Stojąc przed drzwiami pokoju Sky, cała odwaga Ganseya wyparowała. Jasne, zależało mu na tym, żeby zbierała z nim i Gin cukierki. Ale zapukać było strasznie ciężko. A co jeśli się nie zgodzi? A co jeśli jej się nie spodoba? Jego myśli zerwały się do galopu i nie pomagały. Wcale. No dalej Gansey, dasz radę. To tylko głupia deska! Wyciągnął rękę i zapukał. Raz. Drugi. Trzeci. Zero odzewu. Czyli Sky nie było. Wyrok został odroczony. Odetchnął z ulgą i ruszył do siebie. Nie czuł się, ani jak zwycięzca, ani jak przegrany. W końcu to tylko kolejny pretekst do odwiedzenia jego sympatii.
100 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz