4.09.2019

Od Venus CD Diego

Otworzyłam drzwi, a moim oczom ukazał się średniego wzrostu, szary pies. Wyciągnęłam rękę do przodu dając ją do powąchania wilczkowi. Ten miał chwilę zawahania jednak, gdy usłyszał głos Diego podszedł powoli i powąchał rękę, a po chwili dał się pogłaskać.
-Masz go przygarnąć- powiedziałam do chłopaka stanowczo.
-Taki miałem zamiar- zaśmiał się lekko.- O czym chciałaś porozmawiać?
-Teraz to w sumie o niczym.
Usiadłam na łóżku chłopaka.
-Jak się nazywa?
-Pasuje mi do niego Cezar.
-Chodź Cezar. W tym łóżku będziesz teraz sypiał- poklepałam materiał, na który wskoczył pies i ułożył się w odległości odemnie.
-Nie będzie spał w łóżku- fuknął brunet.
-Już to robi- zaśmiałam się.- Ale umyć to go powinieneś.
-Już, już. Cezar chodź- zawołał psa i zniknął z nim w łazience.
Wiedząc, że może być śmiesznie poszłam za nimi i zamknęłam za nami drzwi. Cezar został wpakowany do wanny jeszcze nie świadomy co się będzie działo. Diego złapał w rękę słuchawkę i dał wilczkowi do powąchania. Pies po prostu ją zlał jednak, gdy woda zaczęła lecieć dosłownie wyskoczył w powietrze. Mina Diego w tym momencie była nie do opisania. Odrzucił słuchawkę w bok i zaczął głaskać psa żeby go uspokoić. Po paru minutach w końcu dał się zlać, ale pod warunkiem, że jedna ręka chłopaka będzie na jego grzbiecie. Gdy pies był już mokry Diego sięgnął po szampon i wysłał go na Cezara. Wilczek widocznie zdenerwowany zapachem zaczął nerwowo prychać i się trzepać przez co nie tylko on był mokry. Jednak brunet wszystko dzielnie znosił i w końcu udało mu się domyć do końca wilczka. Z wycieraniem poszło łatwo i bez problemów. Chłopak chciał jeszcze wysuszyć psa, jednak stwierdził, że jak na jeden dzień i tak dużo już przeżył, a jeszcze mieli iść do weterynarza. Czas, w którym on będzie schnął wykorzystaliśmy na obejrzenie nowego filmu- Kapitan Marvel. Po ponad dwóch godzinach filmu pies był suchy, więc zaczęła się akcja obroża i smycz. Jako, że Diego nie miał u siebie nic takiego to pożyczyłam mu za dużą obrożę Taboulet, a za smycz zrobił mu uwiąz. Na początku Cezar nie wiedział jak się zachowywać na tym dziwnym sznurku, więc zapierał się czterema łapami i nie chciał ruszyć do przodu. Po blisko godzinnej gadaninie i tonie smaczków udało nam się ruszyć go do przodu. Trasę do weterynarza pokonaliśmy w trzy razy dłuższy czas niż powinniśmy, jednak udało nam się dojść. Chłopcy nie musieli zbyt długo czekać na wejście, gdyż już po chwili mogli wejść do środka. Ja za to stwierdziłam, że pójdę do zoologicznego, który jest parę metrów od przychodni. Kupiłam w nim trochę smakołyków dla Cezara jak i dla Taboulet oraz parę zabawek. Po tych małych zakupach wróciłam do poczekalni gdzie mogłam słyszeć dochodzące z gabinetu szczeki, pojękiwania i warki szarego towarzysza Diego. W sumie ciekawe jak go znalazł. O to też muszę zapytać. Paręnaście minut później chłopcy wyszli z gabinetu.
-I jak było?- spytałam.
-Dostał parę zastrzyków i dał popalić weterynarzowi, ale ogółem był grzeczny.
-Dobry piesek- powiedziałam i dałam mu jednego ze smakołyków.
-A to co ma być?
-Trzeba się wkupić w łaski psa chłopaka- puściłam mu oczko.- Jak właściwie go znalazłeś?
-W zasadzie to sam mnie znalazł, a dokładniej moje jedzenie.
-Czyli to taki rasowy przybłęda?
-Dokładnie.
Wyciągnęłam jeszcze z worka mały gryzak w kształcie kostki i podałam mu psu. Jak na zawołanie złapał go w zęby i zaczął z radością gryźć.
-Co to ma być za rozpieszczanie? A co z właścicielem?
Pocałowałam mocno chłopaka i przygryzłam mu lekko płatek ucha mówiąc, że to później. Poczułam jak chłopak lekko zadrżał. Wróciliśmy do akademii, tym razem już szybciej. Po zamknięciu drzwi pokoju poczułam nagły przypływ gorąca, który się rozchodził po całym moim ciele. Odwróciłam się w stronę Diego mocno wpijając się w jego usta czym spotkałam się z aprobatą starszego. Odkleiłam się od jego ust i zaczęłam ustami tworzyć ścieżkę od jego szczęki po szyję od czasu do czasu czepiając się też uszu. Na biodrze czułam wzrastający wzwód chłopaka co jeszcze bardziej mnie nakręcało. Zapomniałam całkowicie o tym, że jest z nami pies, a drzwi są nie zamknięte tylko po prostu na oślep skierowałam chłopaka do łóżka. Gdy usiadł na nim od razu znalazłam się na jego kolanach poruszając biodrami i zostawiając malinki w niektórych miejscach.

×××

Obudziłam się lekko obolała obok chłopaka. Od razu poczułam jak policzki mnie palą na myśl tego co wczoraj robiłam. Czy to są te wahania humorków? A co jak zrobił to ze mną tylko z litości? Nagle zachciało mi się płakać i lekko się wzdrygnęłam. Poczułam jak chłopak składa pocałunek na mojej szyi.
-Dzień dobry skarbie- wychrypiał.
Ten głos z rana zawsze mi się podobał i nie mogłam się powstrzymać od uśmiechu.
-Dzień dobry- odpowiedziałam.
-Jak się spało?
-Ciepło i wygodnie- uśmiechnęłam się.
-To się cieszę.
Chwilę później byliśmy ogarnięci, a chłopak wyszedł w tym czasie na spacer z Cezarem. To był mój czas, by wymyślić jakiś ciekawy sposób na przekazanie Diego informacji, że będzie ojciec. Wymyślanie szło mi mozolnie, jednak po dłuższej chwili udało mi się coś wykminić. Szybko pojechałam do sklepu gdzie kupiłam małe buciki w neutralnym kolorze. Spakowałam je do małego pudełeczka po czym napisałam Diego, że jestem u siebie. Po niedługim czasie chłopak wrócił ze spaceru i przyszedł do mnie. Usiedliśmy na łóżku i znaleźliśmy jakiś film, chyba dramat. Jakby ktoś się mnie spytał o czym był to nie byłabym w stanie odpowiedzieć na to pytanie gdyż tak bardzo się stresowałam tym co zaraz miało nadejść. Myślałam nawet o tym żeby nic nie mówić, a dziecko po porodzie oddać, jednak szybko odchodziły odemnie te myśli. Było za to dużo wątpliwości pod tytułem jak chłopak zareaguje. Czy pozytywnie czy negatywnie, czy weźmie to na barki czy będzie chciał odejść? Wiedziałam już, że nie będę miała do niego pretensji cokolwiek będzie chciał, gdyż sama nie byłabym zadowolona jakbym miała zostać ojcem przed dwudziestym piątym rokiem życia. Ze zdenerwowania przygryzałam sobie policzek, ale gdy poczułam, że zaczęła mi z niego lecieć krew to stwierdziłam, że pora wdrążyć w plan życie. Przesunęłam się lekko w stronę krawędzi łóżka i popukałam delikatnie palcami i podłogę czym od razu zaciekawiłam Taboulet. Pogłaskałam lekko samicę po głowie po czym wskazałam jej niską półeczkę obok jej legowiska. Na szczęście samica szybko łapała i od razu zrozumiała, że chodzi mi o komendę, którą ją uczyłam całe popołudnie. Wzięła lekko w pysk za sznureczek małe opakowanie i stanęła obok łóżka po stronie gdzie leżał chłopak. Suczka cicho zaskomlała na co chłopak podniósł się do siadu i spojrzał w jej kierunku. Ja również usiadłam i patrzyłam na to co robi. Brunet wziął z jej pyska opakowanie i przeczytawszy napis: "otwórz mnie" złapał za kokardkę otwierając pakunek. Spojrzał się w moją stronę z zaciekawieniem i odgiął bibułkę, pod którą znajdowały się buciki. Wyciągnął je delikatnie z pudełeczka i popatrzył się w moją stronę. Lekko się uśmiechnęłam i przepchnęłam przez gardło słowa: "Będziesz tatusiem".

Diego?
1135

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz