Piekielny dźwięk, skrzeczącego koguta wydostał się z wnętrza mego telefonu. Nienawidziłem tego dzwonka, więc szybko wstawałem, aby chociaż rzucić telefonem o ścianę z nadzieją, że zamilknie.
Tym razem tego nie zrobiłem, ale chwytając telefon w dłoń spojrzałem na godzinę po czym nadusiłem czerwony "x", żeby piejące zwierze ucichło i nie irytowało mnie od rana.
Cóż szósta rano jest idealną godziną na to aby wstać, lecz odkrywając się, nie spodziewałem się tego, że spałem w ubraniach. Z resztą jakim sposobem znalazłem się na tej jedno osobówce, jak jestem w stu procentach przekonany, że zasnąłem w fotelu. Będę musiał zapytać o to wszystko Ves, gdy ją spotkam.
Nie myśląc dłużej poszedłem pod prysznic, który dzisiaj stanowczo mi się przyda. Orzeźwiająca woda, spływała po mym ciele, niczym delikatny płaszcz i koił wszystkie nerwy. Umyłem przy okazji włosy i wyszedłem spod natrysku w ręczniku, aby udać się do wyboru rzeczy na dzisiejszy dzień. Cóż wyjeżdżam wieczorem i dobrze by było, gdybym wyglądał jak człowiek, kiedy będę rozmawiał z właścicielem o mym wyjeździe, który może potrwać maksymalnie cztery dni.
Mam nadzieję, że nic się nie przeciągnie i będę mógł wrócić do akademii aby dalej trenować.
Złapałem w rękę szarą koszulkę Tommiego Hilfigera, więc nie chciałem jej chować ponownie, bo wygniecie się i tyle z tego będzie. Ubrania losowałem na ślepo mając nadzieję, że nie będę wyglądał jak klaun z rodeo.
Do mych rąk prócz koszulki trafiły czarne rurki, czerwona koszula w kratę, oraz pasek z ciemnej skóry. Cóż, nie tak źle. Nie trafiłem na zieloną marynarkę z dwiema przypinkami na klapach.
Ubrałem wszystko na siebie po czym zacząłem zastanawiać się nad butami, których miałem aż.. cztery pary.
Pierwsze to były zwyczajne trampki na lato, na dodatek w kolorze białym, drugimi butami były grubsze trampki, nieco wyższe od tych pierwszych. Trzecie to buty do jazdy, a ostatnia para, to jasnobrązowe buty idealne na jesień, one też oczywiście są powyżej kostki.
Zabrawszy ostatnią parę i wiążąc sznurowadła ruszyłem jeszcze do łazienki aby ułożyć włosy i pobielić mój uśmiech.
No Diego, teraz żadnej fajki. Przynajmniej nie teraz. - rzekłem sam do siebie patrząc w lustro i poprawiając kołnierzyk rozpiętej koszuli. Następnie podwinąłem rękawy pod górę i zostawiając kapelusz w pokoju wyszedłem z niego kierując się na śniadanie.
Wchodząc do środka zastałem może dwie twarze, które już spożywały swój posiłek.
Podszedłem więc z tacą i wybrałem najprostsze kanapki po czym usiadłem do stołu, sprawdzając przy okazji maile.
Gdy skończyłem jeść ruszyłem oddać tacę z zamiarem pójścia do dyrektora,aby wyjaśnić tą sytuację, która zaszła tutaj dość nagle.
Wychodząc ze stołówki natknąłem się na Venus. Szczerze mówiąc patrząc na jej ubiór, szczęka lekko mi opadła. Nie spodziewałem się spotkać jej w takiej kreacji.
Mam nadzieję, że nic się nie przeciągnie i będę mógł wrócić do akademii aby dalej trenować.
Złapałem w rękę szarą koszulkę Tommiego Hilfigera, więc nie chciałem jej chować ponownie, bo wygniecie się i tyle z tego będzie. Ubrania losowałem na ślepo mając nadzieję, że nie będę wyglądał jak klaun z rodeo.
Do mych rąk prócz koszulki trafiły czarne rurki, czerwona koszula w kratę, oraz pasek z ciemnej skóry. Cóż, nie tak źle. Nie trafiłem na zieloną marynarkę z dwiema przypinkami na klapach.
Ubrałem wszystko na siebie po czym zacząłem zastanawiać się nad butami, których miałem aż.. cztery pary.
Pierwsze to były zwyczajne trampki na lato, na dodatek w kolorze białym, drugimi butami były grubsze trampki, nieco wyższe od tych pierwszych. Trzecie to buty do jazdy, a ostatnia para, to jasnobrązowe buty idealne na jesień, one też oczywiście są powyżej kostki.
Zabrawszy ostatnią parę i wiążąc sznurowadła ruszyłem jeszcze do łazienki aby ułożyć włosy i pobielić mój uśmiech.
No Diego, teraz żadnej fajki. Przynajmniej nie teraz. - rzekłem sam do siebie patrząc w lustro i poprawiając kołnierzyk rozpiętej koszuli. Następnie podwinąłem rękawy pod górę i zostawiając kapelusz w pokoju wyszedłem z niego kierując się na śniadanie.
Wchodząc do środka zastałem może dwie twarze, które już spożywały swój posiłek.
Podszedłem więc z tacą i wybrałem najprostsze kanapki po czym usiadłem do stołu, sprawdzając przy okazji maile.
Gdy skończyłem jeść ruszyłem oddać tacę z zamiarem pójścia do dyrektora,aby wyjaśnić tą sytuację, która zaszła tutaj dość nagle.
Wychodząc ze stołówki natknąłem się na Venus. Szczerze mówiąc patrząc na jej ubiór, szczęka lekko mi opadła. Nie spodziewałem się spotkać jej w takiej kreacji.
Nim zdążyłem coś powiedzieć dziewczyna powiedziała prosto z mostu jedno zdanie.
- Musimy pogadać. Przyjdź do mnie o dziesiątej.
Lekko zaskoczony jej stanowczością kiwnąłem głową i ruszyłem w stronę gabinetu właściciela. Mam tylko nadzieje, że facet będzie dość wyrozumiały i nie będzie robił mi z tego powodu żadnych problemów.
Wchodząc ram czułem się dość pewnie bo mam jasne argumenty w razie potrzeby wyjazdu. Przywitałem serdecznie pana Davida Lasamarie, po czym usiadłem w wyznaczone przez niego miejsce.
Zaczęliśmy rozmowę, z której nie za bardzo wynikało to czy mogę opuścić teren akademii na ten okres.
W końcu on z lekka zrezygnowany rzekł.
- Słuchaj Alves, zgodzę się, jeśli dostanę z powrotem dobrego jeźdźca, który nadrobi to, czego nie miał okazji ćwiczyć na treningach przez ostatnie dni.
Zgodziłem się przytakując głową i dziękując mu za udzielenie zgody na ten wyjazd.
Po skończonej rozmowie ruszyłem do pokoju gdzie, przez dłuższy czas rozmawiałem z Francisem, oraz odpisywałem na maile pijanego Valdirona, choć mam wrażenie, że Muney, też wtargnął do tej rozmowy.
Gdy godzina dziesiąta zaczęła zbliżać się nieubłaganie, wyłączyłem laptopa i odłożyłem go na bok po czym ruszyłem do pokoju Venus, gdzie o dziwo tyn razem zapukałem.
Słysząc słowo, które zezwala mi na miejsce wszedłem do pomieszczenia, a następnie usiadłem na wskazane przez dziewczynę miejsce, przy okazji lustrując ją szybko wzrokiem.
- To o czym chciałaś ze mną rozmawiać?
- No bo... hm.. chciałam się dowiedzieć, czy ty masz coś z ręką, bo wczoraj.. zaciekawił mnie twój łokieć, kiedy przerzucałam cię z fotela na łóżko. Jeny jak to beznadziejnie brzmi.. - skomentowała na koniec i poprawiła włosy.
- Przynajmniej dowiedziałem się już skąd znalazłem się na łóżku.. co do tego łokcia, który cie tak zafascynował - uśmiechnąłem się pod nosem.
- Bardzo zabawne.. - rzekła udając obrażoną.
- Wracając do tematu ręki, to mogę ci to skrócić, albo opowiedzieć całość.
- Zrób jak chcesz, ja mam czas.
Stwierdziłem, że jeśli ma czas to jej opowiem trochę na około, a trochę przez sam środek tej nudnej historii.
Dziewczyna słuchała, a ja nawijałem o tym, że ten łokieć to metal, który został mi zamontowany kilka lat temu, gdyż ta część została połamana na bardzo małe elementy, następnie opowiedziałem jej, o kolejnych bliznach jakie posiada moja ręka. Tyle żelastwa nie wspominałem przez wieki. Rozmawiając tak dalej wymieniałem miejsca w ręce, gdzie znajdują się jeszcze małe elementy po czym rzekłem.
- A tak poza tym wszystkim, nie mam czucia w tej dłoni, dlatego też upuściłem szklankę na stołówce, czy chowam tą rękę do kieszeni podczas jazd. Nie jest mi do niczego praktycznie potrzebna. Przydaje się tylko wtedy kiedy mam coś do zjedzenia, bo prawą ręką poprawnie będę prowadził samochód, lub konia. Na tym się kończy. Usłyszałaś więc historię życia mojej ręki, która jest taka od felernych zawodów.
Spojrzałem po tym wszystkim na dziewczynę, która uciekła gdzieś myślami w chmurach, po czym poczułem, że coś mnie drażni w tą dłoń i tam ujrzałem jej dwa palce.
- Sprawdzasz czy nie kłamię?
- Co? Nie, przepraszam. Robię tak od kilku minut.
- No to masz dowód, bo nawet tego nie poczułem.
- Zmieniając jakże beznadziejny temat. Wyjeżdżam dzisiaj wieczorem, aby w nocy znaleźć się w domu. Szkoda, że nie przejedziesz się ze mną, nie nudził bym się aż tak i pokazałbym ci jak się żyje w Karolinie Południowej w stylu Brazylijskim - zaśmiałem się po czym dodałem. - Co powiesz na wyścig samochodowy? Trzy okrążenia, tu nic nie jeździ więc możemy się przejechać, co ty na to? - uniosłem lekko brew i uśmiechnąłem się do niej widząc, jak właśnie myśli co by mogła zrobić. Już czuje w kościach, że jeśli się zgodzi to planuje się założyć o coś, no chyba, że jednak taka nie jest.
Venus?
Piąta rano czas się zdrzemnąć ;) Branoc ^_^
1037
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz