7.12.2019

Od Diego CD Venus

Siedząc na krześle i słuchając lekarza, nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Z jednej strony się cieszyłem, z drugiej bałem, a z tylu głowy miałem same czarne scenariusze, które doprowadzały do wszelkich konfliktów z Venus, gdzie upaliłem się tak bardzo, że trafiłem na odwyk. W ogóle, o czym ja kurwa myślę, Alves weź się w garść i bądź facetem, a nie pizdą.
W momencie kiedy lekarz załączył dźwięk i mogliśmy usłyszeć bicie serca, dziecka nie wiedziałem co o tym myśleć. Cholernie bałem się ojcostwa, szczególnie patrząc na to, że moja odpowiedzialność jest równa zeru, a głupie pomysły trzymają się cały czas.
Jestem po prostu dużym dzieckiem, inaczej tego ująć nie można.
Kiedy skończyło się to badanie, dziewczyna wytarła się od żelu, po czym poprawiła koszulkę, dając mi cichy znak, że wychodzimy. Zrywając się z krzesła, pożegnałem lekarza i ruszyłem z Venus do samochodu.
Szczerze? Ostatnio nam się ciężko rozmawia. Ja spierdoliłem sprawę, kiedy ta powiedziała mi o ciąży, a powinienem być jej podporą, a czuję się jakbym odbierał jej wszelki tlen potrzebny do życia. Mój świat stał się szary, stracił kolory, które dodawała do niego Nadzieja, ale wiecie co? Czas to kurwa zmienić, bo szczególnie ja zachowuję się jak szczeniak.
- Daj mi trochę pobyć samej - usłyszałem jej głos, kiedy przystanęliśmy koło jej pokoju.
Kiwnąłem tylko na to głową, a następnie ruszyłem w stronę stajni, czas wszystko naprawić Alves... wszystko.
Bez namysłu otworzyłem boks klaczy, następnie ubierając jej kantar, tylko i wyłącznie kantar, kolejnym moim celem, było wyczyszczenie jej kopyt, co nie zajęło wiele czasu, przez co gratulowałem sobie w duchu.
Lewa ręka powoli powraca do minimalnej sprawności, dlatego na mej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
Kończąc tę czynność, wyprowadziłem Alme ze stajni, a następnie na nią wsiadłem.
Klepiąc ją po szyi, szepnąłem do niej:
- A teraz gnaj niczym wiatr, niech nic cię nie zatrzyma mała.
Uśmiechnąłem się w duszy kiedy ruszyła zdecydowanym krokiem. Zastanawiam się, czy mój śmiech nie był gdzieś słyszany, ale czułem się cholernie wolny, gdy ta gnała na złamanie karku przez polany, które gdzieś w oddali miały swoje ogrodzenie.
Z tego całego śmiechu, spadłem z niej prosto do wody, przez co tylko się uśmiechnąłem pod nosem, wiedząc, że będę pewnie chory, ale to mnie teraz nie obchodziło. Żyłem chwilą!
Wdrapując się ponownie na grzbiet klaczy, ruszyłem tym razem w stronę akademii, ale tą beztroską podróż przerwał mi telefon, który tkwił w mokrej kieszeni moich jeansów.
- Alves - rzekłem kiedy tylko wydobyłem telefon z kieszeni.
W słuchawce usłyszałem tylko głos kobiety, który mówił po hiszpańsku.
Wsłuchałem się w jej głos, kiedy mnie próbowała w końcu opierniczyć po angielsku. Dobrze jej idzie uczenie się z Ivą.
- Wpadniesz w któryś dzień? - zapytała z mocnym hiszpańskim akcentem, ale zrozumiałem o co jej chodzi.
- Zobaczę, w razie czego dam wam znak, a teraz wybacz. Muszę kończyć, trzymajcie się. - rzuciłem, rozłączając się.
Będąc już przy stajni, coś mignęło mi przed oczami, przez co szybko je przetarłem, mając nadzieję, że to nie ta osoba, o której myślałem.
- Pomożesz?! - krzyknęła, a ja zagwizdałem na ogiera, który posłusznie ruszył w moją stronę.
- Ile razy mam ci kurwa powtarzać, abyś się nie zbliżała do mojej własności.  - rzuciłem, zabierając od niej konia.
- Ja go chcę!
- Chcieć to możesz przykładowo kupę..
Nie zważałem już na jej komentarze, po prostu odprowadziłem zwierzęta na swoje miejsca, gdzie poprosiłem stajennego, aby rozsiodłał ogiera, bo spieszy mi się.
Ruszając do budynku, miałem zamiar iść do Venus, jednak sobie to darowałem. Musiałem jeszcze skoczyć do miasta, a co najważniejsze przeszukać internet i sprawdzić irytującą pocztę.
Wchodząc do pokoju, zastałem Cezara, który rozłożył się na moim łóżku jak królewicz.
Na ten widok tylko wywróciłem oczami, a następnie zabrałem suche ubrania i poszedłem się przebrać.
Wracając do pokoju, zabrałem tylko kluczyki i poszedłem do Lambo, które wydało z siebie zdechły odgłos.
Ja jestem na tyle pechowy czy o co kurwa chodzi? Walnąłem dłonią w kierownice i spróbowałem odpalić wóz jeszcze trzy razy. To na nic.
Zadzwoniłem po lawetę, a następnie po taksę, którą udałem się do galerii. Chciałem zakupić coś do picia czy jedzenia, sprawdzić kilka ofert, cokolwiek. Mając już wszystko, zerknąłem w stronę budki z Mega Milions. Kupiłem trzy kupony, przez co miałem minimalnie większe szanse na wygraną, a powiem wam, że wszystkie mężczyzna wydrukował minutę przed podaniem wyników, więc przystanąłem i spojrzałem na telewizor, gdzie wyświetlane były numerki.
Pierwszy kupon, nic nawet jednego, drugi, miałem aż trzy numerki, ale kiedy sprawdziłem trzeci, musiałem kilka razy zamrugać, a następnie sprawdziłem je jeszcze raz. Wszystko się zgadzało, wszystkie pięć numerów, a piątka okazała się być Mega Ballem.
Kiedy skołowany mężczyzna z budki, poprosił mnie na chwilę, aby się upewnić, że wydał ten kupon mnie, sam był w szoku.
- Wygrał pan 1,6 miliarda dolarów. Jak to dzielimy? Jednorazowo dostaje pan 913 milionów czy rozkładamy na raty.
Stałem chwilowo jak słupek nie wiedząc co powiedzieć. Jeśli zgodzę się na wypłatę od razu, jestem pół, ponad pół miliarda w plecy, więc porozmawiałem z mężczyzną w taki sposób, że po kilku minutach na moim koncie ukazała się piękna liczba 1,5 mld. Gdzie wyparowało sto milionów? Poszło na cele charytatywne. Jednak dobrze nosić to nazwisko, przynajmniej ma się jakieś przywileje.
Mężczyzna mi pogratulował, a ja z wielkim uśmiecham wyszedłem z galerii, aby zadzwonić po taksówkę, gdzie udałem się do mechanika, aby dowiedzieć się co jest z samochodem. Ten jednak nie miał do mnie dobrych wieści i stwierdził, że naprawa wyniesie za dużo, bo części trzeba sprowadzić, a wcale nie są tanie. Nie dziwię się.
- To jak? Co z nim?
- Tak jak mówiłeś złom, to jest kilkuletnie auto, a cena części rośnie, przez co przekracza normę, daj tylko sprawdzić schowki. - lekko się uśmiechnąłem i wygrzebałem z jednego, średniego rozmiaru pudełko, które kilka dni temu zostawiłem w samochodzie. - Jak coś czekam na kasę ze złomu - rzekłem wracając do taryfy, która zawiozła mnie do akademii.
Jaki był mój kolejny krok? Na pewno nie wydawanie pieniędzy na lewo i prawo, ani się nimi chwalenie. To by było głupie.
Wzdychając ruszyłem w stronę pokoju dziewczyny. Gdy już się pod nimi znalazłem, zapukałem i stałem jak idiota, aż do momentu kiedy usłyszałem słowo proszę.
Wchodząc do środka, zobaczyłem dziewczynę oglądającą jakiś serial, przez co usiadłem obok niej na łóżku i przymknąłem laptopa, przez co spojrzała na mnie niepocieszona.
- Musimy porozmawiać, albo chociaż ja.. bo mam dość milczenia całymi dniami. Widzę cię co jakiś czas, bo stwierdzasz, że mam dać ci odpocząć. Okey, rozumiem, jestem jak wrzód na dupie, ale mi też cholera jest ciężko. Kocham cię i nie przestanę. Wiem, że ostatnio zachowałem się jak idiota, ale to za mocno we mnie uderzyło. Dzisiaj, kiedy słyszałem bicie serca, nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić, ale wytrwałem do końca, wytrwałem bo zrozumiałem, że już zawsze będziesz u mnie na pierwszym miejscu, nie ważne co by się nie działo. Widząc ciebie, markotną i załamaną serce mi się kraje, więc.. chciałbym aby wszystko wróciło do normy, abyś uczyniła mój świat bardziej kolorowym i uśmiechała się tak, kiedy zrobiłem to zdjęcie..  - westchnąłem i podałem jej pudełko, gdzie znajdowało się nasze wspólne zdjęcie. Śmialiśmy się na nim jak opętani, każde z nas było wtedy w raju, a mi cholernie tego brakuje. Mam nawet na nim rogi, gdyż ta stwierdziła, że jestem jej diabłem.
Szczerze, siedziałem jak na szpilkach, moje wszelkie mięśnie spięły się jak struna i miałem nadzieję, że Ves nie wywali mnie za drzwi albo nie zbije ramki, a zdjęcia nie podrze.


1224
Veees?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz