hmm.. przyjemnie - pocałowałem ją szybko i zapiąłem te dwa guziki koszuli, które ona mi odpięła w między czasie.
Zeszliśmy na dół i ruszyliśmy do chłopaka, który, jak na moje oko miał może z siedemnaście lat.
Kiedy wsiedliśmy na konie , ruszyliśmy w teren, gdzie ja nie odzywałem się, bo nie miałem do tego powodu, ale Venus za to instruowała ucznia.
Po jakimś czasie, gdy chłopak robił większość rzeczy poprawnie zapytał.
- Kto z nami jedzie w teren?
- Brazylijczyk, chłopak stara się czegoś nauczyć, na przykład czym jest równowaga - podjechała do mnie i popchnęła mnie lekko, kiedy nie siedziałem prosty i w sumie byłem zamyślony, przez co się nawet tego nie spodziewałem. Złapałem się w ostatniej chwili siodła, przez co zjechałem tylko do połowy. No bo ją chyba trzepnę.
Zacząłem nawijać po portugalsku, bo wiedziałem, że dziewczyna i tak mnie nie zrozumie, a mówiłem losowe słowa, gdyż nie chciało mi się wysilać.
- On mówi we wspólnym? - zapytał dzieciak.
- Czasami, ale częściej go nie rozumiem - odpowiedziała i popędziła konia, na co zrobiliśmy to samo.
Przydała mi się taka jazda, gdyż wszystko ze mnie spłynęło, przez co przestałem myśleć o głupotach i o tym co mówił mi brat.
***
Właśnie zsiadaliśmy z wierzchowców, kiedy pojawiła się mama Venus na horyzoncie, przez co przywiałem kobietę z uśmiechem na twarzy.
Matka porozmawiała chwilę z Venus, na temat czy wszystko dobrze było i nikt nie sprawiał kłopotów. Dziewczyna odpowiedziała, że nie, po czym dodała.
- To mamy już wolne, tak? - wolała się chyba upewnić.
- Odprowadźcie tylko konie do stajni.
- Jasne - rzekła po czym ruszyliśmy odstawić konie do boksów.
Wychodząc z budynku, chwyciłem dziewczynę za dłoń, ale ta zatrzymała się na chwilę.
- Masz pomysł co moglibyśmy dzisiaj zrobić?
- Może tak jakiś Escape room? - zapytałem na co dziewczyna się uśmiechnęła.
- Jasne, fajny pomysł - cmoknęła mnie szybko, a za sobą usłyszeliśmy.
- A słyszałem, że on nie mówi we wspólnym... - głos tego chłopaka, był widocznie z lekka załamany, czyżby podobała mu się Venus?
Popatrzeliśmy na siebie, po czym wybuchnęliśmy śmiechem, jak uczeń nas minął.
- Muszę iść się przebrać - rzekła dziewczyna.
- To chodź - po tych słowach wziąłem ja na ręce i z uśmiechem ruszyłem w stronę domu.
- Ej no! Ja mam własne nogi! - krzyknęła jednocześnie się śmiejąc i zarzucając mi ręce na kark.
- Może masz, ale ja za to posiadam ręce, na których mogę cię nosić - szybko ją cmoknąłem i postawiłem dziewczynę, kiedy byliśmy przed wejściem.
- Wybieracie się gdzieś? - zapytała jej matka, kiedy weszliśmy przez drzwi, będąc już w połowie schodów.
Venus? ^_^
1425
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz