5.03.2019

Od Blue – Śniadanie wielkanocne

Niedziela, Wielkanoc 2017
Poranne odgłosy nie przeszkadzały mi w spaniu. Wiedziałam, że Ro z rodziną szykuje się do wyjścia do kościoła. Ja za to mogłam spać. Nie byłam mocno wierząca, więc praktykująca tym bardziej. Otuliłam się szczelniej kołdrą i zapadłam w błogi półsen.
***
– BB wstawaj! – Znowu ktoś ściągnął ze mnie kołdrę. Skuliłam się bardziej i przykryłam głowę poduszką. – BB!
– Farðu í rassgat. – Wierzgnęłam nogami. Niestety niewiele to dało.
– Wstawaj cholero! – Ręce, najprawdopodobniej Ronana, podniosły mnie do siadu i potrząsnęły. – Śniadaaaanie.
– Już, już. – Przetarłam oczy i pierwsze co zobaczyłam, to jego czekoladowe tęczówki. – Okej, chyba wiem, czemu tylu ludzi na ciebie leci.
– No dzięki. – Zmrużyły się. – Pomyśl sobie o Laurze na razie.
– Hmmm, nie kuś. – Rozmarzyłam się. – Zobaczymy się dopiero w piątek.
– Nie kończ. – Zatkał mi usta. – I się ubieraj, bo zaraz śniadanie.
– Jesteś okrutny. – Westchnęłam, ale wstałam. – Nie lubię cię.
– Kochasz mnie. – Zaśmiał się.
– Niestety. – Westchnęłam.
***
Gdy zeszłam na dół, brakowało już tylko Nico. Co nie było niczym dziwnym, bo dzieciak wiecznie się spóźniał. Niemniej był uroczy i nie dało się go nie lubić. Już od samego początku.
– Proszę. – Ro wręczył mi jajko. – Smacznego!
– Wielkie dzięki Amorku. – Przewróciłam oczami i siadłam na swoim stałym miejscu między Nilsą, a blondynem właśnie.
– Wyspana? – Zapytał Noam z szerokim uśmiechem.
– Mogłoby być lepiej, ale nie mam zamiaru narzekać. – Uśmiechnęłam się delikatnie. – Lubię spać i się tego nie wstydzę.
– Bo nie ma czego. – Poparł mnie dziadek Ronana. – Sen jest bardzo zdrowy. Szczególnie w waszym wieku.
– Ale za dużo tez nie można. – Mama się wtrąciła. – A Blue tylko by spała i spała.
– Ro też! I Nico! – Zaczęłam się bronić.
– Co ja? – Po chwili na dole pojawił się brunet.
– Bierz jajko – powiedziała Nilsa. – I życzenia!
– Uważaj, bo ktoś jeszcze pomyśli, że chcesz już jechać. – Zaśmiał się blondynek.
– Narzekasz młody. – Fuknęła i wstała. – No chodź bracie, czas na życzenia.
***
Kiedy już wszyscy zdążyli pożyczyć wszystkim zdrowia, szczęścia i innych pierdół, a od Ro dostałam szeptem życzenia szybkiego zmacania Laury. I to były najlepsze życzenia świata. A teraz trzeba było zjeść śniadanie. A to była najlepsza rzecz podczas świąt, ponieważ babcia i mama Ronana gotowały genialnie. Więc, gdy usiadłam do stołu nie zostało mi nic innego, niż wtopienie ząbków w kiełbasę ze święconki. Potem chleb, jajka, sałatki i słodkości. W myślach już robiłam listę, które ciasta po kolei będę jeść, jednak coś mi przerwało.
– Blue, jajka. – Ronan szepnął mi na ucho.
– No tak. – Pacnęłam się w czoło i przepraszając wszystkich, poleciałam na górę.
Już miałam przygotowany specjalny koszyczek. W rodzinie Chainsaw była bowiem tradycja przygotowywania specjalnych jajek dla ludzi bliskich. Miałam jajko dla rodziców, państwa Chainsaw, Nilsy i Noama, dziadków Ro, niego samego i Nico. Nie były może jakieś wyszukane, ale zawsze. Uśmiechnęłam się, gdy podniosłam koszyk i ruszyłam z powrotem na dół. Byłam ciekawa jakie jajka dostanę ja.
***
– Iron Man! Iron Man! – Ronan latał po pokoju z moją pisanką. – Jest super!
– Wiedziałam, że ci się spodoba. – Uniosłam kącik ust i obserwowałam jak Nico z nabożną czcią odkłada pisankę ze Spider-Manem do specjalnie udekorowanych wytłoczek na jajka. – Jaki masz wynik?
– Iron Man, Cap, Czarna Wdowa, Hulk i jajka od rodziców i dziadków. – Odłożył moją wydmuszkę i zamknął wytłoczkę, by napisać na niej rok. – To co? Jaki motyw przewodni na rok następny?
– Studio Ghibi! – Klasnął w ręce Nico.
– Na pewno? – Zapytał Ro.
– Ba! – Zaśmiał się dzieciak. – Chcę dostać w końcu Totoro!

552 słowa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz