-Pierścionek, Francis, co?- spytał skołowany.
-No okazało się, że Francis po tym wypadku trafił tu i jakoś się dowiedziałam, a pierścionek musiałam zarąbać żeby mnie wpuścili.
-Ah, rozumiem.
Włączyłam klimatyzację i radio skupiając się na drodze. Po parunastu minutach byliśmy znowu na terenie akademii. Zaparkowałam auto i ruszyliśmy w stronę pokoi uwcześniej biorąc moją torbę. Poszliśmy do pokoju chłopaka gdzie pomogłam mu się przebrać pomimo protestów.
-A teraz ty tu grzecznie posiedzisz, ja pójdę pojeździć Rimę i obejrzymy coś.
Brunet przytaknął na moje słowa choć i tak wiedziałam, że prawdopodobnie się nie dostosuje. W zasadzie też nie byłam lepsza. Wcale nie szłam pojeździć kobyły tylko jechałam do ginekologa. Wsiadłam do auta gdzie przebrałam ciuchy do jazdy na te normalne. Odpaliłam czarne autko i wyjechałam z terenu akademii udając się do zaufanego lekarza. Po chwilowym staniu w kolejce zostałam zawołana do gabinetu.
-Dzień dobry- przywitałam się.
-Witaj Venus, co tym razem?
-Emm, chciałabym sprawdzić czy nie jestem w ciąży.
Lekarz uniósł brew, ale po chwili kazał mi się położyć. Wypytał mnie o podstawowe rzeczy, a gdy się wszystkiego dowiedział to stwierdził, że musi zrobić badanie wewnętrzne, bo w tak wczesnej facie trudno będzie cokolwiek dojrzeć. Chwilę później lekarz już patrzył na ekran zapisując coś na kartkach. Gdy skończył wszystko robić kazał mi się ubrać, oczyścił sprzęt i kazał mi usiąść. Wertował to co miał napisane na kartkach, a ja nie mogąc usiedzieć spokojnie siedzieć spytałam:
-I co?
-Na ten moment nie mogę nic stwierdzić. Mogę tylko gdybać, lecz jak przyjdziesz za dwa tygodnie będę wszystko wiedział.
-Oh, okej- odpowiedziałam lekko zawiedziona.- To od razu się umówię.
-Godzina szesnasta ci pasuje?- spytał trzymając długopis.
-Powinno być okej.
-Jesteś zapisana. Tylko pamiętaj, na wszelki wypadek nie pij i nie pal, to tyczy się również mocnego wysiłku.
-Jeździć mogę?
-Oczywiście.
-Okej, dziękuję. Do zobaczenia.
-Do widzenia.
Wyszłam z gabinetu nie wiedząc co myśleć. Najbliższe dwa tygodnie miały zmienić moje życie albo nic w nie nie wnieść. Gdzieś w głębi miałam mieszane uczucia, jednak największa wątpliwość była jak Diego zareaguje jak jednak się okaże, że wpadliśmy. W głowie miałam najczarniejsze scenariusze, więc tliła się we mnie nadzieja, że jednak przesadzam i nie jest to ciąża. A nawet jeśli to przecież Diego w każdym momencie może sobie odpuścić. Nie jest w stosunku mnie w żaden sposób zobowiązany. Jednak miałam nadzieję, że pomimo wszystkiego zostanie przy mnie.
×××
Następnego dnia obudziłam się wyspana jak nigdy. Spojrzałam na Diego, który nadal smacznie spał i dałam mu całusa w czoło po czym szybko wyszłam. Ubrałam się w rzeczy do jazdy, a dokładniej w ulubione jeansy i koszulę po czym poszłam na stołówkę skąd zgarnęłam podwójną porcję jedzenia. Postawiłam na tosty z serem, które były uniwersalną opcją. Jedną z porcji zjadłam na miejscu, a drugą zaniosłam do pokoju Diego. Położyłam je na szafce obok łóżka i położyłam obok karteczkę mówiącą, o której wrócę. Nie chciałam budzić chłopaka, więc po cichu się ulotniłam do stajni, gdzie był już Patrick.
-Dzień dobry- przywitałam się.
-Hej, znalazłem chętnych na Caspera.
-O, to super. Kiedy przyjadą?
-Mówili coś o czwartku rano.
-Są bardziej nastawieni na kupno czy tylko na popatrzenie?
-Brzmieli na takich co szukają konia na serio.
-Dobra, super. Idę robić Rimę.
Jak powiedziałam tak zrobiłam. Osiodłałam klacz zakładając nasz standardowy zestaw treningowy i pojechałam na halę. Patrick w tym czasie był na swoim wałachu- Smartim. Zaczęliśmy stępować, a mężczyzna mówił do mnie:
-W przyszłym tygodniu są zawody. Bardziej rozgrzewkowe na początek sezonu, jednak ma być poziom. Zapisałem was do reningu open, horsemanshipu i traila. Pasuje?
-Jest okej. Co dzisiaj będziemy robić?
-Szlifujemy slide i spiny. Widziałem, że ostatnio kobyła miała problem z zadem.
-Okej.
Po tej wymianie zdań zaczęliśmy kłusować i galopować rozgrzewając się na kołach. Gdy skończyliśmy rozgrzewkę miałam zrobić slide. Jak zawsze wyjechałam na prostą i rozpędziłam się, by po chwili zacząć hamować. Rima ładnie przejechała na zadzie parę metrów, jednak czułam jak skakała zadem. Patrick zrobił tą samą figurę z tą różnicą, że zrobił ją bezbłędnie.
-Wiesz co robisz źle?
-Nie- odparłam.
-Z momencie, gdy musisz siąść na tylnym nie robisz ruchu ala kołyska tylko się cała usztywniasz. Przez to kobyła spina grzbiet i w rezultacie skacze. Spróbuj jeszcze raz.
Za drugim razem znowu nie wyszło, jednak za trzecim było już okej. Po wypracowaniu slide przeszliśmy do spinów, z którymi było więcej roboty. Rima ciągle ruszała nogą, która powinna być na ziemi, więc musiałam się natrudzić, by tylko trzy nogi się ruszały. A gdy wszystkie nogi współpracowały to unosiła głowę albo w ogóle odwracała głowę. Niestety więc nie udało nam się tego uzyskać na tym treningu więc ustaliliśmy, ze dopracujemy to na kolejnym. Po zakończeniu jazdy odprowadziłam klacz do boksu i ogarnęłam sprzęt po czym poszłam do pokoju, by się umyć. Weszłam do łazienki gdzie się ogarnęłam po czym zawinęłam ciało w ręcznik i wróciłam do pokoju prawie dostając zawału widząc postać na swoim łóżku.
-Diego, straszysz- odetchnęłam głośno.
-Przepraszam, nie chciałem.
-Ogarnę się i coś porobimy.
-Masz coś konkretnego na myśli?
-Tak, przytulanie się i leniuchowanie.
-Podoba mi się ten pomysł- odparł z uśmiechem.
Przebrałam się po czym weszłam pod kołdrę delikatnie przytulając się do chłopaka, który wyszukiwał jakiegoś filmu.
Diego?
901 słów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz