Jego wzrok po chwili zjechał na moje usta.Pocałował mnie szybko, a na mojej twarzy zawitał wyraz zdziwienia. Po minie chłopaka widać było, że spodziewa się najgorszego. Uderzyłam go z liścia i powiedziałam:
-To za to, że wsiadłeś na tego cholernego byka. A to za to, że nic ci się nie stało.
Stanęłam na palcach i pocałowałam bruneta. Poczułam jak oplata mnie dłońmi w talii, na co wplątałam palce w jego włosy. Oderwaliśmy się od siebie, gdy zabrakło nam oddechu.
-Masz mi obiecać, że to twoje ostatnie rodeo.
-Obiecuję.- Odparł.
Po chwili podszedł do nas chłopak- J.B z tego co usłyszałam. Zaczął chwalić bruneta za to jak mu poszło i powiedział, że do drugiej rundy dostanie Little Yellow Jacket. Po minie chłopaka wiedziałam, że nie jest to jeden z najmilszych byczków. Gdy się spytałam o co chodzi zbył mnie mówiąc, że to nic takiego. Stanęliśmy obok barierek i patrzyliśmy na różnych zawodników. Niemal każdy miał innego byka. Chłopak wymieniał mi ich imiona, ale nie mogłam ich spamiętać, więc po prostu oznaczałam je kolorami. Gdy przejazdy pierwszej rundy się skończyły, ogłoszono, że zaczyna się runda druga, którą rozpoczyna brat Diega. Dostał łaciatego byka o długich rogach. Po otworzeniu bramki byk zaczął mocno brykać i na dodatek biegać, jednak chłopakowi udało się utrzymać te parę sekund i gdy klauni odciągnęli uwagę byka to zeskoczył. Następną osobą był dość młody chłopak, po nim miał wsiadać Diego, więc zaczął się zbierać.
-Jak coś ci się stanie to cię zabiję.- Powiedziałam.
-Nic mi nie będzie.
Po tych słowach odszedł, a ja zaczęłam znów patrzeć na chłopaka. Siedział na brązowym byku, który naprawdę mocno się miotał. Chłopak nie dał mu rady i już po czterech sekundach leżał na ziemi. Klauni nie zdążyli go na czas odciągnąć i zwierzę zdążyło jeden raz zaszarżować na chłopaka. Wstrzymałam oddech patrząc na to co się będzie dziać. Na szczęście chłopak po chwili wstał i lekko kuśtykając wyszedł z areny. Gdy usłyszałam jak wywołują imię Diego podeszłam do bramek i usiadłam na jednej z nich. Popatrzyłam na byka, który w nien stał. Zakładam, że Yellow wzięło się od koloru byka. Był kremowy, lekko żółtawy. Po chwili chłopak wsiadł na byka. Posłałam mu pokrzepiający uśmiech i patrzyłam jak zaciska rękę na pasku. Nagle słychać było charakterystyczny dźwięk i byk został puszczony. Miotał się i brykał o wiele mocniej niż poprzedni. Z tego co usłyszałam to i tak był jednym z tych łagodniejszych. Wolałam nie wiedzieć jakie są w finale. Niestety chłopak nie utrzymał się zbyt długo co plasowało go na niezbyt wysokim miejscu. Wyraźnie zdenerwowany wyszedł z areny. Podbiegłam do niego.
-Powiedz, że nie dostałeś się do finału.
-Tego jeszcze nie wiem. Poczekaj chwilę idę się przebrać.
Wróciłam na swoje wcześniejsze miejsce i patrzyłam na to co się dzieje na arenie. Było dużo świetnych jeźdźców i też sporo tych gorszych. Niektórzy lądowali bezpiecznie, a niektórzy byli taranowani przez byki. Po dwóch występach poczułam dłonie na ramionach.
-Jestem w finale.- Powiedział chłopak.
-Nie powiem, że się cieszę, ale gratuluję.
Chłopak jednak był przygaszony, najwyraźniej coś go martwiło.
-O co chodzi? Widzę, że coś cię martwi.
-Dostałem się do finału jako ostatni.
-Co to znaczy?
-Że dostanę najgorszego byka.
Gwałtownie wstałam i powiedziałam:
-Nie jedziesz tego.
-Ves, muszę.
-Nie Vesuj mi tutaj. To musisz chociaż założyć kask.
Chłopak niechętnie, ale się zgodził. Gdy skończyła się druga runda wszyscy zawodnicy zostali wezwani do jednego z pomieszczeń, by wybrać byki. Po dość krótkim czasie wyszli, Diego oznajmił mi, że dostał Bushwackera. Nie wiedziałam co to znaczy, ale po minie chłopaka domyślałam się, że to nic dobrego. Rundę zaczynali od ostatniego zawodnika, wiązało się to z tym, że nie mieliśmy czasu porozmawiać, bo był przedostatni. Chłopak, który jechał pierwszy ledwo się utrzymywał na śnieżnobiałym byku. Bałam się pomyśleć co się stanie z Diego na tak mocnym byku w dodatku z tym, że nie trenował regularnie i na pewno jego forma spadła. Podeszłam znowu do klatki na, której usiadłam. Po chwili wbiegł do niej byk, który był przed chwilą na arenie, a do klatki obok wpuścili Bushwackera. Wyglądał przerażająco. Masywny, duży byk z furią w oczach. Już w klatce stąpał nerwowo i podskakiwał. Chwilę później zasiadał już na nim brunet. Gdy klatka uległa zwolnieniu mocno zagryzłam wnętrze policzka. Chłopak zdołał się utrzymać zaledwie parę sekund. To i tak było dobrym wynikiem co usłyszałam od mężczyzn siedzących za mną. Po upadku byk zaczął napierać w stronę chłopaka. Nie zwracał uwagi na klaunów. Wstrzymałam powietrze i patrzyłam na to co się dzieje. Chłopak dosłownie w ostatnim momencie wyskoczył za ogrodzenie. Nerwowym ruchem ściągnął z siebie kamizelkę i wziął głęboki oddech. Powoli podeszłam do niego i objęłam go ramionami.
-Wszystko w porządku?- Spytałam.
-Tak.- Odparł lekko zdyszany.
Staliśmy tak chwilę, aż usłyszeliśmy jak wywołują z głośników imię Silvano. Podeszliśmy pośpiesznie żeby zobaczyć jak mu pójdzie. Na spokojnie utrzymał się wymaganą ilość sekund po czyn zeskoczył. Po nim były jeszcze dwa występy i przeszli do nagród i miejsc. Pierwsze miejsce zajął oczywiście Silvano, drugie jakiś Gregorio, trzecie jeszcze jakiś inny chłopak, a czwarte Diego. Nie wyglądał na zbyt zadowolonego, gdy odbierał nagrodę. Gdy ceremonia się skończyła poszedł do szatni, by się przebrać. Ja w tym czasie wyszłam przed arenę i zapaliłam papierosa żeby się uspokoić. Gdy została mi końcówka Alves wyszedł i zaczął szukać mnie wzrokiem. Podszedł do mnie i spytał czemu palę.
-Chciałam się odstresować teraz chodź do domu.
Droga powrotna minęła nam bardzo szybko. Gdy zamknęliśmy drzwi powiedziałam:
-Cholernie się martwiłam, ale jestem z ciebie bardzo dumna.
-I tak byłem gorszy od brata.- Mruknął.
-Dla mnie jesteś lepszy.- Powiedziałam po czym przywarłam do niego ustami.
Zdecydowanie się tego nie spodziewał.
<Diego?>
939
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz