Chłopak wyjechał po bydło, a ja zostałam w domu. Zrobiłam sobie herbatę i się przebrałam w spodenki, koszulkę i bluzę. Z ciepłym napojem weszłam na górę i otworzyłam drzwi od mojego pokoju, z którego jak torpeda wybiegła Taboulet. Szybko postawiłam herbatę na jakimś stoliku żeby się nie oblać i przywitałam się z psem. Gdy już trochę się opanowała zeszłam na dół i zaczęłam szukać jakiejś książki. Po niedługim czasie w ręce wpadła mi książka o tytule ,,Czas wojny". Ze swoją zdobyczą znów weszłam po schodach i usiadłam na łóżku. Zawołałam Taboulet i samica szybko przybiegła i ułożyła się na moich kolanach. Co parę stron sprawdziłam godzinę żeby wiedzieć kiedy chłopak wróci. Książka, którą czytałam okazała się naprawdę ciekawa. Opowiadała o losie konia i jego właściciela podczas wojny. Gdy byłam w połowie książki nagle wywaliło prąd. Chwyciłam w rękę telefon, który leżał obok mnie i włączyłam latarkę nie zaprzestając czytania. Gdy dochodziłam do końcówki książki zaczęła dochodzić godzina powrotu. Weszłam na schody, i gdy byłam w połowie usłyszałam otwieranie drzwi. Taboulet od razu rzuciła się ze szczekaniem, lecz się uspokoiła widząc kto przyszedł. Gdy doszłam do schodów powiedziałam, że już miałam jechać go szukać. W odpowiedzi na moje słowa Carlos odpowiedział, że wtedy wszyscy pojechaliby mnie szukać. Zaśmiałam się ironicznie na to, a brunet odpowiedział żeby przestał zawstydzać gatunek męski. Napięcie w pokoju urosło, więc po prostu powiedziałam, że to hormony. Wtedy do salonu wszedł Francis proponując grę w butelkę ze standardowymi pytaniami, wyzwaniami, a jak ktoś nie odpowie to musi się rozebrać. Diego niezbyt chętnie do tego podszedł, lecz ja się z chęcią zgodziłam. Carlos poszedł po alkohol, a mi wręczyli pustą już butelkę wódki. Zakręciłam i padło na Carlosa.
-Pytanie czy wyzwanie?- Spytałam.
-Wyzwanie.- Odparł niemal od razu.
-Mój pies chce się załatwić, musisz z nią wyjść.
Chłopak się naburmuszył na co się zaśmiałam.
-No biegnij, biegnij bo się zesika.- Śmiałam się, a chłopcy razem ze mną.
Po chwili wrócił z psem, a ta z mokrymi łapami wskoczyła na mnie.
-Taboulet Costarika's Girl, bo będziesz spała na podłodze!
Suczka szybko się ogarnęła i usiadła obok mnie. Następnie zakręcił Carlos, wypadło na Francisa.
-Wyzwanie czy pytanie?- Zapytał młody.
-Wyzwanie.
Chłopak poszedł do kuchni i nalał połowę szklanki wódki i podał ją Francisowi.
-Wyzeruj na raz.- Powiedział z uśmieszkiem.
Starszy chłopak szybko przechylił szklankę, nie było to dla niego żadne wyzwanie. Gdy zakręcił wypadło na mnie.
-Wyzwanie czy pytanie?
-Wyzwanie.- Odpowiedziałam.
-Zatańcz coś.- Poruszył brwiami pokazując głębszy sens wyzwania.
Wstałam z ziemi, ale nie zrobiłam dosłownie tego co miałam tylko zaczęłam robić jakiś układ, który zapamiętałam z czasów, gdy jeszcze chodziłam na hip-hop.
Lekko zmęczona zakręciłam butelką, która wypadła na Carlosa. Znowu.
-Pytanie, wyzwanie?- Spytałam.
-Hmm, pytanie.
-Skąd masz te słodkie kapcie króliczki?- Spytałam unosząc brew.
Chłopak zaczerwienił się, ale odpowiedział:
-Dostałem, kiedyś, na święta.
Zaczęłam się z Diego lekko śmiać, bo sobie przypomnieliśmy jak pierwszego dnia przyszedł sprawdzić czy jesteśmy złodziejami bydła. Chłopak zakręcił butelką, która padła na Diego.
-Wyzwanie czy pytanie?
-Wyzwanie.- Odparł chłopak.
-To w takim razie daj buziaka osobie, na którą wypadnie butelka.
Brunet zakręcił butelką, która wypadła na Francisa. Wraz z Carlosem wybuchnęliśmy śmiechem. Chłopak niechętnie zbliżył się do Francisa i z miną jakby miał wymiotować pocałował go w policzek, Francis też wtedy nie miał zbyt zadowolonej miny. Diego zakręcił butelką, która stanęła na mnie.
-Pytanie czy wyzwanie?
-Wyzwanie.
Brunet lekko się zaśmiał co nie zwiastowało nic dobrego.
-Wypij to.
Dostałam do ręki szklankę z małą ilością brązowawej cieczy. Niepewnie chwyciłam szklankę i połknęłam całość. Drapała w gardło przez co się lekko skrzywiłam. Zakręciłam butelką, która trafiła na Francisa.
-Wyzwanie czy pytanie?
-Wyzwanie.- Powiedział pewny siebie.
-Zrób striptiz.
-Okej.- Chłopak z dziwnym uśmiechem wstał.
Zaczął robić "kuszące" ruchy przez co wszyscy łącznie z nim się śmiali. Poczułam jak brunet przyciąga mnie do siebie i mówi:
-Ja bym zrobił lepszy.
Zaśmiałam się lekko i powiedziałam:
-Och, nie wątpię.- Po czym lekko musnęłam jego usta.
Przerwał nam głos Carlosa.
-Później będziecie się migdalić.
Zaśmiałam się, a chłopak lekko prychnął. Butelka padła na mnie.
-Pytanie.- Powiedziałam zanim chłopak zdążył cokolwiek powiedzieć.
-Jeździłaś kiedykolwiek rodeo?
-Tak, ale nie bycze tylko końskie.
Chłopak lekko zagwizdał po czym powiedział:
-Będziesz musiała nam pokazać.
Brunet siedzący obok mnie powiedział, że nie ma mowy, ale i tak wiedziałam że kiedyś wsiądę.
-Spokojnie, konie nie są agresywne jak byki.- Szepnęłam do bruneta, który nadal był niezadowolony z tego co miałam zamiar zrobić.
Zakręciłam butelką, która wypadła na Diego.
-Wyzwanie czy pytanie?
-Wyzwanie.
-Okej, masz przez minutę patrzeć się w oczy Carlosowi i kto pierwszy odwróci wzrok albo się zaśmieje pije szklankę wódki.
Chłopcy przystąpili do wyzwania. Jak można było się domyślić Carlos przegrał. Po wypiciu tej szklanki tylko Diego został w pełni trzeźwy. Chłopcy byli już lekko wstawieni, a ja nie odczuwałam tego co wypiłam. Butelka znowu ruszyła i wylądowała na Carlosie. W trakcie zadawania pytania wyszłam na chwilę, by się załatwić. Szybko dotarłam do łazienki, w której poprawiłam włosy i załatwiłam swoją potrzebę. Gdy wróciłam usłyszałam niezadowolony jęk Francisa. Weszłam do pomieszczenia i skarpetka przeleciała mi przed twarzą.
-Co to było?
-Francis miał się całować z Diego, ale wolał się rozebrać.- Powiedział roześmiany Carlos.
-Ciekawe czemu.- Odparłam.
Idealnie jak usiadłam butelka padła na mnie. Wybrałam wyzwanie, a Francis powiedział:
-Musisz pocałować w usta osobę, na którą wypadnie.
Zakręciłam butelką, która zatrzymała się na Carlosie. Ustawił usta w dziubek i zamknął oczy. Od razu w mojej głowie pojawił się niecny plan. Złapałam psa, który siedział obok mnie i przystawiłam ją do twarzy chłopaka. Suczka zaczęła lizać Carlosa na co szybko otworzył zdezorientowany oczy i gdy zobaczył suczkę dosłownie pisnął. Wszyscy zaczęli się śmiać, a ja w tym czasie ściągnęłam bluzę zostając w koszulce. Zakręciłam butelką i ta wypadła na Diego.
-Wyznanie czy wyzwanie?- Spytałam.
-Wyzwanie oczywiście.
-Widzisz Francisa?
-Taaak.- Odparł przeciągając słowo.
-Poderwij go.
Francis zamrugał zalotnie rzęsami i powiedział "dziewczęcym głosem":
-No chodź przystojniaku.
Chłopak wywrócił oczami, ale wykonał zadanie. Wszyscy w trakcie się śmiali, nawet sam Diego. Po zrobieniu wyzwania zakręcił butelką. Wypadło znowu na Carlosa.
-Wyzwanie.- Powiedział młokos.
-Idź na dwór i przebiegnij się dookoła stajni.
Chłopak ściągnął koszulkę pokazując, że nie zrobi wyzwania. Brunet wtedy przewrócił oczami i powiedział zapewne sam do siebie, że mógł ściągnąć skarpetki. Zaśmiałam się lekko i złapałam bruneta za dłoń. Kolejne kręcenie butelką zatrzymało się na mnie.
-Wyzwanie pytanie?
-Wyzwanie.- Powiedziałam.
-Zrób dziesięć pompek.- Chłopak lekko się zaśmiał.
Chyba nadal żył w stereoypie, że tylko mężczyźni mają siłę. Szybko wykonałam zadanie i patrzyłam na lekko otwartą buzię Carlosa.
-Zdziwko.- Powiedziałam i zakręciłam.
Padło na Francisa, który wybrał pytanie.
-Masz dziewczynę?-Zapytałam z czystej ciekawości
-Nie, ale możesz to zmienić.- Poruszył brwiami na co złapał groźne spojrzenie Diego.- Spkojnie stary, żartowałem.- Podniósł ręce w obronnym geście i zakręcił butelką.
Wypadło na mnie i oczywiście wybrałam wyzwanie. Miałam znowu pocałować osobę, na którą wypadnie. Na szczęście tym razem padło na Diego. Podeszłam do bruneta i lekko chwyciłam w zęby jego dolną wargę. Chłopak się uśmiechnął. Wtedy złączyłam nasze usta. Po jakimś czasie usłyszeliśmy głos Francisa.
-Fuuuj za dużo tu miłości.
Oderwałam się od chłopaka i zaczęłam się śmiać. Brunet zakręcił, a butelka padła na Carlosa. Chłopak miał za wyzwanie chodzić do końca gry w swoich króliczych kapciach. Gdy wrócił z nimi na nogach zakręcił znowu butelką i padło na mnie.
-Masz siedzieć na kolanach jednego z nas przez dwie rundy.
Popatrzyłam znacząco na Diego i powiedziałam złowieszczo:
-Twoje nogi umrą.- Po czym się na niego wpakowałam i zakręciłam ponownie.
<Diego?>
1234
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz