- Możecie przestać badać sobie migdałki, czy nie? - Warknęłam na Adama, który już na stałe przyssał się do twarzy Ronana.
A miał być normalny wieczór, podczas którego mieliśmy oglądać film. Nie. Adam musiał ogarnąć, że jego cud-chłopiec jest z nami i teraz obrzydzili mi “Iluzję 2”. Nie żeby coś, ale w przypadku drugiej części wystarczyła mi Lulu.
- Niech pomyślę… Nie. - A to świnia.
- Noah słońce, odsuń laptopa, ja tu robię dywersję. - Zatarłam ręce.
- Ale Atlas! - Popatrzyła na mnie błagalnie.
- Chcesz odzyskać Poduszkę, czy nie? - Uniosłam brew.
Nie mogłam z tym dyskutować, więc niechętnie zatrzymała film i odstawiła laptopa. W tym czasie wskoczyłam na Adama wbijając swoje łokcie w jego boki. Usłyszałam tylko zaskoczone westchnięcie Noah i ciężkie sapnięcie Ro. W końcu ponad pięćdziesiąt kilo żywej wagi zwaliło się na jego chłopaka, który i tak leżał na nim.
- Cholero piekielna, pogięło cię? Chcesz mi udusić chłopaka?!
- Przeżyje. - Z meandrów pamięci wygrzebałam, jak pociągnąć za sobą Adama. Co prawda oznaczało to, że to mnie przygniecie, ale co tam. Owinęłam go ciaśniej rękami i szarpnęłam się do tyłu. Całe szczęście nie był na to przygotowany i polecieliśmy do tyłu, a później zepchnęłam go na podłogę. W tym czasie Noah wykorzystała wolne miejsce i usadziła się na kolanach Ronana. Poprawiłam rozwichrzone włosy i otrzepałam ręce.
- Następnym razem nie przygniatajcie mnie do łóżka. We dwoje. Samego Adama zniosę. - Ronan podał Noah brokatową kulę śnieżną i zaczął robić jej warkoczyki. Prychnęłam.
- Ja naprawdę nie chcę wiedzieć, co was kręci w łóżku. - Pokręciłam głową. - Wystarczy, że jeśli jesteście tu, to słyszę niektóre słowa. I tak, to nie jest moje marzenie.
- Przestań! - Noah zatkała uszy. - Przypomina mi się jak Adam krzyczy “Ronan”! Nie chcę tego pamiętać!
- Nikt nie kazał ci się przenosić. - Adam siadł na łóżku. - Poza tym, jeśli się nudzisz, możesz dołączyć…
- Nie. - Ronan posłał nam karcące spojrzenie. - Wystarczy mi jeden amator uniesień seksualnych na raz.
- Ojej, powiem Ganseyowi, żeby przestał się wam pchać do łóżka - rzuciłam.
- To się pcha? Mógł powiedzieć, że jest chętny…
- Czy ja nie wyrażam się jasno? - Ronan schował twarz w dłoniach, a potem spojrzał na Adama. - Bo nie będzie wiązania.
- Słyszysz, Jane? Zero towarzystwa - odparł jego chłopak, automatycznie podpisując kapitulacje. - Nie mogę się z nim kłócić, gdy ma w ręku wszystkie asy.
- Asy to bardzo dobre stwierdzenie - zaśmiałam się. - Dobra! Dawać mi moje ciasteczko Jacka!
***
- Myślisz, że dziś też będzie coś słychać? - Popatrzyłam na dziewczynę, kiedy nasze dwa kochasie udały się na spoczynek. Teoretyczny. Mocno wątpiłam, żeby spali.
- Nie. Dałyśmy im do zrozumienia, że mają być ciszej. - Noah ciągle bawiła się kulą śnieżną, którą zostawił nam Ro. Ewentualnie zapomniał jej odstawić.
- O ile buteleczek brokatu zakład, że Adam będzie się darł specjalnie głośniej? - Uniosłam brew.
- Hmmm… trzy? - Fioletowowłosa popatrzyła na swoją kolekcję (tą w zasięgu jej rąk). - Biały, złoty i niebieski.
- Okej. - Uśmiechnęłam się. - Czyli nie możemy spać, żeby sprawdzić.
- Dam radę. - Noah rozsiadła się wygodniej. - Co oglądamy?
- Nie wiem? - Wzięłam laptopa. - Słodkie, nie wymagające użycia mózgu, na rozluźnienie?
- Wracamy do słodkiej waty cukrowej? - Klasnęła w dłonie.
- Jestem za!
***
- Nie mogę uwierzyć, że masz trzy buteleczki brokatu MOIM KOSZTEM. - Noah nieporadnie próbowała wcisnąć w siebie śniadanie pod czujnym okiem Ronana. - Jak mogłaś!
- Jak NIE mogłam? - Puściłam jej oczko. - Darmowy brokat, to najlepszy brokat!
- Nie lubię cię! - Wystawiła mi język, a potem zjadła kolejny kęs kanapki.
- Co tym razem? - Ro ziewnął, ale z gracją, zasłaniając usta.
- Założyłyśmy się, czy Adam znowu będzie hm…
- Prezentował swoje odczucia za pomocą głosu. - Ronan potargał swoje włosy. - Taaaaak. Innymi słowy, czy będzie krzyczał moje imię.
- Dobrze, że twoje. - Uśmiechnęłam się w odpowiedzi. - A nie na przykład moje.
- Jaaaasne. - Amorek zjadł kolejną łyżkę płatków. Taki niewinny, taki niedomyślny…
- Nie ważne. - Zjadłam do końca swoje jajko. - Mam dziś robotę, do której nie mogę się spóźnić. Ktoś zaproponuje podwózkę, czy mam zmusić?
- Jak zjemy, to mogę was zawieźć. - Przeciągnął się Ro. - O ile wiem, kawiarnia czeka.
- Tak, tak. - Noah w końcu zjadła wszystko. - Praca. Trzeba z czegoś żyć.
- Niestety. - Pokiwałam głową. - Z każdym dniem w tej pracy coraz mniej lubię ludzi.
- Nawet nic nie mów. - Noah objęła mnie ramieniem. - Idziemy Podusiu! Praca czeka!
- Zatem zapraszam na parking! - Ronan popchnął nas w stronę wyjścia. - I na obiad, kiedykolwiek kończycie. Dzisiaj Nico znowu kombinuje w kuchni, więc…
- Jak się potrujemy, miło było cię znać Noah Blake. - Teatralnym gestem ołożyłam jej dłoń na ramieniu. - Jego mniej, bo jest terrorystą.
- Dla waszego dobra. - Pacnął nas po głowach. - Wsiadać i zapinać pasy.
Noah? Możesz odzyskać broookat… jeśli chcesz.
726 słów