Wielkanoc była najważniejszym świętem, jakie obchodziłem. Przynajmniej tak powinno być. I dla mnie właśnie tak było. Osobiście preferowałem jajka niż ryby, więc same plusy. Jednak obydwie okazje były bardzo dobre, by nieść pomoc. W tym roku Akademia zdecydowała się pomóc dzieciakom z domu dziecka. W sumie nie miałem nic przeciwko licząc na to, że pomoże mi w tym Adam, ale on wolał walczyć o ziemię z kosmitami w jakiejś grze. Nawet nie mogłem go za bardzo winić, bo w sumie czemu? Podejrzewam, że te kurczaczki, które wczoraj robił Nico, poszły właśnie na jego konto. Ja za to postanowiłem się przygotować i zakupiłem dwadzieścia czekolad, następnie przeszukałem internet w poszukiwaniu idealnych, według mnie wzorów, po czym je wydrukowałem i okleiłem nimi czekolady. Łatwiejsza część za nami. Kolejną było przygotowywanie kurczaczków. Na biurku położyłem odpowiednie szablony, które miały nabrać zaraz fantastycznych kolorów i zostać przyozdobione puszystą wełną, której kłębkiem bawił się teraz Hammer. Miałem tylko nadzieję, że jego pazurki jej nie zniszczą. Podrapałem kota za uszami i zacząłem pokrywać kontury kurczaczków wybranymi wcześniej kolorami. Potem je wyciąłem i spróbowałem postawić. Udało się. Pseudo pisklaki były w kilku kolorach żółtego i pomarańczowego, a nawet był jeden brązowy. Chyba byłem z nich dumny. Przynajmniej do czasu, kiedy musiałem podobierać odpowiednie kolory wełny do „podstaw”. Cóż, najłatwiej poszło z brązowym, a dalej już była ciuciubabka. Podobierałem odcienie prowizorycznie i nucąc piosenkę, którą ostatnio zarzynał Nico, zacząłem obwiązywać kurczaczki. Kiedy robiłem ostatniego, usłyszałem dobrze znany głos gdzieś z okolic drzwi.
– Nie wiedziałem, że słuchasz vocaloidów.
– Bo nie słucham. – Prychnąłem i odciąłem wełnę. – Nico słucha tej piosenki od tygodnia. Nie mogła nie wejść do głowy.
– To prawda, jest bardzo… niezapomniana. – Adam podszedł do biurka. – Chociaż to ironiczne, że robiąc kurczaki śpiewasz o kotach.
– Czemu? – Odchyliłem się nieznacznie.
– Bo koty zjadają kurczaczki. – Uśmiechnął się szelmowsko. – Skończyłeś już?
– Może. – Wziąłem kurczaczka i do podstawy przykleiłem dwustronną taśmę klejącą, by przyczepić go do czekolady. – A co?
– Nic. – Oparł się tyłkiem o biurko. – Nie mogłem przyjść i odwiedzić swojego ulubionego Aniołka?
– Bardziej przemawia do mnie wersja, że znowu knułeś z moim bratem. – Skwitowałem nieco zgryźliwie.
– Jesteś zazdrosny? – Wesoły błysk rozjaśnił jego oczy.
– Brak odpowiedzi nie zawsze nią jest. – Odparłem i przykleiłem ostatniego kurczaczka. – Ale dobrze, że jesteś. Pomożesz mi je zanieść do Akademii!
372 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz