7.16.2019

Od Blue cd Sebastiana

Wiosenne popołudnia miały w sobie coś z przyjemnego lenistwa, które – według mnie – mogłoby trwać w nieskończoność. Dlaczego więc nie wykorzystać ich jako miłą przejażdżkę z ciekawym człowiekiem?
– Małego bernardyna i opiekuję się też krukiem wujka... Dlaczego pytasz? – Oczy Sebastiana skupiły się na mnie.
– Musi być powód? – Zaczęłam bawić się kwiatkiem. – Po prostu chcę wiedzieć. Ja mam szpica fińskiego. Wabi się Klio. I jest słodka.
– Klio, Kaliope… chyba lubisz muzy? – Usłyszałam w jego głosie śmiech.
– Kaliope, Klio, Erato, Euterpe, Melpomene, Polihymnia, Talia, Terpsychora, Urania. – Wyliczyłam. – Erato to był mój chomik, a Talia i Urania to moje dwie złote rybki. Nie miałam lepszego pomysłu. I tak jakoś wyszło.
– To bardzo ciekawe. – Zauważył.
– Może. – Machnęłam ręką i schyliłam się, bo znowu napatoczyła się gałąź. – Sama uważam, że to dziwne. Ale mi to nie przeszkadza.
– Nie jesteś dziwna. – Uśmiechnął się lekko. – Jesteś wyjątkowa.
***
– Dzięki za miłą przejażdżkę. – Podeszłam do Sebastiana, kiedy już oporządziłam Kaliope i zostawiłam całe oporządzenie. – Pierwszy raz jechałam z kimś tak doświadczonym.
– Eeee tam… – Podrapał się po głowie. – Może trochę…
– Wiesz, zazwyczaj jeżdżę z Amorkiem, albo tym debilem Mikaelsonem. – Przewróciłam oczami. – Więc tak. Jesteś najbardziej doświadczony.
– Masz bardzo… miłe towarzystwo. – Zauważył.
– Ronan tak, Adam… – Uniosłam lekko kącik ust. – Jest zazdrosny o wszystko co chodzi obok Amorka i jest rodzaju męskiego.
– Da się zauważyć. – Uśmiechnął się słabo. – Zawsze go trzyma. To słodkie.
– Możliwe. – Wzruszyłam ramionami. – Dla mnie zbędne. Jeśli Ro go lubi, to nie ważni są inni. Dla Ronana liczy się tylko…
– …Adam. – Dokończył Bash.
– Dokładnie. – Westchnęłam. – Ale nie mówmy o nich, bo o ile kocham Ro, to jednak miejscami rzygam ich związkiem.
– To może być męczące. – Przyznał. – Więc…
– Pokaż mi swojego psa! – Klasnęłam w dłonie. – Lubię psy. Koty też. Zwierzęta też.
– No dobrze. – Wyszedł z boksu. – Ale poczekaj. Muszę odnieść sprzęt.
– Mogę ci towarzyszyć, wiesz? – Wzięłam go pod rękę. – Mam nadzieję, że ci nie przeszkadzam tym trzymaniem.
– Nie. – Zarumienił się. – Jest dobrze.
– To dobrze. – Pociągnęłam go do wyjścia ze stajni. – Chodźmy!
***
– Awww, ale jestem słodki! Tak ty! Ty jesteś śłodki! – Drapałam Sainta po brzuszku. – No tak, tak! Wydrapiemy cię!
– Nie wiem czy to dobre, żeby tak go rozpieszczać… – Bash chyba próbował zwrócić na siebie swoją uwagę.
– Oj już nie bądź zazdrosny panie ładny. – Podniosłam na niego wzrok. – Jesteś równie uroczy co twój piesek.
Chłopak znowu tylko spłonął rumieńcem. Uśmiechnęłam się pod nosem. Chyba nie przywykł do niewinnego flirtowania, ale co miałam zrobić. Był uroczy i nie chciałam, żeby się zraził. Wróciłam do drapania Sainta.
– Nie musisz się bać, ja tak mam. – Usiadłam na podłodze i pozwoliłam wskoczyć bernardynowi na kolana. – Dość bezpośrednia jestem.
– Chyba masz dużo przyjaciół. – Siadł obok.
– Raczej nie. – Podrapałam psa między uszami. – Nie lubię ludzi. Znaczy większości. Niektórzy są okej. Niektórych lubię bardziej niż innych. Na przykład Ronana. I w sumie na razie tylko Ro. No i może Noah, ale jej aż tak dobrze nie znam.
– A Mikaelson? – Dłoń Sebastiana lekko musnęła moją.
– Nie podoba mi się. – Zmarszczyłam nos. – Znaczy okej, nie mam do niego nic, wspaniale się z nim bawię i… – Zgubiłam się. – No tak. Ale coś mi w nim nie gra. W jego relacji z Ronanem. Boję się… że on też go skrzywdzi.
– Też? – Sebastian popatrzył na mnie otwarcie.
– Też. – Pokiwałam głową. – Całe życie chronię Amorka, ale nie zawsze wychodzi. Czasami połamie mu się serce. Ale potem je zlepię. Bo mamy serca z czekolady.
– A nie marcepanu? – Zapytał ze śmiechem.
– Nie lubię marcepanu. – Zaśmiałam się razem z nim. – Wolę czekoladę. Albo karmel.
– Dobrze wiedzieć. – Uniósł kącik ust. – Podejrzewam, że za czekoladę karmelową zabijesz.
– Albo się zakocham. – Popatrzyłam na niego z szerokim uśmiechem. – Zależy jak to rozegrasz.

Bash? Blue lubi Sainta!
592 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz