12.24.2018

Od Gabriela CD Charli

Na spokojnie manewrowałem koniem między drzewami, a gdy było więcej przestrzeni nie stroniłem od przejść. Muszę przyznać, że Vandelopa jest naprawdę dobrym koniem. Wszystko co robiłem działo się pod czułym okiem właścicielki. Gdy wyjechaliśmy z zagajnika zsiadłem z konia i przekazałem go Charli. Jednak dziewczyna na nią nie wsiadła tylko przysiadła na jednym z pni, które były na łące. Pomyślałem, że w sumie powiem jej to co ona mi powiedziała.
-To co? Opowiesz mi coś?- Spytała.
-Jestem z Grecji, głównie skaczę przez przeszkody, ale też lubię cross. Mam starszą siostrę i brata. W ośrodku uczy się moja kuzynka, Venus. Może kojarzysz. Zdarza mi się upić do nieprzytomności, kiedyś brałem w dużych ilościach i jak palę to tylko mody, nie lubię tradycyjnych papierosów.
-Może zagramy w pytania? Bardziej się poznamy.- Zaproponowała brązowooka.
-Okej, ja zaczynam. Jak masz na nazwisko?
-Ville, a ty?
-Carramz. Ile masz lat?
-Dziewiętnaście, a ty?
-Dwadzieścia trzy. Opowiedz mi coś więcej o Vandelopie.
-Jest dość spokojna, jest dość młody, bo ma dopiero cztery lata, jest anglikiem  i jest neutralny dla innych koni. A ty? Masz konia?
-Tak, nazywa się Velander Mesteno. Jest czystym mustangiem w wieku ośmiu lat. Oswoiłem i zajeździłem ją w wieku pięciu. Jest bardzo delikatna, a w stosunku do obcych bardzo ostrożna. Jest bardzo pojętna i ciekawska. Masz drugie imię?
-Nie, a ty?
-Też nie. Nie mam pomysłów na dalsze pytania, a ty?
-Też nie.
Lekko się zaśmiałem co dziewczyna też uczyniła. Zrobiło się trochę chłodniej i zaczynało się powoli ściemniać. Zaproponowałem dziewczynie żebyśmy już wracali na co się zgodziła i wsiadła na rumaka. Do stajni dotarliśmy, gdy na niebie zaczęło szarzeć. Pomogłem dziewczynie rozsiodłać ogiera i ruszyliśmy do akademii. Gdy doszliśmy do pokoju numer trzynaście dziewczyna się zatrzymała.
-Dziękuję ślicznej pani za tak dobrze spędzony dzień.
Dziewczyna lekko się zaczerwieniła i odparła:
-Też ci dziękuję. Dobranoc.
-Miłych snów Charli.- Po tych słowach ruszyłem wgłąb korytarza do pokoju o numerze dwadzieścia dwa.
Po zamknięciu za sobą drzwi rzuciłem się na łóżko i przetarłem twarz. Zegar w telefonie wskazywał godzinę dwudziestą. Patrząc na to, że jutro o czwartej przyjedzie Velander powinienem już iść spać. Zgarnąłem z szafy luźne dresy i poszedłem do łazienki, gdzie rozpakowałem wszystkie kosmetyki. Nie było ich dużo, bo dbałem o siebie ale nie przesadnie. Gdy wszedłem pod prysznic i odkręciłem wodę zacząłem rozmyślać o dzisiejszym dniu i o dziewczynie. Była to jedna z niewielu przedstawicielek płci pięknej, które nie próbowały przypodobać się na siłę. Nie flirtowała ze mną i nie dotykała mnie na siłę co było miłe. W końcu trafiłem na szczerą osobę, która nikogo nie udaje- przynajmniej tak mi się wydaje. Gdy spłukałem z siebie pianę wyszedłem na zimne kafelki i się wytarłem po czym wciągnąłem na biodra luźne dresy. Stanąłem przed lustrem i roztrzepałem dłonią włosy, by szybciej wyschły po czym wyciągnąłem szczoteczkę i umyłem zęby. Gotowy do spania wyszedłem z łazienki i położyłem się do łóżka zapadając w głęboki sen.

***

Budzik zaczął dzwonić równo o trzeciej trzydzieści. Wymacałem ręką telefon i go wyłączyłem po czym z jękiem wstałem z łóżka. Jeszcze zaspany podrapałem się po skroni i podszedłem do szafy. Wyciągnąłem z niej ciemne jeansy, koszulkę i bluzę. Założyłem to wszystko na siebie i poszedłem do łazienki, by przepłukać twarz i umyć zęby. Nie miałem co liczyć na posiłek, gdyż stołówka funkcjonowała dopiero od szóstej, a ja nie miałem składników żeby coś sobie przygotować. Zarzuciłem na ramiona skórzaną kurtkę i spojrzałem za zegarek- trzecia pięćdziesiąt pięć. Schowałem urządzenie w kurtce i wyszedłem na podjazd. Pewnie niektórzy się dziwią czemu mój koń przyjeżdża tak wcześnie. Zrobiłem to dlatego żeby się nie denerwowała. Zmiana miejsca to bardzo dużo, a dodatkowo obcy ludzi mogliby ją przytłoczyć. Oparłem się o bramę i patrzyłem jak para wydobywa się z moich ust. Nie musiałem czekać zbyt długo gdyż już po chwili spory koniowóz wjeżdżał na teren akademii. Gdy zaparkował podszedłem do kierowcy, zapłaciłem mu i powiedziałem, że mu powiem kiedy się wypakuje. Gdy otworzyłem klapę usłyszałem niepewne rżenie. Przywitałem się cicho z klaczą i dotknąłem jej zadu po czym powoli podszedłem do pyska. Odwiązałem uwiąz od uchwytu i wyprowadziłem klacz. Nie szalała i nie wyrywała się jednak była gotowa się spłoszyć na najmniejszy niespodziewany ruch. Ściągnąłem jej z nóg ochraniacze transportowe i zaprowadziłem do boku, który wskazano mi wczorajszego dnia. Gdy przechodziłem z klaczą słyszałem rżenie i kopanie koni po bokach. Okazało się, że Vel ma boks obok Rimy- konia Venus. Klacze się na szczęście znały, więc gdy Velander zobaczyła klacz od razu się uspokoiła. Wprowadziłem konia do boksu i go zamknąłem żebym mógł się wrócić po sprzęt. Na szczęście wszystko mieściło mi się w jednej dużej pace, która miała koła wtoczyłem ją do siodlarni i wróciłem do auta. Zamknąłem klapę i powiedziałem, że może odjeżdżać. Po upewnieniu się, że zrobiłem wszystko poszedłem w stronę stołówki. Nawet nie wiem kiedy, ale było już po szóstej. Na stołówce przy jednym ze stolików dostrzegłem Charli. Zgarnąłem tacę i położyłem na niej jedzenie po czym podszedłem do stolika dziewczyny.
-Mogę się dosiąść?- Przywdziałem na twarz uśmiech.
-Jasne.- Odpowiedziała dziewczyna.
-Miałabyś może ochotę luźno pojeździć po śniadaniu.
-Chętnie, ale na kogo wsiądziesz.
-Moja klacz przyjechała, a wolałbym żeby na hali był z nią inny koń.
-Jasne, tylko będę musiała się przebrać.
-To super.
Przy miłej rozmowie skończyliśmy śniadanie i poszliśmy do swoich pokoi uprzednio umawiając się o siódmej w stajni. Założyłem na siebie bryczesy i w rękę wziąłem kask oraz czapsy po czym ruszyłem do stajni, w której już czekała dziewczyna.
-Gdzie stoi?- Spytała.
-Zaprowadzę cię.
Przeszliśmy na prawie koniec stajni i stanęliśmy przy boksie. Dziewczyna zajrzała przez kraty i zobaczyła kobyłę.
-Śliczna jest.
-W imieniu Velander dziękuję. A teraz leć się ubierać.
Jak powiedziałem tak zrobiła dziewczyna i ja. Postawiłem dzisiaj na ciemnobrązowy komplet i czarny sprzęt do ujeżdżenia. Jeśli chodzi o zwykłe klepanie siodła to zazwyczaj je wybierałem. Gdy obydwoje osiodłaliśmy konie to poszliśmy na halę do ujeżdżenia. Miałem tylko nadzieję, że Vel nie zacznie odwalać jak zazwyczaj w nowym miejscu. Zawsze wysiadywałem jej odpały, jednak zawsze po nich moje krocze ubolewało, gdyż jej "sztuczki" zazwyczaj polegały na wybijaniu się z czterech nóg. Oczywiście później była grzeczna i potulna. Po prostu tą czynność miała zakodowaną przez te wszystkie lata życia na wolności i tak jakoś zostało.

<Charli?>
1030

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz