4.21.2019

Od Blue - Zajączek nie tylko dla grzecznych dzieci

– Wstawaj! – Z błogiego snu wyrwało mnie zimno. Nie byle jakie. Ktoś ściągnął ze mnie kołdrę. – Bluuuuuuu, wstawaj!
– Farðu í rassgat. – Wymamrotałam i wsunęłam głowę pod poduszkę.
– Blu! – Głos zdecydowanie należał do dziewczyny.
Odłożyłam poduszkę i z cierpiętniczym westchnieniem odwróciłam się do mojego prywatnego kata. Przede mną stała Noah z dużą ilością brokatu w reklamówce. Z resztą nie tylko brokatu.
– Nołe. – Wymamrotałam. – Czemu budzisz mnie o… kurwa ósmej?
– Idziemy robić kartki, kurczaczki i dopasowywać je do czekolady! – Zaświergotała. – Dużo brokatu, obiecałaś!
– Ale nie o ósmej! – Jęknęłam. – Za wcześnie.
– Potem tam będą ludzie. – Założyła ręce.
Ugh, mogłam jednak wcześniej pojechać do Amorka. Z drugiej strony, faktycznie obiecałam dziewczynie, że jej pomogę. Szczególnie, że blondyn wykonał już swoją część w domu. Ten to miał samozaparcie. Wcale nie chodziło o to, że Adamowi nie chciało się wykonywać laurki, więc odwalił robotę za nich dwóch, a teraz pewnie gdzieś się razem szlajali. Względnie całowali, przytulali, flirtowali i ewentualnie miętosili. Dziękowałam niebiosom za pewność, że się nie pieprzą. Z uwagi na początek mojej znajomości z Adamem byłoby to dość… obrzydliwe? Może bardziej niesmaczne.
– Dobra. – Wymamrotałam, gdy już odgrzebałam się ze swoich myśli i usiadłam na łóżku. – Ale idę w swoim pięknym kigurumi.
– Kojarzę je, ale nie wiem skąd. – Oceniła Noah.
– Totoro. – Podsunęłam. – Wspaniały prezent od braci Chainsaw na ostatnie urodziny.
– Czyli super. – Dziewczyna założyła ręce. – Ogarnij się, czy tam co i idziemy.
Popatrzyłam na biurko, na dziewczynę, na drzwi i znowu na biurko. Potem wstałam, wsunęłam nogi w kapcie i pociągnęłam ją za rękę.
– Właśnie idziemy na akcję, więc musimy być cicho. – Wzięłam do ręki klucze, które miałam zwrócić Adamowi wczoraj wieczorem, ale jakoś o tym zapomniałam. – Bo inaczej będzie źle.
Noah pokiwała głową, a ja popatrzyłam na Klio. Spokojnie spała i podejrzewałam, że obudzi się na nasz powrót.
– Akcję? – Dziewczyna ruszyła ze mną korytarzami akademika. – Jaką?
– Skończyła mi się część kosmetyków, a Adam prawdopodobnie jest u Ronana, ja mam klucze do jego pokoju, więc… – Nie dokończyłam.
– Chwila moment. – Noah przystanęła. – Czy ty masz zamiar podebrać Adamowi KOSMETYKI?
– Tak? – Uśmiechnęłam się niewinnie. – Tylko puder i brokat, nic strasznego. No i może, jeśli ma, to jakieś fajne cienie do powiek.
– Blue… – Przewróciła oczami dziewczyna.
***
Podobał mi się pokój Noah. Bo łóżko. Duże łóżko. Nie to co u mnie.
– Ugh, nie potrafię! – Dziewczyna rzuciła włóczką na stół. – Jak ty to robisz?
– Powoli i ściśle. – Zaśmiałam się i sypnęłam kolejną porcję brokatu na wełnianego kurczaczka. Całe szczęście złotego brokatu było ci u nas pod dostatkiem. – Inaczej pompon się rozwala.
– Ugh, nie cierpię ręcznych robótek. – Sypnęła na dłoń brokat i zaczęła go wcierać w ręce. – Wiesz co lubię? Błyszczeć!
Klio podniosła łeb i spojrzała na mnie badawczo. Pogłaskałam ją uspokajająco. Cóż, potem ją wyczeszę. I tak wyglądała lepiej niż lisy Noah, które praktycznie całe były w brokacie. Całe szczęście znalazły wspólny język z Klio, która pozwalała im zrobić z siebie poduszkę.
– Wiem, brokat jest fajny. – Pokazałam jej całe tęczowe ręce. – Zawsze możesz zrobić laurkę, a ja zrobię kolejnego kurczaczka.
– Zrobiłaś ich już dziewięć! – Noah sypnęła we mnie brokatem.
– To dobiję do dziesięciu i będzie okrągła liczba. – Wzruszyłam ramionami. – Ja lubię robić dziwne rzeczy ręcznie.
Dokleiłam kilka strzępków wełny w ramach czubka głowy kurczaczka. Miałam już białego, czarnego, czerwonego, pomarańczowego, żółtego, zielonego, niebieskiego, granatowego i fioletowego. Teraz przyszedł czas na tęczowego. W tym samym czasie Noah wzięła do ręki zieloną kartkę i złożyła ją na pół. Wzięła nożyczki i ołówek, a potem – przyznam się szczerze – zajęłam się kurczaczkiem. Coś tknęło mnie dopiero, gdy zabrakło mi zielonego brokatu. Uniosłam głowę, a przede mną stała najbardziej błyszcząca zielonym brokatem laurka świąteczna.
– Czy w tej fantastycznej trawie jest chociaż jedna pisanka? – Uniosłam brwi.
– Tak, gdzieś jest. – Noah wyraźnie była dumna ze swojego błyszczącego nad wyraz dzieła.
– Uwierzę ci na słowo. – Potem wzięłam trochę fioletowego brokatu i maznęłam jej po policzku.
Dziewczyna nie pozostała dłużna i biorąc błękitny brokat narysowała mi nim jakieś wzorki. Nie mogłam być gorsza. Zanim się obejrzałyśmy, całe byłyśmy w brokacie. Łapałam właśnie oddech, bo śmiechu było co niemiara, a Noah siedziała obok mnie na łóżku. Pościel też była cała w brokacie.
– Błyszczysz się bardziej niż twoja kula śnieżna, gdy się nią potrząśnie. – Zaśmiałam się.
– Ty też. – Parsknęła śmiechem. – Tylko nie tu. – Dotknęła palcem moich warg.
A potem to w sumie nie wiem, co dokładnie się stało. Po prostu zaczęłyśmy się całować. Leżąc na łóżku. Tak po prostu. Moje ręce ułożyłam na talii dziewczyny, a jej spoczywały na mojej szyi. Czułam się jednocześnie kuriozalnie jak i miło. Nie pogardzę dobrym całowaniem, a Noah wcale nie była taka zła. Odsunęłyśmy się od siebie dopiero, gdy zabrakło nam oddechów.
– Nieźle całujesz. – Uśmiechnęłam się lekko.
– Ty też. – Oddała grymas. – Możemy to powtórzyć, jak chcesz.
– Nie wiem, czy Leoś byłby zachwycony. – Zachichotałam.
– Jebać nadętych Brytyjczyków. – Noah mi zawtórowała. – Było fajnie.
– Cieszę się. – Uniosłam kącik ust. – Dla mnie też.
– To co? – Popatrzyła na nasze dzieła. – Idziemy to odnieść?
– Możemy. – Cmoknęłam ją w policzek. – Tylko najpierw się ogarnijmy. Podejrzewam, że mogliby nas uznać za niepoczytalne, gdybyśmy tak poszły.
– A jesteśmy poczytalne? – Dziewczyna szczerze się zaśmiała.
– W sumie to chyba nie. – Parsknęłam śmiechem i podniosłam się do siadu. – Chodź już. Musimy to zanieść tak, czy siak.

849 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz