ADAM:
- Podchodzę do pięknego młodzieńca z zamiarem zaoferowania mu drinka - oznajmiłem, puszczając oczko swojemu Aniołkowi, na co Nico parsknął krótkim śmiechem, a Gansey przewrócił oczami.
Miejscem rozgrywki okazał się nocny klub, którego klientelę stanowiły w dużej mierze wampiry, a wśród nich my, czy raczej nasze postaci. Dziś grałem Dorianem, czyli dość młodym członkiem Brujah i “synem” przywódcy ich tutejszego klanu. Teoretycznie powinienem skupiać się na umacnianiu swojej pozycji oraz zbieraniu dobrej reputacji, by kiedyś przejąć władzę, ale zamiast tego wolałem korzystać z życia, albo nie-życia. Dlatego też nie mogłem obojętnie przejść obok cholernie pociągającego blondynka, samotnie siedzącego przy barze z już w większości pustym kieliszkiem w dłoni.
- Barman! Jeszcze jeden dla Aniołka tutaj. Na mój koszt - dodałem kwestię bohatera, uśmiechając się przy tym do obiektu swojego zainteresowania.
Ronan przewrócił oczami i dolał sobie soku do szklanki, po czym rzucił do Ganseya.
- Odwracam się przodem do chłopaka i unoszę brwi. - Napił się. - A potem rzucam: Skąd pewność, że to nie był mój ostatni?
- Chwila, chwila, chwila. - Blue się wcięła. - Zastępuję Dorianowi drogę i mówię: Hej, hej. To moja zdobycz. Łapy precz!
- Myślę, że daleko mu do zdobyczy - odparłem. - Nie mam racji? - Nie mogłem pozwolić, by dziewczyna przeszkodziła mi w zabawie i jasne, gdybym był zobaczył Ronana w klubie, z miejsca chciałbym go wyrwać choćby tylko ze względu na wygląd. Nie żeby inaczej wyglądała sytuacja naszego pierwszego spotkania poza lokalizacją… Ale grając wampirami, zasady nieco się zmieniały. Wolałem postawić na urok osobisty oraz ostrożność względem przedstawicieli innych klanów.
- Myślę, że możecie się zająć sobą. - Ronan machnął teatralnie ręką. - Chętnie popatrzę.
- To ja chcę podejść do Ro… znaczy Brendana. - Pacnął się w czoło Niko. - I zapytać, czy chce już iść.
- Nie, popatrzę na nich. - Uśmiechnął się blondyn.
- A nie mówiłem? - Nie mogłem powstrzymać śmiechu. - To my jesteśmy jego zwierzyną… I nie mam nic przeciwko. - Upiłem łyk wiśniowego smoothie, w którym ani trochę nie dało się wyczuć tych kieliszków wódki, jakimi ulepszyłem wersję dla dorosłych. Oblizałem wargi, patrząc na Aniołka, po czym przeniosłem wzrok na dziewczynę i uśmiechnąłem się lekko. - Wolisz zobaczyć jak skaczemy sobie do gardeł, czy… - Sugestywnie przesunąłem spojrzeniem po jej sylwetce. - Wolisz byśmy w nieco inny sposób wykorzystali swoją siłę i zręczność? Oczywiście, jeśli piękna Pani nie ma nic przeciwko…
- Tylko jeśli panicz zgodzi się nam towarzyszyć. - Blue założyła ręce, a Gansey z rezygnacją przekazał młodszemu bratu Aniołka pięć dych. Nie ładnie tak w hazard przy ludziach. Dyskretniej, dzieciaku, dyskretniej.
- Gramy niecałe pół godziny, dzieciaki jeszcze nie śpią, a wy już do rzeczy… - Pokręcił głową Campbell. - A mnie to omija! Ro?
- Patrzę na Willa i kiwam mu głową, żeby przyniósł drinki do mojej loży, po czym prowadzę tam dwójkę nowopoznanych. - Parsknąłem śmiechem, słysząc słowa Ronana i widząc twarz Ganseya. Miał rację, że omijała go najlepsza część zabawy.
- Ja idę i wyprzedzam tego Brujah! - Blue wypiła trochę soku. - Nie wygrasz tak łatwo. Ten książę jest mój!
- Myślałem, że ustaliliśmy iż jest niczyj. Tak trudno pogodzić ci się z tym, że nie jesteś jedyną w centrum uwagi? Nie żebym nie lubił kobiet z charakterkiem, ale dominacja, a zaborczość to dwie różne rzeczy - odpowiedziałem. - Mówiąc to uśmiecham się i niespiesznie podążam za chłopakiem.
- Heeej! Chcę ich dogonić. - Założyła ręce Gin. - W końcu Bren przyszedł się tu spotkać ZE MNĄ. - Ok, wyglądało na to, że postać blondynka była najbardziej rozchwytywana. Nie żeby mnie to dziwiło.
- Wskazuję głową na prędko zbliżającą się do nas koleżankę i zwracam się do Aniołka. Rozumiem, że jesteś czarujący, ale jak tak dalej pójdzie ten klub zmieni się w morze krwi… Albo ogromną orgię.
- Oh, Margo. - Ro wczuł się w rolę. - W końcu jesteś. Chodźmy. I kieruję ich do loży, licząc, że Will już czeka z napojami. - I ku mojemu zdziwieniu mrugnął do Ganseya.Wyglądało na to, że mieli jakiś niecny plan, ale dobra, wchodzę.
- Idę za nimi, bo czemu nie? Może być ciekawie, a noc jeszcze młoda - stwierdziłem i duszkiem wypiłem resztę swojego koktajlu. - Przed wejściem do loży, na moment zatrzymuję Aniołka, nachylam się ku niemu i zniżam głos do szeptu. Nie wiem co kombinujesz, ale cóż… Nie boję się sparzyć, bo bez tego nie byłoby tyle zabawy w igraniu z ogniem.
- Dobrze wiedzieć, że mamy piromana. I unoszę lekko kącik ust, potem wchodzę do loży, biorąc whiskey z tacy Willa.
- Ja też biorę napój - oznajmiła Blue.
- Ja biorę shota. - Gin znowu cicho zapiszczała, ale nie w związku z rozgrywką. - Nowe zdjęcie! - Podsunęła mi pod nos swój telefon, nie pierwszy już raz tego wieczora, a na nim zobaczyłem kolejną fotkę Arthura i jego nowego chłopaka.
Wyglądało na to, że również korzystali z nocy i bawili się na imprezie kostiumowej, wcale nie gorzej od nas. Mój stary przyjaciel gdzieś zostawił maskotkę razem z górą od mundurka i poluzował górne guziki koszuli, a Peter zmył makijaż, dzięki czemu lepiej mogłem przyjrzeć się jego ładnej buźce. Teraz wyrażała raczej niepokój, gdy patrzył jak “Kanato” wypija duszkiem shota. Trzeciego, sądząc po leżących na podłodze kieliszkach. Chyba grali w butelkę. No nieźle…
- Odpadnie po piątym - rzuciłem, przypomniawszy sobie jedną z imprez z planu zdjęciowego.
- Oh, przesuń, chodzi mi o trzecie! - Przewróciła oczami dziewczyna i sama zmieniła relację na kolejną gdzie… Uśmiechnąłem się do siebie.
- Gratki dla nich - skomentowałem, widząc jak obaj chłopcy całują się w odpowiedzi na wyzwanie.
- Ekhem, my tu mamy rozgrywkę. - Gansey pomachał nam rękami przed nosem, zwracając tym samym naszą uwagę.
- Właśnie! Mogę wrzucić zdjęcie na instaaa? - Jęknął Nico, niemal podskakując na siedząco. - Proszę, proszę, proszę!
- Dawaj dzieciaku, przecież ja wrzuciłam jeszcze przed rozpoczęciem sesji. - Machnęła ręką Blue. - Mogę już wyjąć pizzę z piekarnika?
- Pewnie - odparłem i zaraz doprecyzowałem. - Znaczy tak. W sensie ty Nico tak, a ty Jane chyba tak, ale zobacz najpierw czy na pewno się upiekła - poleciłem dziewczynie, po czym znów zwróciłem się do młodego. - Myślałem, że już dawno coś powrzucałeś.
- Ale na pewno pewno mogę? Z tobą? Na insta? - Upewnił się, jakby był w tym jakiś problem.
- Wrzucaj, a nie się głupio pytasz. - Gansey potargał mu włosy.. - Twoje konto, twoja wola.
- Okej… - Powiedział dzieciak po czym wyciągnął telefon i ustawił przednią kamerkę. - No to uśmiech wszyscy!
- Czekaj! Muszę założyć perukę! - wrzasnęła Jane, wracając bez pizzy, a ja przysunąłem się do Ronana, by objąć go ramieniem.
- Nie możemy być od nich gorsi, nie? - Sugestywnie zerknąłem na jego usta.
- Skoro tak twierdzisz? - Na “trzy” poczułem, że Ronan mnie całuje.
Gra wstępna w postaci tej całej sesji nakręciła mnie bardziej niż zakładałem, więc z chęcią i zaangażowaniem odwzajemniłem pocałunek. Nie obchodziło mnie, że trafi to do internetu, bo czemu by miało? Szybko zmniejszyłem dzielącą nas odległość do minimum, obejmując mocno swojego chłopaka w talii, a drugą dłoń wplotłem w jego włosy. Smakował wiśniami i cukrem, co naprawdę mi się spodobało, więc nie zamierzałem szybko się wycofać. Rozchyliłem mu wargi i pogłębiłem pieszczotę, nie zwracając uwagi na bycie obserwowanym. Nie pierwszy i nie ostatni raz migdaliliśmy się przy znajomych, więc mogłem równie dobrze machnąć na nich ręką. Ok, obiecałem coś tam Blue, ale w tym momencie chciałem tylko zaciągnąć Ronana do pokoju i spędzić z nim resztę nocy na czymś bardziej pasjonującym niż nerdowska gra. Z całym szacunkiem do RPG. Były super, ale… seks wygrywał.
- To może zjecie się, jak już będzie po akcji w loży? - Gansey prychnął, a Ronan lekko przygryzł moją wargę, kończąc tym pocałunek, ku mojemu westchnieniu zawodu.
- Kogo oznaczyć? - Rzucił jeszcze Nico.
- Mnie! - Podchwyciła Blue.
- I mnie możesz. - Dodała Gin.
- A ja nie mam insta. - Wzruszył ramionami szatyn.
- Ro? Adam? - Dopytał dzieciak.
- Jak chcesz - odparł jego starszy brat i poprawił zwichrzone przeze mnie loczki. - Możesz.
- Ja chyba usunąłem konto - przypomniało mi się, co teraz wydało mi się dość dziwne i uwiesiłem się na Aniołku, decydując że równie dobrze mogę spędzić tak resztę rozgrywki.
RONAN:
- Okej, wracamy do loży! - Oznajmił Gansey, klaszcząc w dłonie, a następnie wziął do ręki kolejną szklankę koktajlu. - Will trzyma tacę z ostatnim napojem dla Doriana, Reed pije i idzie za Margo, która wypiła shota, a Bren już siada na fotelu. Na miejscu jest jeszcze trzy wampiry w maskach, ewidentnie ze straży księcia.
- Idę stanąć za Brenem - Nico zaczął jeść muffina.
Sesja układała się całkiem dobrze, a ja czułem, jak bardzo relaksacyjnie działają na mnie procenty ukryte w napoju przygotowanym przez Adama. Prawie niewinny pocałunek na zdjęciu nie był czymś wielkim. Co prawda zdziwiłem się, kiedy Adam dał Nico pozwolenie na zdjęcie, ale to nie moja działka, prawda? Teraz przeczesywałem jego włosy, kiedy chłopak się na mnie uwiesił.
- Stawiam szklankę whiskey na stolik obok i zapraszam na kanapę Margo i Reed. Potem puszczam oczko Dorianowi. - Uśmiechnąłem się lekko.
- Przyjmuję pozostały kieliszek wina i chwilę bawię się nim w dłoni. Zatrułeś je? Pytam, po czym uśmiecham się i śmiało biorę łyka - oznajmił Adam, grając jak to miał w zwyczaju. Bezmyślnie odważnie. - To jaką grę dla nas zaplanowałeś?
- W tej chwili Reed i Dorian czują, że dla tego złotowłosego chłopca zrobiliby wszystko. Bez wahania. Nawet jeśli oznacza to pozbawienie się życia, sprzeciwienie się swojemu rodowi, czy wyśpiewanie wszystkich tajemnic. - Gansey rzucił kośćmi. - I nie wygląda na to, że to szybko minie.
- Naprawdę musiałeś na to rzucać? - Zapytał Japończyk kąśliwym tonem.
- Oh, zobaczysz. - Wyszczerzył się. - Ronan? Gin?
- Każę Willowi ich związać. - Dopiłem swój napój i wlałem do szklanki colę. - Potem mówię: a teraz ładnie odpowiecie mi na pytania Margo.
- Czy ja mogę jakoś protestować? - Rzuciła zrezygnowana Blue.
- Nie, nawet ciebie wzięło. - Wyszczerzył się.
- Jaka jest szansa, że nie zdradzę tajemnic sabatu? - Uniosła brew.
- Rzucaj. - Popatrzył na nią. - Gin, ty też.
Jak na komendę dziewczyny posłały na stół kości. Gansey przyjrzał się wynikowi.
- Jak widać Margo nie potrafi ci zadać właściwych pytań na temat sabatu. - Westchnął. - Ale rozmawiajcie.
***
Kiedy mozolne przesłuchiwanie Blue, a raczej Reed się skończyło, postać Gin wiedziała już wszystko. Dziewczynka uśmiechnęła się tylko i z zadowoleniem oznajmiła:
- Odbiorę ją osobiście, kiedy skończycie. I wychodzę. - Potem popatrzyła na Nico. - Idziemy spać?
Młody jej nie odpowiedział, zbyt zaaferowany ziewaniem. Uniosłem kącik ust.
- Blue, pomożesz im zmyć makijaż? - Spytałem.
- Eeee tam. Dadzą sobie radę sami. - Machnęła głową. - Mała przerwa w sesji?
- O matko tak. - Gansey aż podskoczył. - Muszę do łazienki.
I zniknął. Za nim z salonu wyszedł Nico i Gin, którzy mieli spać u młodego w pokoju. Nico na podłodze, Helen na łóżku, oczywiście.
Odwróciłem się do Adama i od razu natknąłem się ustami na jego usta.
- Co ci chodzi po głowie Mały Demonie? - Przyciągnąłem go bliżej.
- Naprawdę musisz pytać? - Uśmiechnął się zawadiacko z lekko przymkniętymi oczami i policzkami zaczerwienionymi od wypitego alkoholu. - Nie musisz mnie truć bym powiedział ci wszystko i zrobił co tylko zechcesz. Wystarczy jedno twoje słowo i będę cały twój. - Nie miałem pewności, czy dalej mówi o rozgrywce.
- Wiem. - Potarłem lekko jego policzek. - Powinieneś mniej pić. Jutro będziesz miał kaca. - Cmoknąłem go w nos.
- To będzie problem jutrzejszego mnie - odparł rozbawiony. - Nie mój.
Zaśmiałem się i delikatnie go pocałowałem. Krótko. Nie chciałem, żeby znowu zabrakło mi samokontroli. W końcu w pokoju była jeszcze BB, a zaraz miał się pojawić Gansey, żeby dokończyć rozgrywkę.
- Nie przeszkadzajcie sobie, ja tu tylko kręcę relację na InstaStory. - Machnęła ręką dziewczyna. - Cóż. Adaś, uśmiechnij się! - Zrobił to bez wahania, pokazując bielutkie zęby i parę sztucznych kłów.
- Możemy zrobić coś ciekawszego, jeśli chcesz - stwierdził pełen pewności siebie.
- Ty i ja tak, ale Ro nam spąsowieje i to nie od alkoholu. - Parsknęła. - Ale jeszcze jeden pocałunek nie zaszkodzi.
- Załatwione! - Rzucił z mrugnięciem oka i pociągnął mnie za kołnierz koszuli.
Przewróciłem oczami - czego oczywiście nie zauważył - i oddałem pocałunek. Tym razem jednak zwolniłem tempo i oparłem go wygodnie o kanapę. Adam mruknął zadowolony, a jego ręce sprawnie wyciągnęły moją koszulę ze spodni i odnalazły drogę do mojej skóry. Byłem bardzo świadomy tego, gdzie znajdują się jego ciepłe palce. Sam nie pozostałem dłużny i - zupełnym przypadkiem - położyłem dłonie na jego udach, jednocześnie siadając mu na kolanach.
- Hej, nie poczekaliście na mnie? - Sesję całowania i ewentualnej możliwości czegoś więcej, przerwał Gansey, który z zadowoleniem usadził się na swoim fotelu. - Czy to jest to, co robią wasze postacie?
- Tak! - Rzucił szybko Adam, po czym dalej domagał się kontynuacji pieszczot.
- Szlag by cię trafił Dick, miałam taką zajebistą relację! - Blue walnęła go w ramię.
- Auuuuuu! - Zwinął się teatralnie. - Jane, pozbawiłaś mnie godności i władzy w ręce!
- Tego pierwszego i tak nie miałeś - skomentował mój chłopak, parskając śmiechem.
- Trudno! - Prychnęła. - Sorki chłopcy, albo znajdujecie sobie pokój, albo idziemy z sesją dalej! Maluchy poszły spać, dorośli idą wyrywać!
- Ja już wyrwałem - zauważył z uśmiechem. - Jestem związany, pijany i na dragach, sam na sam z pięknym, podstępnym chłopakiem. Dla mnie brzmi to jak świetna gra wstępna.
- Nie jesteś sam. - Blue zamachała drinkiem. - Ustaliliśmy, że jest niczyj, czyli wspólny.
- Raczej, że my jesteśmy jego - sprecyzował. - Poza tym ciebie już przesłuchano, więc potrzebna nie jesteś. Chyba, że Aniołek chce się zabawić w trójkącie…
- Dlaczego nie? - Rzuciłem. - Decycuję, że przenosimy się do sypialni. Potem przypinam ich do łóżka kajdankami. - Adam parsknął śmiechem i dodał ciche “Yesss”.
- Nago, czy w ubraniach? - Trzepocze rzęsami BB.
- Na razie w ubraniach. - Puszczam jej oczko. - Potem się nimi zajmę.
***
- Spieprzam spać - powiedziała Blue koło drugiej. - Tobie też to radzę Diiiiick.
- A będziesz spała ze mną? - Mrugnął parę razy oczami.
- A masz gumki? - Uniosła brew.
- Zawsze i wszędzie, chociaż myślałem o czymś bardziej platonicznym? - Podrapał się po głowie.
- Trzeźwiejesz, czy taka faza podczas picia? - Uniosła brwi dziewczyna.
- Faaaazaaa. - Pokręcił głową.
Dziewczyna bez ostrzeżenia wzięła butelkę z winem, którą zachomikowaliśmy wcześniej i wlała pozostałą w niej zawartość do gardła chłopaka. Nawet się nie zakrztusił, byłem pod wrażeniem.
- To będzie seks, czy nie? - Uniosła brew.
- Okej. - Podniósł się i o nią oparł. - Pozwolą panowie, że ich zostawimy.
Pokiwałem głową i patrzyłem jak Blue odchodzi z Ganseyem do pokoju gościnnego. Mocno wątpiłem w jakąkolwiek akcję erotyczną w ich wykonaniu, ale kto wie? W końcu to Gansey i Blue…
- Hej, słodki Mały Demonie, obudź się. - Musnąłem skroń Adama. - Hej, czas wstawać. - Od kilku minut leżał z głową na moich udach i tylko pomrukiwał coś w odpowiedzi na akcję podczas rozgrywki.
- Poszli już sobie? - Spytał, nie otwierając oczu.
- Tak i oby nie było z tego małych Blue Ganseyątek. - Zmarszczyłem brwi. - Tak będzie lepiej dla świata…
- Ugh… - Skrzywił się. - Koszmar - skomentował, po czym rozchylił powieki i sięgnął dłonią do mojego policzka. - Więc jesteśmy sami? - Na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech, wciąż senny, ale pełen satysfakcji.
- I musimy iść na górę. - Przeczesałem jego włosy. - Tam mam wygodne łóżko, jak pewnie wiesz.
- Słuszna uwaga - odparł rozbawiony, po czym podniósł się do siadu. - Ale nie mam też nic przeciwko podłodze… - Przesunął dłoń do górnych guzików mojej koszuli.
Odsunąłem delikatnie jego palce i cmoknąłem go w szczękę. Gdy zjechałem pocałunkami na jego szyję i obojczyk, przymknął zadowolony oczy. Potem podniosłem nas i objąłem go w pasie.
- Będę połamany przez kolejny dzień, a tego nie chcemy. - Oparłem się o niego i przytuliłem. - Dzięki, że sprawiłeś dzisiaj tyle frajdy Nico. I mnie.
- Mogę sprawić ci jeszcze większą - odpowiedział, po czym roześmiał się z własnego tekstu i objął mnie mocno. - Nie będzie kazań na temat nie demoralizowania dzieci?
- Jutro, jak coś z nich zapamiętasz. - Uśmiechnąłem się i włożyłem dłonie do tylnych kieszeni jego spodni. - Kocham cię, wiesz?
- Dalej nie wiem dlaczego - odpowiedział wciąż rozbawiony, obejmując mnie za szyję z wyraźną chęcią pocałunku.
- Nie istnieje powód do miłości Adamie. - Przyciągnąłem go jeszcze bliżej i złączyłem nasze usta.
Japończyk westchnął cicho i bez ceregieli wsunął dłonie pod moją koszulkę i zaczął przesuwać palcami po mojej skórze, jakby jeszcze nie znał jej wystarczająco dobrze. Miałem spore wątpliwości, czy istniał jakiś jej skrawek, którego chłopak nie poznał przy pomocy swoich zwinnych palców. Nie chciałem zostać dłużny, więc powoli podsunąłem do góry jego t-shirt. Chwilę uniesienia przerwał jednak dziwny, szklany odgłos. Odsunąłem się od Adama i spojrzałem w stronę kuchni. Nico przyciskał do siebie szklankę.
- Chce mi się tylko pić, nie przeszkadzajcie sobie. - I czmychnął z wyżej wspomnianą szklanką, a także sokiem.
- Naprawdę proponuję przenieść się, najpierw do łazienki, potem do mnie. - Przyciągnąłem Adama. - Tam nic nam nie przeszkodzi.
Adam: 1266 słów
Ronan: 1348 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz