Halloween przychodził zawsze na koniec października. Trochę jak zjawa nawiedzająca dom. Mogło jej normalnie nie być, ale o konkretnej porze straszenia zawsze się pojawiała. Blondyn nie lubił tego święta. Jasne, było kolorowe, a darmowe cukierki to niewątpliwy plus, ale nie. Ile razy wolał zaszyć się w domu i nucić razem z Cooperem słowa swoich ukochanych piosenek? Ile razy wzdychał, kiedy Blue robiła przymiarki jego stroju? No ile? Wiedział, że dużo. Tak jak wiedział, że nie chce zawieść brata i spędzić z nim to popołudnie. Nie chciał zostawiać Blue i odbierać jej małej rywalizacji. Dlatego zawsze z uśmiechem uczestniczył w święcie.
100 słów ^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz