8.14.2019

Od Ronana do Sky

W sobotę znowu zadzwonił budzik. Pacnąłem go lekko i pierwszy raz zacząłem wyklinać studia. Nie żebym ich nie lubił, ale ten moment, kiedy musisz wstać po całym tygodniu jazd i intensywnych spotkań… Cóż. Naprawdę byłem szczęśliwy, że moja relacja z Adamem idzie do przodu, ale nie spodziewałem się, że będzie to skutkowało takim niewyspaniem. Oczywiście, nie przeszkadzało mi to przez większość czasu. Ale przeszkadzało mi teraz. Szczególnie, że Hammer zadowolony spał w pudle po nowych butach Nico. Nawet Nyx spała. Jęknąłem i zwlokłem się z łóżka. Najpierw do łazienki, a potem na dół, na śniadanie. Całe szczęście tam już czekała mama.
– Uśmiechnij się słońce. – Mama przeczesała mi włosy. – Zapowiada się nowy, wspaniały dzień.
– Mhm. – Ziewnąłem. – Baaardzoooo.
– No już, wybieraj chleb, bułkę, masło, ogórek, pomidor… – Mama podała mi herbatę. – Zaraz zejdzie tata, to cię odwiezie.
– Spokojnie, umówiłem się z Noah, ona też jedzie dziś do miasta. – Przetarłem oczy. – Nawet Hammer jeszcze śpi!
– To kot, śpi przez większość dnia. – Zaśmiała się. – Nie martw się. Jak wrócisz to wstaną.
– Jak wrócę, to pójdą spać. – Westchnąłem. – A jednak, chociaż jeden jest dla mnie podporą. No chodź Edgar.
Pies zadowolony podbiegł do mnie i zaczął lizać po rękach. Uśmiechnąłem się i zacząłem go głaskać.
– Ronan, umyj potem ręce. – Tata pojawił się na dole.
– Jasne. – Jeszcze raz przeczesałem sierść Edgara. – Umyjemy ręce, ale najpierw wymiziamy Edgara, tak? – Znowu podrapałem psa za uchem.
– No już, myj ręce, bo spóźnisz się na uczelnię. – Mama pacnęła mnie po głowie ścierką. – A głodnego cię nie puszczę.
– Już, już. – Podszedłem do zlewu i umyłem ręce, przy okazji cmokając mamę w policzek. – Najem się na cały dzień.
***
– Wyglądasz jak zombie. – Noah nie owijała w bawełnę.
– A ty nie żyjesz od siedmiu lat i jesteś duchem. – Wystawiłem dziewczynie język. – Kto ma lepiej?
– Myślę, że ja. – Odpaliła samochód. – Mnie czasami nie widać.
– Ha. Ha. Ha. – Wygrzebałem z plecaka kanapkę i wsadziłem ją dziewczynie w usta. – Bo pewnie nie jadłaś śniadania.
Dziewczyna próbowała wymruczeć coś logicznego, ale niestety przeszkadzała jej kanapka.
– Najpierw przełknij, potem mów. – Uśmiechnąłem się.
– Niegrzeczna Poduszka. – Pokręciła głową, ciągle patrząc na drogę. – To powiedz mi, gdzie dokładnie mam jechać.
Nie czekając na pozwolenie, wbiłem w nawigację odpowiedni adres. Dziewczyna przewróciła oczami i włączyła radio. Miała pecha, bo akurat leciało Panic! At the disco, więc zacząłem śpiewać razem z wokalistą.
***
Ostatnie zajęcia tego dnia były całkiem przyjemne. Ale może dlatego, że to był fakultet, na którym skupialiśmy się na Nagrodach Akademii Filmowej. A to oznaczało, że mieliśmy w pigułce wiadomości o najlepszych filmach, aktorach, reżyserach… to było całkiem miłe. Szczególnie na koniec. Właśnie szedłem do szatni, by odebrać kurtkę, którą narzuciłem na siebie, bo rano było chłodno. Nie spodziewałem się jednak, że coś na mnie wpadnie.
– Cześć! – Usłyszałem nieco znajomy głos za sobą.
Odwróciłem się i uśmiechnąłem zadowolony.
– Hej Sky. – Poprawiłem plecak. – Co tu robisz?
– Miałam akurat zajęcia z grafiki. – Ustawiła się obok mnie. – A ty?
– Też miałem dzisiaj zajęcia. – Powoli ruszyłem przed siebie. – Ale idę jeszcze do szatni.
– Po co? – Zdziwiła się.
– Gdy rano wychodziłem, było dość chłodno. – Przeczesałem włosy. – Siedzę tu od rana.
– Cóż, studia zaoczne. – Zaśmiała się. – Musimy to przeżyć.
– Niestety. – Pokiwałem głową. – Dzień dobry.
Podałem pani numerek i po chwili odzyskałem swoją kurtkę. Uśmiechnąłem się i odwróciłem do dziewczyny.
– To co? Masz jakieś plany? – Zapytałem.
– Kompletnie nie. – Wzruszyła ramionami. – A ty?
– Czekam na podwózkę, ale to dopiero za godzinę. – Zerknąłem na zegarek. – Nawet więcej. To co? Obiad? Obiadokolacja?
– Nie brzmi źle. – Uśmiechnęła się dziewczyna.
– No to zapraszam. – Otworzyłem przed nią drzwi.

Sky? Co chcesz zjeeeeść?
574 słowa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz