Kolacja, chociaż niemiłosiernie długa, nie była kompletną katastrofą. Co prawda moja mama potrafiła zażenować człowieka jak nikt inny, ale... mamy chyba takie były. Kochałem ją właśnie taką, chociaż ostatnią uwagę mogła sobie darować. Wchodząc po schodach czułem tą czerwień, która prawie spaliła mi policzki. Kiedy otworzyłem drzwi do pokoju, Nyx zakrakała i zamachała skrzydłami. Adamowi zaświeciły się oczy.
– Dawno się nie widzieliście, prawda? – Uśmiechnąłem się, wyjmując z szafki orzechy.
– Cześć piękna – przywitał się z ptakiem, a na jego twarzy zagościł uśmiech zachwytu. – Mogę ją nakarmić? – zapytał, zerkając na mnie z nadzieją w oczach.
Rzuciłem mu opakowanie i podszedłem do klatki.
– I co panienko? Zjadłaś kolację? – Wyciągnąłem kruka i pozwoliłem jej wdrapać się na ramię. – Chcesz deser od Adama?
Nyx pokręciła łbem i chyba uznała, że się popisze, bo wykrakała NEVERMORE. Oczywiście nie wyszło to jak ludzkie słowo, ale i tak byłem dumny, bo ćwiczyłem z nią kilka tygodni. Do tej pory się tak nie popisywała. Pogłaskałem ją pod brodą i popatrzyłem na Adama. Chłopak wpatrywał się w kruka z zupełnym zachwytem. Szeroko otwarte oczy i lekko rozchylone usta. Wyglądał jak dzieciak, który właśnie zobaczył pod choinką wymarzony prezent.
– Nauczyłeś ją mówić?
– Kruki da się nauczyć wydawać różne dźwięki. A dźwięki czasami brzmią jak słowa. – Posadziłem ją na stole. – A jakie inne słowo może powiedzieć amerykański kruk? – Zaśmiałem się cicho. – I wyjmij orzecha, bo ładnie się spisała.
– Mówiłem już, że jesteś magikiem – powiedział z uśmiechem kręcąc głową, po czym otworzył opakowanie i wyciągnął ku Nyx dłoń z orzechem. Ptak przekrzywił łeb potem podskoczył do chłopaka i dziabnął orzecha. Z doświadczenia wiedziałem, że właśnie zaczęła się zabawa.
– Jak zje ten, możesz podać jej drugi. Wtedy powinna dać się pogłaskać – powiedziałem.
– Dobrze się spisałaś, kochana. Należy ci się – pochwalił zwierzę i podał jej kolejny przysmak, szeroko się przy tym uśmiechając.
Pokręciłem z rozbawieniem głową. Nyx nieco nieufnie, ale podsunęła się, żeby Adam ją pogłaskał. Jego oczy zdradzały jak bardzo cieszy się tą chwilą. Gładził delikatnie hebanowe pióra, a z twarzy nie schodził mu ten szczęśliwy wyraz, którego widok wywoływał i u mnie ciepłe uczucia.
– Zazdroszczę ci, mała. Siedzisz z Aniołkiem częściej niż ja i wciąż tylko daje ci smakołyki i pieszczoty – powiedział brunet z cichym śmiechem i odwrócił się do mnie, by obdarzyć mnie tym samym wesołym spojrzeniem, jakie posyłał Nyx. Podszedłem do niego i musnąłem jego usta.
– Może Nyx podzieli się z tobą orzechami. – Otuliłem go delikatnie. – Ale wiesz. To by znaczyło, że muszę cię zamknąć w klatce.
– Jeśli byłaby większa niż ta Nyx i byłbyś w pobliżu to by mi nie przeszkadzało – odparł żartem, a przynajmniej tak mogłem to odebrać, kiedy wciąż się uśmiechał.
– Na pewno. – Cmoknąłem go w czubek głowy. – Jak tylko taką znajdę, to dam ci znać. A teraz przypilnuj Nyx, bo na chwilę muszę iść na dół.
– Już mnie zostawiasz, Aniołku? Byliśmy sami ledwie parę minut – rzucił z zawodem w głosie, który brzmiał na udawany, a przynajmniej w dużej mierze.
– Obiecuję, że nie pożałujesz. – Odsunąłem go po szybkim cmoknięciu w policzek.
Potem powoli zszedłem na dół. Mały prezent, który miałem dla Adama stał w salonie.
– Wszystko dobrze słońce? – Mama przeczesała moje włosy.
– Tak. – Uśmiechnąłem się. – Przyszedłem po róże.
– Lubisz go, prawda? – Zapytała.
– Myślę, że cokolwiek powiem i tak wiesz swoje. – Zaśmiałem się.
– Jesteś moim synem. Po prostu cię znam. – Pogłaskała mnie po ramieniu. – I wiem, że go lubisz.
– Kupuję mu kwiaty, nie? – Wyjąłem mały bukiet. – To coś znaczy.
– Tak, tak. – Uśmiechnęła się delikatnie. – No idź do niego.
Jak mama kazała, tak zrobiłem. Chociaż wchodząc do pokoju schowałem kwiaty za siebie. Adam leżał na łóżku i czytał, a raczej przeglądał mój najnowszy nabytek - Spider-Mana. Nyx siedziała na klatce i najwyraźniej chciała się do niej dostać. Włożyłem ją delikatnie i usiadłem na łóżku. Kwiaty wciąż miałem za sobą.
– I jak?
– Spidey powinien być z Deadpoolem, a nie tą lasią – stwierdził, zamykając komiks i rzucił go obok na pościel.
– Dla mnie są super przyjaciółmi. – Uniosłem kącik ust. – Nyx cię nie dziobnęła?
– Nope. Nie tym razem – odparł z uśmiechem, po czym pociągnął mnie za rękę i musiałem się do niego zbliżyć. – Co tak ważnego musiałeś załatwić, że mnie zostawiłeś? – spytał, przysuwając się.
– Cóż. Sprawdziłem tą piosenkę z lodowiska i pomyślałem... – Wyjąłem kwiaty zza pleców. – ...że się spodobają.
Trzy niebieskie róże. Wyglądały trochę dziwnie w moim pokoju i moich rękach, a ja czułem się głupio, bo może Adam ich nie chciał. I ich nie przyjmie. Nie odezwał się. Przez moment tylko wbijał wzrok w kwiaty, a jego uśmiech zastąpił wyraz zdziwienia, po którym przyszło zrozumienie i konsternacja. Na krótką chwilę popatrzył mi w oczy i pomyślałem, że może popełniłem błąd, bo zaraz przygryzł wargę, odwracając wzrok. Był zły, a może smutny. Nie wiedziałem. Poczułem się naprawdę głupio i już otwierałem usta, by coś powiedzieć, przeprosić, ale nagle Adam mnie objął. Róże prawie wypadły mi z ręki, a mi na sekundę zabrakło tchu.
– Dziękuję. – Mogło mi się zdawać, ale szept chłopaka brzmiał jakby łamał mu się głos.
Otuliłem go i odłożyłem kwiaty na stoliku obok. Wolałem nic nie mówić, żeby przez przypadek się nie pogrążyć. Wydawał się... bezbronny.
– Śpiewali o nich, więc chciałem zrobić miły prezent – szepnąłem, kiedy wydawało mi się, że brunet znów się w sobie zebrał. – Ale następnym razem mogę po prostu kupić pocky. - Poczułem, jak mocniej mnie przytula, nic nie mówiąc. Dopiero po chwili odsunął się ode mnie i mogłem dostrzec, że się uśmiecha. Nie był to szeroki uśmiech, a lekko zaczerwienione oczy wskazywały jednoznacznie na usilną próbę walki z łzami, ale wciąż chłopak wyglądał na szczęśliwego.
– To ja miałem ci dziś zrobić niespodziankę – powiedział, przecierając dłonią oczy. – Nie zasłużyłem na nic od ciebie. – Pokręcił głową i wbił wzrok w kwiaty. – Są piękne. Jak ty – dodał ciszej, z powrotem przenosząc na mnie spojrzenie.
Nie za bardzo wiedząc, co mam mu powiedzieć, po prostu nachyliłem się lekko i pocałowałem go. Krótko, tylko muskając jego wargi. Och Adamie, zdecydowanie za dużo myślisz.
– Ty też. Zasługujesz na wszystko co najlepsze. – Podałem mu kwiaty. – Niebieskie to nadzieje i marzenia. Może pomogą ci się uśmiechnąć.
– Nie zasługuję na ciebie – stwierdził, przyjmując kwiaty, ale jego uśmiech stał się szerszy, mimo paru łez, które spłynęły mu po policzkach. – Dziękuję – dodał, po czym zaśmiał się krótko. – Przepraszam za te łzy. To pewnie przez zmęczenie.
– Nie ważne. – Otarłem łzy kciukiem. – I obawiam się, że sam decyduję, kto na mnie zasługuje, a ty nie jesteś najgorszy Mikaelson. I faktycznie, możemy się szykować do snu.
Adam? Będziemy spać, czy nie?
1055 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz