4.08.2019

Od Venus CD Diego

-Nic ciekawego, trochę spinów, slide, ale gówno z tego było.
-Aż tak źle?
-Tak, patrząc jeszcze na to, że jeszcze za tydzień mam zawody to totalna chujnia.
-Będzie dobrze. Nie ma się co martwić.
Wtuliłam się mocniej w cialo chłopaka i zaczęłam całą sobą chłonąć ciepło bijące od jego ciała. Sama nie wiem kiedy zasnęłam.

×××

Nadszedł czwartek. Nie nastawiałam sobie na wcześnie budzika, gdyż nie miałam zamiaru wstawać wcześnie, a potencjalni kupcy siwego mieli być po dwunastej. Sama z siebie wstalam chwilę przed godziną jedenastą. Ubrałam się w strój do jazdy klasycznej, zjadłam śniadanie i ruszyłam w stronę stajni. Ściągnęłam Caspera z padoku i zaprowadziłam go do boksu, by się wyciszył i odetchnął. W tym czasie przygotowałam sobie zestaw do mycia, czyli szczotki, szampony i gąbki. Wyciągnęłam również szlauf i sprawdziłam jak działa po czym poszłam po konia. Przypięłam siwego i wzięłam się za oczyszczenie go z zewnętrznego brudu, którego nie było dużo. Następnie zmoczyłam go całego i nałożyłam szampon, który dokładnie roztarłam. To samo zrobiłam z ogonem i grzywą. Po chwili spłukałam dokładnie z niego pianę i wzięłam do ręki szczotkę ryżową, którą zaczęłam czyścić kopyta, które nagle okazało się, że nie są czarne tylko biało czarne oraz całkowicie białe. Je również po chwili opłukałam i sięgnęłam po nożyczki. Najpierw podcięłam mu delikatnie ogon po czym wzięłam się za grzywę. Zgodnie ze standardami końmi sportowych obcięłam ją na równe dziesięć centymetrów. Przygładziłam ją jeszcze, by sprawdzić czy wszystko jest na pewno dobrze. Następnie sięgnęłam po chusteczki nawilżane i zajęłam się pyskiem siwego. Wytarłam mu ropę z oczu i gluty z nosa po czym jeszcze dla pewności przejechałam kolejną ściereczką po całości. Po skończeniu zaprowadziłam go do solarium i wzięłam się za ogarnianie sprzętu. Siodło i ogłowie zostało dokładnie umyte i wypastowane, a ochraniacze odkurzone. Czaprakiem nie musiałam się martwić, gdyż niedawno był prany. Upewniłam się jeszcze raz, że wszystko jest w porządku po czym poszłam po konia. Zaprowadziłam go znowu na stanowisko gdzie został przypięty i zaczęłam mu zaplatać koreczki, by uwidocznić jego szyję. Dla pewności, że będą się trzymać zszyłam je. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał, że kupcy mają się zjawić za dwadzieścia minut, więc stwierdziłam, że już mogę założyć mu sprzęt. Na przednie nogi założyłam mu białe ochraniacze, a tylne zawinęłam w owijki. Do tego założyłam mu ogłowie z odpiętymi wodzami. Tak ubranego konia wsadziłam na chwilę do boksu, a w tym czasie odniosłam jego sprzęt na halę, gdzie położyłam wszystko na bandzie. Akurat, gdy wracałam do stajni na podjazd wyjechał czarny Mercedes, z którego środka wyszedł mężczyzna z kobietą i widocznie młodszą dziewczyną. Podeszłam do nich z uśmiechem i się przywitałam. Małżeństwo przedstawiło mi się i poszliśmy do stajni. Doprowadziłam ich do boksu Caspera gdzie przystanęliśmy.
-To jest właśnie Casper. Cztero letni wałach po Ciro Z i Kasjmirze. Cały skokowy rodowód. Chcą państwo zobaczyć jego ruch?
-Oczywiście- odpowiedziała dziewczyna.
Otworzyłam boks i żeby zrobić większe wrażenie zaprowadziłam go na halę bez trzymania czy kontrolowania. Po zamknięciu hali wzięłam w rękę bat i zaczęłam go przeganiać. Przybyła rodzina że skupieniem oglądała to co się dzieje na hali, a ja w tym czasie opowiadałam jaki charakter ma Casper oraz co już umie.
-Moglibyśmy zobaczyć jak skacze?- spytał mężczyzna.
-Jasne.
Wyciągnęłam zza bandy parę stojaków i drągów układając z nich tunel. Skoki zaczęliśmy od niskich przeszkód, a skończyliśmy na stu czterdziestu centymetrach, gdyż kupcy stwierdzili, że już są z niego zadowoleni, i że ma dobry baskil. Jeszcze zostałam poproszona, by pokazać go pod siodłem. Tak więc osiodłałam go i pokazałam we wszystkich trzech chodach. Gdy skończyłam pokaz zostałam poproszona o odstawienie konia do boksa i dania paru minut na zastanowienie się. Po rozsiodłaniu konia do stajni weszła trójka. Oświadczyli, że Siwy im się bardzo spodobał i chcieliby go kupić. Umówiliśmy się co do ceny i do daty jego wyjazdu. Kupcy niemal od razu wpłacili mi zaliczkę i odjechali. Zadowolona z tego, że się udało wróciłam do pokoju gdzie zastała Diego.
-Udało się!- krzyknęłam zadowolona.
-Co się udało?
-Znalazłam Casperowi nowych właścicieli.
-Super wiadomość- odpowiedział uśmiechnięty.
W mgnieniu oka znalazłam się na jego kolanach i mocno go pocałowałam.

×××

Te dwa tygodnie minęły mi niesamowicie szybko. Podobnie jak droga do przychodni. Zdenerwowana usiadłam na krzesełku czekając na swoją kolej.
-Venus Clarks- usłyszałam głos lekarza.
Wstałam z krzesełka i weszłam do pomieszczenia.
-Dzień dobry- przywitałam się.
-Dzień dobry, połóż się tam- wskazał na łóżko.
Wykonałam to co musiałam i podciągnęłam koszulkę do góry. Po chwili poczułam zimny żel na brzuchu, a lekarz zaczął jeździć głowicą po moim brzuchu. Po chwili stuknął w ekran.
-Widzisz to? To twoja fasolka.
Dosłownie zaparło mi dech w piersiach i zrobiło mi się czarno przed oczami. Czyli to prawda. Co teraz?
-Wszystko w porządku?- spytał lekarz.
-Tak, tak. Po prostu... Szok.
-Ojciec dziecka wie o tym, że będzie ojcem?
-Nie- odparłam spuszczając głowę.
-Musisz mu powiedzieć. Im wcześniej tym lepiej.
-Tak, wiem. Dziękuję.
Wyszłam z gabinetu i udałam się do recepcji gdzie zapłaciłam za wizytę i umówiłam się na kolejną. Nie mogłam teraz tak normalnie wrócić do akademii i porozmawiać z Diego. Udałam się więc do miasta. Weszłam do baru i chciałam już zamówić drinki, gdy zorientowałam się, że nie mogę. Sfrustrowana wyszłam i skierowałam się do pierwszej lepszej restauracji gdzie zamówiłam dość spory obiad. Czekałam na całość godzinę, ale jednak się doczekałam. Nawet nie wiem jakim cudem, ale już po chwili niczego nie było. Wsadziłam w menu zapłatę i napiwek po czym wyszłam i wsiadłam do auta. Zaczęłam jechać w stronę akademii. To jeszcze nie moment, by mówić o tym Diego. Jeszcze sama do tego nie przywykłam. Mam dopiero dziewiętnaście lat i już jestem w ciąży. Co prawda moja mama też w podobnym wieku zaciążyła, ale to nie zmieniało faktu, że było to dla mnie dziwne. Może dlatego, że ona w tym wieku mieszkała już z tatą i planowali ślub? Dojechałam do akademii i zawołałam Taboulet. Zdecydowanie musiałam się przejść, a wziąć przy tym psa to dobry pomysł.
Diego?
982 słowa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz