4.04.2019

+18 Od Diego CD Venus

Kiedy wznieśliśmy toast za parę młodą, a nasze kieliszki zrobiły się puste, ponownie przylegliśmy do siebie. Każde z nas miało jakiś swój plan, który układało jakiś czas w swojej głowie. Skąd mam wiedzieć co myśli Venus? Ona też nie wie o czym ja rozmyślam całymi dniami. Łącząc nasze usta czułem gęstą atmosferę. Mój testosteron ulatniał się nawet uszami, ale nie chciałem być szybki Bill. Po prostu pragnąłem tej dziewczyny w zwyczajny, subtelny sposób. W pomieszczeniu zaczęło robić się gorąco, gdyż temperatura naszych ciał się podwyższyła z tych wszystkich emocji.
Z ust dziewczyny zacząłem schodzić powoli na szczękę, oraz następnie na szyję, gdzie zostawiłem po sobie parę ładnych, nie dużych pamiątek. Dziewczyna nie pozostawiając dłużna poruszyła swoimi biodrami, przez co z moich ust wydobył się charakterystyczny pomruk. Ona pragnęła więcej, a ja byłem w stanie jej to dać. Moje pocałunki cały czas wędrowały po jej boskim ciele, które uwielbiałem, było takie idealne. Wysportowane, nie posiadała skaz, jakie ja posiadam. Jest chodzącą perfekcją.
Moje usta zatrzymały się na jej prawej piersi, gdzie dopadłem jej sutka, którego delikatne podgryzałem czy też ssałem. Za to lewa pierś delikatnie ściskałem.
Moje uszy tylko wyłapywały jej jęki, moje imię, oraz pomruki.
Zjeżdżając językiem po jej mostku aż do brzucha usłyszałem jęknięcie, po którym przestałem ją torturować. Połączyłem ponownie nasze usta, a moje dwa palce znalazły się w jej wnętrzu, przez co usłyszałem stłumiony jęk.
- Diego - mruknęła, a ja zacząłem poruszać dłonią dając jej chwilowe ukojenie, które po niedługim czasie się niestety skończyło, gdyż wyjąłem palce, aby po może minucie zastąpić je czymś większym.
Gdy poczułem jej pazurki, na mych plecach zacząłem się powoli poruszać, a ta z każdym pchnięciem, zostawiała mi czerwone kreski, spowodowane wbijaniem paznokci. Dobrze, że mam tatuaż i nie widać tego aż tak bardzo. Z każdym kolejnym ruchem wbijała się w me plecy coraz mocniej, lecz ignorowałem to. Teraz liczymy się my.
Dokrawając pocałunkowi trochę więcej namiętności, przyspieszyłem. Robiłem to coraz częściej, aż do momentu kiedy dziewczyna zaczęła szczytować. Sam byłem zmęczony, cholernie podniecony i zaspokojony, więc na swój orgazm nie czekałem długo. Wykonałem dwa ostatnie pchnięcia i doszedłem.
Po naszych igraszkach, wysunąłem się z niej i ją przytuliłem.
- Rano się wykąpiemy - mruknęła dziewczyna, wtulając się w moją klatkę piersiową.
***
Tak oto wyglądała nasza ostatnia noc w domu Alicji, było cudownie, a teraz co?
Staram się uniknąć oberwania zaraz w głowę jakimś obcasem.
Zapytacie dlaczego ona jest taka zła.
Odpowiedź jest prosta i większości znana. Czas na zawody.
- Nigdzie się nie wybierasz! - krzyknęła po czym w moim kierunku poleciał but z koturnom.
- Venus, skarbie to tylko..
- Powiedziałam nie! - i dosłownie milimetr od mojej twarzy przeleciał kolejny but, który pasuje do tego, którym przed chwilą rzucała.
- Ves..
- Nie Vesuj mi no! - usłyszałem jej łamiący głos, więc podszedłem do niej i ją przytuliłem. Najwyżej oberwę jakąś czerwoną szpilą w oko.
- Te zawody są dla mnie ważne.
- A ja? A gdzie w tym wszystkim ja? - powiedziała mając wtuloną twarz w moją klatkę.
- Jesteś na pierwszym miejscu, zawsze będziesz, ale ja też muszę za coś żyć.
- Mógłbyś sobie znaleźć mniej ryzykowną pracę - westchnęła cicho. 
- Niby tak, ale nie widzę się w czymś innym, przynajmniej aktualnie. 
- Możesz w nich nie uczestniczyć? 
- Stracę kontrakt, a tego bym nie chciał - rzekłem gładząc ją po policzku i patrząc jej w oczy. 
- To ja jadę z tobą - powiedziała cicho lekko się uśmiechając. 
Po jej słowach chwyciłem ją w pasie i usadziłem na biurku, następnie całując. 
- Jesteś wspaniała, ale proszę.. następnym razem nie rzucaj we mnie swoimi butami - zaśmiałem się cicho. 
Dziewczyna przytaknęła, za co jej dziękowałem, bo jakoś nie widziałem się w tym aby jechać na pogotowie z rozwaloną brwią, gdzie tłumaczyć będę się, że dziewczyna rzuciła mnie obcasem.
- Jeśli chcesz ze mną jechać to się zbieraj, bo ja muszę jeszcze porozmawiać z ludźmi, widzimy się przy samochodzie za dziesięć minut - pocałowałem ją w czoło i wyszedłem do siebie, skąd zabrałem swoje ostrogi, oraz kapelusz. Fakt, musiałem jeszcze wysłać dwa maile więc to uczyniłem przed wyjściem i idąc już w stronę drzwi wyjściowych wciągnąłem na głowę kapelusz, który wisiał sobie na haku przy wyjściu. 
***
Kiedy przebrałem się w swoje rzeczy poszedłem porozmawiać jeszcze z managerem, który jak zawsze prawił mi wywody, na dodatek te odnosiły się do moich komentarzy w kierunku Joego. 
Co ja mogę poradzić, że to palant i cwel? 
Po dziesięciu minutach wyszedłem z jego gabinetu i podszedłem do dziewczyny, którą od razu przytuliłem. 
- Rozpraszasz się Neymar - usłyszałem za sobą warknięcie faceta, który nie był pocieszony tym co właśnie robiłem. 
- Odjeb się Joe - syknąłem przez zęby, kiedy Ves spojrzała na mnie. 
- Widzisz, Obrey kazał mi się tobą zająć więc możesz z własnej woli być miły? 
- Może pan się zamknąć, przeszkadza pan - odezwała się Venus, która spotkała się z wkurzoną miną trenera. 
- Odpuść, na debila nie ma co tracić czasu.. - cmoknąłem ją w policzek i oddałem ją w ręce mojego brata i dobrych znajomych, gdyż ci startowali później. 
***
Będąc już w finałowej rundzie wybrałem sobie Mystical'a, który ostatnio radzi sobie świetnie i jestem w stanie zdobyć na nim ładą ilość punktów. 
Startowałem za chwilę, więc zawinąłem taśmą rękawicę i wziąłem swoją linę kierując się w stronę bramek. 
Kiedy przyszła moja kolej usiadłem na zwierzęciu i zawiązałem poprawnie linę na lewą rękę. Nie obchodziło mnie w którą stronę będzie się obracało zwierze, po prostu chciałem pokazać Joemu, że wiem co robię. Poprawiłem swój kapelusz i kiwnąłem głową, aby otworzyli mi klatkę. 
Ruszyłem i wtedy mój umysł zaczął liczyć..:

Jeden: Nie spinaj się teraz.
Dwa: Nie wypadnij z rytmu.
Trzy: Co robisz Alves? Spadniesz. 
Cztery: Co z tobą? Siadaj, wróć na środek. 
Pięć: Jesteś słaby, masz jeszcze dużo czasu. 
Sześć: Alves, powinieneś przeszkolić tego byka. 
Siedem: Biodra wyżej, unieś tyłek zanim kopnie.
Nieźle, zaczekaj aż się odwróci.

Zeskoczyłem ze zwierzęcia w idealnym momencie. Shorty nie zdążył podbiec i zawołać zwierza, więc udało mi się tylko uchylić od rozszalałego zwierza, pędzącego prosto na mnie. 
Oberwałem rogiem po poliku, kiedy byłem już na bramie. Clowni próbowali skupić uwagę zwierzęcia na siebie, lecz on nie reagował. Zdjął mnie z klatki za pomocą rogów, przez co wylądowałem pod jego kopytami. Oberwałem nimi w klatkę dwa razy, gdzie niestety zwierze również stwierdziło, że uderzy w moje lewę przedramię. Na szczęście udało mi się uciec z tego potrzasku, lecz dobrze wiedziałem, że dobrze się to nie skończy... 
Będę miał cholerne siniaki, lecz i tak cieszę się, że nie skończyło się to gorzej Gdy w końcu cowboy złapał byka, a ten został odprowadzony na swoje miejsce, otrzymałem linę do rąk i mogłem opuścić arenę, gdzie zaprowadzono mnie do punktu medycznego. Z policzka lała mi się krew, a w głowie wręcz huczało. Czułem się źle, a wiedziałem, że jedyne co piłem to woda, którą dostałem od trenera. 
Ty sukinsynie... 
Usadzono mnie na łóżku i zaczęto zadawać pytania, które dotyczyły tego co się działo. Moja najczęstsza odpowiedź, to "Nie wiem", "Nie mam pojęcia".
W końcu zemdlałem, przez co wiedziałem, że Venus mnie chyba zabije. 
Dodatkowo zabrała mnie karetka. 

1147
Vesiooo?
#Onsięszybkoniewybudzi.<3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz