Blue
Wstanie z łóżka było największym wyzwaniem dzisiejszego ranka. Klio wesoło merdała ogonem i wystawiała język. Podrapałam ją za uszami i ziewając ruszyłam do szafy. Naprawdę kochałam strój jeździecki, bo idealnie podkreślał moją sylwetkę. Co nie zmienia faktu, że nawet w tym, Ronan wyglądał lepiej. Te cholerne aniołki. Skrzywiłam się lekko na myśl, że była to ksywka, której używał Adam. Adam i Ronan. Przeczesałam włosy. Cholera. Adam był naprawdę niezły w łóżku, ale nie miałam zamiaru odbijać go Ronanowi. Nawet na jedną noc. Mogli mówić co chcieli, ale coś między nimi musiało być. Tak samo jak coś, co stopowało Adama. Mogłam być upierdliwa i spróbować się dowiedzieć, ale nie wiem, czy by się udało. Sięgnęłam po przygotowany komplet i poszłam do łazienki, zamykając Klio drzwi przed nosem. Suczka przejechała łapą po drewnie, co wywołało cichy puk.– Zaraz wyjdę Klio. – Zawołałam, zakładając przy okazji spodnie. – Tylko się ubiorę.
Jak powiedziałam, tak zrobiłam. Potem podeszłam do szafki i wzięłam smycz.
– No chodź mała, idziemy na spacer i na śniadanie. – Zamachałam szelkami.
Klio zamachała wesoło ogonem i krótko szczeknęła. Potem siadła, oczekując założenia rynsztunku. Uśmiechnęłam się i ruszyłam na stołówkę. Rano krótki spacer, potem długi i wieczorem znów krótki.
Ronan
Znowu zaspałem. Nyx wyjątkowo była dziś grzeczna, a Hammer znowu zniknął gdzieś z Yurio. Jego życie towarzyskie było bujniejsze niż moje. Teraz jednak się tym nie przejmowałem, tylko parkowałem motocykl obok gabinetu taty i obserwowałem Nyx, która właśnie siadła na kierownicy. Popatrzyłem na zegarek. Idealnie. Zdążę się przebrać i przygotować Hespero do jazdy.***
– Nowy rekord Amorku. – Zaśmiała się Blue. – Trzy minuty przed czasem.
– Weź nic nie mów. – Rozejrzałem się. – Adama nie ma?
– Nie, pewnie śpi. – Wzruszyła ramionami. – Albo raczej odsypia.
– Hej. – Nieśmiało podszedł do nas Sebastian. – Przepraszam, jeśli przeszkadzam…
– Nigdy. – Uśmiechnąłem się. – Miło cię widzieć. Szczególnie, że jest rano i po świętach.
– Nic niezwykłego – powiedział. – Castle chyba chciałby się przywitać z Hespero i Kaliope.
Blue zaśmiała się i wzięła wodze konia w dłonie. Ja również. Potem obydwoje podeszliśmy do wierzchowca chłopaka i zaczęliśmy słuchać opowieści Blue o tym, jak widzi finał „Gry o tron”. Niestety jej wywód miał zająć więcej czasu niż mieliśmy, więc obiecała nam, że dokończy go na obiedzie.
Blue
Jechanie na końcu kolumny miało swój urok. Mogłeś się nieco powlec i prowadzić niezobowiązujące rozmowy. Sebastian był intrygującym człowiekiem, ale wzrok szczeniaczka, jakim patrzył na Ronana… to nie mogło się skończyć dobrze. Chociaż… może Sebastian byłby lepszą partią niż Adam? Podejrzewam jednak, że obydwaj – Ronan i Adam oczywiście – zaprzeczyliby. Byli w sobie zakochani, a przynajmniej się zakochiwali. Statystycznie, znali się bardzo krótko. Mimo wszystko… coś było na rzeczy. Kobiety nie oszukasz.– Coś się stało Blue? – Sebastian zwolnił, żeby zrównać ze mną krok.
– Zamyśliłam się. – Westchnęłam. – Amorek i Adam.
– Ach… tak. – Sebastian uchylił się przed gałęzią. – Chyba się… lubią.
– Chyba. – Parsknęłam. – Lecą na siebie, a Adam jest w chuj zazdrosny, chociaż się nie przyzna.
– Da się zauważyć – mruknął.
Uśmiechnęłam się lekko. Jego Ronan też złapał w swoje sidła. Nikt nie oprze się naszemu Amorkowi.
– Czar zadziałał, prawda? – Uśmiechnęłam się lekko.
– Czar? – Zdziwił się.
– Ten urok, który Ronan rzuca na każdego. – Lekko zwolniłam. – Wiesz. Uśmiech, blond loki, brązowe oczy, miły, czarujący. Świat go kocha.
– A on kocha świat. – Zauważył.
– Czasami za mocno. – Uniosłam gałąź. – Czekaj, też to słyszałeś?
– Co? – Uniósł brwi.
– Ronan! – Zawołałam. – Czekaj! Słyszałam coś!
– Co? – Chłopak wycofał i stanął obok mnie.
Zeskoczyłam z konia i podeszłam do krzaków. Potem rozchyliłam je znalezionym gdzieś kijem.
Ronan
Ranny zając. Westchnąłem cicho i ściągnąłem kurtkę. Zwierząt nie należało brać gołymi rękami. Pan Pol podjechał do nas i westchnął.– Weźcie go do weterynarza, my jedziemy dalej.
Pokiwałem głową i zszedłem do Blue. Potem wspólnymi siłami umieściliśmy zająca na bluzie i wdrapaliśmy się na konie.
– Co teraz? – Zapytał Sebastian.
– Jak to co? – Westchnąłem. – Do taty i na rekonwalescencję.
***
– Ja nie wiem, czemu wy zawsze znajdujecie zwierzęta. – Tata założył ręce i obserwował jak zabandażowany zając siedzi spokojnie w kojcu. – Od małego. Zające, żółwie, jeże…
– Oj tato. – Uśmiechnąłem się. – Nie mów, że tego nie lubisz.
– Lubić to jedno, pomagać co innego, zajmować się to też inna bajka. – Popatrzył na nas. – Musimy go odwieźć do ośrodka. To dzikie zwierzę, które ma szansę wrócić do lasu.
– Ale teraz? – Popatrzyłem na rodziciela.
– Tak będzie najlepiej Ro. – Westchnął mężczyzna. – Wiem, że lubisz zwierzęta, chcesz im pomagać. I zabierając go tam, masz pewność, że będzie szczęśliwy.
– Okej. – Westchnąłem.
– Weźcie moje auto i jedźcie. – Tata podał mi kluczyki. – Jestem pewien, że będziecie mogli go widywać podczas rekonwalescencji.
– Jasne. – Pokiwałem głową i razem z Blu i Bashem ruszyliśmy przed siebie.
Blue
– Jest niezwykły. – Powiedział z zarumienionymi policzkami Bash. – Nigdy nie widziałem kogoś, kto chce tak bezinteresownie pomagać. Każdemu.– Część uroku Ronana Chainsawa. – Odparłam, ciągle niosąc Usagi. Nie obchodziło mnie to, że słowo to oznaczało królika, a zając nie był samicą. To był Usagi. – I to sprawia, że chce się go chronić.
– Ty go bronisz. – Popatrzył na mnie prosto i otwarcie. – A przynajmniej chcesz. Od wszystkiego, co złe.
– Tak. – Potwierdziłam, bo to była cała prawda. – Na tym polega przyjaźń.
– Ale mam wrażenie, że bronisz go przed Adamem. – Dodał ciszej.
– Przed nim nie mogę go ochronić. – Westchnęłam. – Z każdym dniem się zbliżają. Pytanie tylko jak skończy się zderzenie.
– Widzisz to w czarnych barwach. – Zmarszczył brwi.
– Jak wszystkie związki Ro. – Zaśmiałam się lekko. – Zawsze mam zastrzeżenia. Chociażby dziewczę było aniołem. Większym niż on. Ale mamy zająca. A Amorka możemy obgadać później.
– Obgadujecie mnie? – Chłopak podjechał samochodem. – Czemu?
– Bo tak Chainsaw. – Uniosłam kącik ust. – Znasz drogę, czy mam dzwonić po Noah?
– Damy radę. – Popatrzył na drogę. – Chyba.
– Oby Chainsaw, oby. – Wsiadłam na tylne siedzenie, kiedy Bash zajął to obok Ro. – No to ten… ku przygodzie?
– Ku przygodzie. – Zaśmiał się i ruszył.
– Jesteście wyjątkowi. – Pozwolił sobie na krótki komentarz Bash.
Pozostało nam tylko parsknąć śmiechem.
947 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz