***
Deszcz stukał w szyby samochodu, kiedy pod czujnym okiem
czterolatki głaszczącej brązowego psa na werandzie zatrzymałam się na
podjeździe.
- Witamy w Teksasie – zwróciłam się do Leo, który akurat był
zajęty przyglądaniem się kilku sztukom bydła stojącym pod zadaszeniem na
pastwisku. – Nie mów tylko, że nigdy nie widziałeś krowy…
- W centrum Londynu raczej nieczęsto zdarzają się takie
zwierzaki – zaśmiał się – ale tak, widziałem kiedyś krowę.
- W takim razie chyba czas poznać rodzinkę – odpięłam pas, a
Leo po chwili zrobił to samo.
Gdy tylko otworzyłam drzwi auta, zobaczyłam biegnącą w naszą
stronę Lily.
- Mogę pobawić się z liskami? – spytała, obejmując mnie za
nogi, po czym posłała Leonardowi badawcze spojrzenie. – Kto to?
- Jak przestanie padać – poprawiłam kosmyk włosów, który
wypadł z jej warkocza.
- Jestem Leo – szatyn uśmiechnął się szeroko. – A ty jak się
nazywasz?
- Lily – odpowiedziała nieśmiało.
- Miło cię poznać, Lily.
Zanotować: Leo nie
krzyczy na dzieci.
- Lil, zaprowadzisz lisy do kojca? – spytałam, wypuszczając
zwierzaki z samochodu.
Dziewczynka zareagowała na moją propozycję energicznym
kiwaniem głową, po czym wzięła ode mnie smycze i z radością zaprowadziła futra
do pustego pomieszczenia. My natomiast weszliśmy do wnętrza drewnianego domu.
Ku mojemu zdziwieniu rodzinka w zasadzie w komplecie
spędzała deszczowe popołudnie w salonie. Przynajmniej nawinęła się dobra okazja
by przedstawić wszystkim Leonarda.
- Wszyscy, poznajcie Leonarda – odezwałam się, gdy weszliśmy
do pokoju. – Leo, Sama już znasz. To jest Jake i jego żona Sara. Ten staruszek –
tu posłałam niewinny uśmiech ojcu Sammy’ego – to Henry, a razem z nim gra w
szachy Elisabeth – przedstawiłam po kolei wszystkich. – Brakuje tylko Ryana,
ale zapewne śpi –Sara potwierdziła moje podejrzenia.
- Więc jesteś tym mitycznym chłopakiem Noah? – Jake uśmiechnął
się lekko, zapewne przez nasze reakcje na jego pytanie.
Leo?
323 słowa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz